Hoseok leżał na swoim łóżku, zawinięty po uszy w kołdrę i mimo że był naprawdę cholernie zmęczony, nie spał, nie potrafił nawet zamknąć oczu na dłużej niż kilka sekund. Nie był w stanie pogodzić się z porażką. Zwłaszcza, że była tak gorzka i bolesna.
Jeszcze wczoraj, po spotkaniu, które zaaranżował mu poznany w barze mężczyzna, miał w sobie tyle nadziei oraz siły do działania. Doskonale wiedział jak wykorzystać zdobyte informacje i utrzeć nosa tej bandzie bezdusznych leniwych policjantów, z którymi dzielił biurko, ale niestety bardzo się pomylił.
Wystarczyło tylko jedno słowo, by wszystko znikło jak najdelikatniejsza bańka mydlana. Mimo że tak naprawdę nawet nie znał osobiście Jungkooka, było mu tak cholernie żal chłopaka, zupełnie jakby był jego najbliższym przyjacielem. Sam nie miał pojęcia dlaczego, ale czuł się po prostu za niego odpowiedzialny. Przez co odczuwał nie mniejsze przybicie i przygnębienie niż jego własna rodzina, której musiał wczoraj przekazać najgorsze wieści, do tego przez głupi telefon.
Czuł się jak potwór, gdy musiał wybrać numer pani Jeon i profesjonalym głosem, pozbawionym jakichkolwiek ludzkich emocji, powiedzieć, że jej ukochane dziecko, które wychowywała przez tyle lat, nie żyję. Zostało bestialsko zamordowane i wpakowane do worka niczym zwykły śmieć. Wyrzucone tam, gdzie nigdy nie miało zostać odnalezione. Nawet jeśli próbował o tym nie myśleć i wciąż na nowo nie rozdrapywać, po prostu nie potrafił.
Podejmując jednak kolejną próbę powrotu do normalnego życia, wyspowodził się ze swojego bezpiecznego ciepłego kokonu i poszedł do kuchni. Oparł się dłońmi o blat i zupełnie bez żadnego celu wtopił wzrok w ścianę.
Miał pomagać ludziom, sprawiać by czuli się bezpiecznie. Tylko o tym marzył idąc do policji. Nie chciał sławy, adrenaliny ani pieniędzy, chciał po prostu być... człowiekiem. Nie samolubną maszyną do zarabiania pieniędzy i napędzania gospodarki. Niestety życie było brutalne, zbyt brutalne dla naiwnego Hoseoka, o czym właśnie przekonał się w najgorszy możliwy sposób.
Mimo wszystko nie mógł się poddawać. Chwycił do ręki telefon leżący na blacie, w końcu to nie on odszedł z tego świata. Wciąż miał obowiązki oraz zobowiązania i nawet jeśli nie był jeszcze na to gotowy, musiał wyjść z tego letargu. Została mu jeszcze chwila przed wyjściem do pracy, w sam raz na doprowadzenie się do pozornie normalnego stanu. Nagle cisze przerwał dzwonek do drzwi, zastąpiony następnie uporczywym pukaniem.
Nieco zdziwiony Hoseok podszedł do drzwi i zerknął przez judasz. W końcu nie spodziewał się żadnych gości. Widząc białowłosego przed swoim domem, niespokojne przeskakującego z nogi na nogę, odsunął się najciszej, jak tylko mógł. Doskonale wiedział, że podanie mu swoje adresu nie było dobrym pomysłem, nawet jeśli chodziło tylko o zwykłe 'zostańmy w kontakcie'. Nie miał ochoty na odwiedziny, a zwłaszcza jego, więc zamierzał udawać, że go najzwyczajniej nie ma w domu, aż do czasu, gdy ten w to uwierzy i łaskawie sobie pójdzie; i tak nie miał nawet czasu na niespodziewane wizyty.
Bezgłośnie cofając się, niestety zahaczył o walające się po jego korytarzu kartony, które stały tam jeszcze od czasów przeprowadzki.
- Hoseok? Otwórz mi! Słyszysz? - zadzwonił jeszcze kilka razy dzwonkiem - to ja Yoongi.
Nie mając już niestety żadnego wyjścia, z wielką niechęcią otworzył drzwi, dobijającemu się mężczyźnie.
- słuchaj, nie mam czasu, jadę do pracy więc może się zdzwonimy później, ok? - rzucił krótko i na temat, z nadzieją, że ten odpuści.
- ja tylko na chwilę - wprosił się do środka. - miałeś zadzwonić co z tym Kookiem. Wspomniałeś coś, że sprawdzisz monitoring z osiedla Tae, pamiętasz?
![](https://img.wattpad.com/cover/159163333-288-k90680.jpg)
CZYTASZ
find the murderer | yoonseok | vkook ZAKOŃCZONE
FanficBrutalne morderstwo zamiecione pod dywan przez lokalną policję i jeden młody mężczyzna z wielkim poczuciem sprawiedliwości.