7.

643 75 33
                                    

Hoseok okryty starym cienkim kocem spoglądał z mostu w dół, prosto na techników oznaczających miejsce zbrodni. Mimo że widok kolejnych zwłok w ciemnym foliowym worku był koszmarny, jakaś siła sprawiała, że nie mógł przestać patrzeć.

- młody, podejdź tu na chwilę - komendant skinął dłonią, przywołując szatyna do radiowozu.

Było naprawdę przeraźliwie zimno, a na domiar tego Hoseok miał na sobie brudne wilgotne ubrania. Jednak słysząc ton głosu swojego przełożonego, wcale mu się nie uśmiechało zostać sam na sam w samochodzie, nawet jeśli było tam znaczenie cieplej.

- coś się stało?

- ażebyś wiedział, że stało - mężczyzna spojrzał na niego surowo spod krzaczastych brwi. - Masz przestać się mieszać w sprawę, bo jesteś za smarkaty, żeby tropić morderców w pojedynkę, a jak nie jesteś w stanie usiedzieć na dupie, to weź sobie urlop i zajmij się ogródkiem.

- ale to ja znalazłem kolejną część i od razu wyczułem, że to nie jest zwykłe zaginięcie! Nie może mnie pan teraz odsunąć!

Komendant posłał mu spojrzenie przepełnione złością, ale Hoseok zaszedł za daleko by się teraz cofnąć i podkulić ogon.

- nie pokazuj mi się w robocie do następnego poniedziałku albo wylecisz na zbity pysk - powiedział stanowczo, odpalając papierosa. - Poproszę kogoś, żeby cię odwiózł do domu.

- nie trzeba.

Zrzucił z siebie koc prosto na ziemię i odwrócił się na pięcie. Wściekły ruszył wzdłuż drogi z nadzieją, że to wszystko było tylko głupim żartem, a jutro dostanie telefon, że jest potrzebny.

Praca była w końcu dla Hoseoka całym życiem. Poza nią był nikim, nie miał żadnych znajomych, a rodzina była daleko stąd. Teraz gdy groziło mu zwolnienie, do tego w tak ważnym momencie, nie potrafił racjonalnie myśleć. Czuł się jakby ktoś chciał mu odebrać wszystko, co jest dla niego w życiu ważne i zostawić na lodzie.

Nikt nie chciał go zrozumieć ani teraz, ani nigdy przedtem. Zawsze był tym dziwnym dzieckiem, od którego rówieśnicy trzymali się z daleka. Teraz gdy był już dorosły, nie wiele się zmieniło. Nadal nie miał do kogo się odezwać ani wyżalić czy też po prostu śmiać się razem z błahych rzeczy. Był zupełnie sam, i chyba niestety tak już miało pozostać.

Pod wpływem emocji wyjął z kieszeni telefon i wybrał jeden z niewielu numerów, które były w nim zapisane.

- Hoseok? Coś się stało?

Słysząc zaspany głos po drugiej stronie słuchawki, dopiero zdał sobie sprawę, że był sam środek nocy i wszyscy normalni ludzie już dawno spali.

- przepraszam, nie powinienem z tym do ciebie dzwonić, zwłaszcza że jest noc... wybacz nie pomyślałem - próbował jakoś się wytłumaczyć. - Jestem teraz niedaleko mostu, którym wyjeżdża się z miasta i...

- chcesz skakać i mam cię powstrzymać? - zaśmiał się cicho do słuchawki.

- nie! To poważna sprawa! Znaleźliśmy trop w sprawie Jungkooka i chciałem, żebyś po prostu wiedział - bawił się podenerwowany światłem latarki.

Powoli zaczął żałować, że wogóle zadzwonił do Yoongiego. Kto normalny dzwoni do kogoś zupełnie obcego z takimi sprawami w środku nocy. Nie miał pojęcia, na co właściwie liczył.

- jesteś sam?

- tak, idę do domu - odpowiedział lekko zdziwiony tym pytaniem.

- idziesz? Mówiłeś, że jesteś na moście, a to daleko.

find the murderer | yoonseok | vkook ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz