5

844 53 10
                                    


Szłam sobie korytarzem aż tu nagle zobaczyłam jakiegoś pijaka z Żandarmerii, co on tu robił?

- Powiem krótko, masz przekazać to reszcie Zwiadowców. - wziął wdech. - Chcemy zakopać topór wojenny i zacząć współpracę.

- Co? Współpraca z pijakami? Chyba śnisz!

- Coś ty powiedziała gówniaro?!

- To co słyszałeś, jesteście pijakami.

- Wrr! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie kłopoty mają przez ciebie Zwiadowcy, jak mogli chcieć kogoś takiego.

- Co proszę? Ja Zwiadowcą? Phi! - rzuciłam mu krzywe spojrzenie. - Jestem kadetem.

- Akurat, kłamać to ty nie umiesz!

Odwróciłam się, ściągnęłam włosy z pleców aby ukazać znak kadetów.

- Łyso ci teraz? - powiedziałam z pogardą.

- Będziesz mieć problemy.

Dlaczego nie umiem utrzymać jęzora za zębami? Bo to ciężkie, nawet jeżeli jesteś małomówny.

**

- Magnolia!! - ojć, Kapral.

- Tak?

Dostałam kopniaka w twarz, plunęłam krwią, popatrzyłam na Kaprala.

- Coś ty mu nagadała?

- Temu pijakowi? Prawdę.

Znów mnie kopnął, tym razem w brzuch. Potem znów w twarz i znów w brzuch.

- Może mnie Kapral bić, nawet zabić, ale czasu się nie zmieni. - wstałam.

Popatrzył na mnie z pogardą.

- Mimo iż jesteś Kadetem to nie znaczy że możesz tak mówić, tym bardziej że będziesz Zwiadowcą!

- Co? - skrzywiłam się. - Ja nie dołączę do was, a do Stacjonarnych.

Zasalutowałam i poszłam w swoją stronę, mimo iż byłam trochę zakrwawiona.

Nikt nie będzie mi mówił gdzie mam dołączyć.

**

Była pora kolacji, gdy ją zjadłam i miałam wychodzić ktoś mnie zaczepił.

- Zaniesiesz Kapralowi kolację? - powiedział jakiś chłopak.

- Znowu? - zapytałam samą siebie. - Niech będzie.

Zabrałam tace i poszłam do gabinetu kaprala, zapukałam.

- Kto zabłądził?

- Rachel Magnolia.

- Tch. Wejść.

Dureń.

- Przyniosłam Kapralowi kolację. - położyłam ją na biurku po czym oddaliłam się od niego. Zasalutowałam i zaczęłam wychodzić. - Smacznego i dobranoc. - rzuciłam na odchodne od niechcenia

Poszłam do pokoju i zabrałam ubrania po czym skierowałam się do łazienki aby się wykąpać. Po takim dniu potrzebny jest prysznic. Wróciłam do pokoju, gdzie były moje współlokatorki.

- Powinnaś być nam wdzięczna.

Popatrzyłam na nie

- Byłyśmy u Kaprala, prosiliśmy o zmianę pokoju dla ciebie, zmienisz pokój, cieszysz się?

- Obojętnie. - odparłam.

- Idź do Kaprala, miał z tobą pogadać.

Rzuciła chamsko. Wstałam i poszłam w kierunku jego gabinetu. Zapukałam, gdy odpowiedział, weszłam

SnK | Bez Przyszłości...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz