Lubię urządzać ludziom imprezy urodzinowe, okej? W szczególności tym teoretycznie martwym.
Zatem tak:
Po długich i ciężkich naradach szlachetny Komitet Urodzinowy zdecydował się na urządzenie przyjęcia w klasycznej, niespodziankowej odsłonie. Przygotowano wszystko jak należy: Salomea zajęła się przekąskami (dzielnie braniąc ich przed rozpoczęciem imprezy [łapy precz od jedzenia]), a Zygmunt załatwił lokum w postaci swojego domu. Pozostawało tylko ściągnąć jakoś Juliusza.
Tu pałeczkę przejęła Delfina, bo to taki dobry człowiek, który ma kontakt z każdym. Zaproponowała wspólne przejście się do Zygmunta. Ich dialog przez telefon wyglądał mniej-więcej tak:
— Pójdziesz ze mną?
— Nie, nie mogę. Mam wiele spraw na głowie.
— Porozmawiamy o twojej poezji.
— Gdzie i o której mam czekać?
Choć goście byli świadomi, że Juliusz może przyjść w każdej chwili, średnio przejmowali się znalezieniem odpowiednich kryjówek (a w szczególności Cyprian). Kiedy więc usłyszano dzwonek do drzwi, w pomieszczeniu zapanował istny chaos; wszyscy próbowali gdzieś się skryć.
Problem pojawił się w chwili, gdy Juliusz był niemal w progu, a Cyprian dalej nie znalazł kryjówki.
— Norwid! — syknął Zygmunt. — Zrób coś!
— To znaczy?
— To znaczy... Chryste panie, nie zwracaj na siebie uwagi, nie wiem, połóż się na kanapie i udawaj martwego.
— Nie muszę.
Ale w tym momencie wszedł Juliusz i trzeba było wyskoczyć z niespodzianką.
Słowacki był, rzecz jasna zaskoczony, chociaż nie tak, jak szanowny Komitet się tego spodziewał — sprawiał wrażenie lekko zdezorientowanego, nic poza tym. By nie zaprzątać sobie głowy tą reakcją, rozpoczęto przyjęcie na dobre.
O dziwo pojawił się Mickiewicz, czego robić nie powinien, bo nie był zaproszony. Znaleziono go kilka godzin po rozpoczęciu przyjęcia pod stołem, tulącego do siebie dwie butelki szampana. Szybko "sprzątnięto" niewygodnego gościa, a Komitet rozpoczął dochodzenie.
W taki sposób Chopin (który uznał, że skoro powie o samym fakcie imprezy, nie wypowiadając na głos żadnych słów związanych z zaproszeniem, Adam nie przyjdzie), trafił na czarną listę i kazano mu sprzątać po przyjęciu. Jak na zawołanie pojawiła się Salomea i głośno zaprotestowała.
— Nie dotknie moich naczyń.
Tak w dużym skrócie prezentuje się najprawdziwsza historia z dnia dzisiejszego. Mówię wam, tak było.
A MiskaSal dała Julkowi ładnusią kartkę.
•
Wszystkiego naj, naj, naj, trupie, nie chciało mi się podejść po szkole do twojej trumny, ale pamiętaj, że tak naprawdę lubię twoje dzieła. Poza tym jesteś przegrywem, bo urodziłeś się dzień przed Ludwikiem XIV.
CZYTASZ
kawiarenka "u gruźlika" || historyczny shitpost
AléatoireJedyna taka kawiarenka, gdzie poza obrzydliwie słodkim cappuccino, dostaniesz gratis raka od zasłyszanych tam anegdot. Cały historyczny chaos, przede wszystkim w AU. Mam licencję na taką profanację, serio. Jest w moim portfelu tuż obok czeku na min...