11 - Więc to twoja sprawka?

875 51 0
                                    

Około godziny dziesiątej Will rozbudził się. W szpitalnej sali tuż obok jego łóżka siedziała Emily, która uważnie przyglądała się bratu. Miał zostać tylko dwa dni na obserwację, nic poważnego się nie stało – kilkanaście siniaków, zadrapań i małych ran, jedna większa. Nie chciała pytać jak do tego doszło, chłopak nie koniecznie chciał słyszeć to pytanie. Mimo wszystko zaspokoił jej ciekawość.

– Jechałem między samochodami, kiedy jakiś dwóch idiotów zagrodziło mi drogę i nie zdążyłem wyhamować. Żeby się nie rozbić upadłem z motorem i trochę mnie przygniótł. Nic mi nie jest, pojutrze przecież wyjdę.

Pokiwała lekko głową na znak zrozumienia, oczy miała jednak nadal smutne. Wypadek nie jest czymś łatwym dla kogokolwiek. Kiedy jest to bliska osoba przeżywa się to dwa razy mocniej.

Wyciągnęła z torby płytę od rodziców, włożyła do pożyczonego od recepcjonistki szpitala radia i nacisnęła przycisk „play”. Przez cały czas, kiedy muzyka cicho grała, ona siedziała nieruchomo wpatrując się na reakcję Willa. Kiedy przesłuchali wszystkie utwory osiemnastolatek nakazał wracać siostrze do hotelu, obejrzeć konkurs skoków narciarskich, iść na spacer – robić cokolwiek, byleby tylko nie zamartwiać się jego aktualnym stanem zdrowia.

Emily postąpiła zgodnie z poleceniem i poszła pod skocznię. Patrzyła jak zawodnicy wchodzą na samą górę, siadają na belce, po czym rozpędzają się na rozbiegu by lecieć jak najdalej. Przechadzała się pomiędzy plastikowymi domkami poszczególnych krajów. Niektórzy, obecni dzień szybciej na kolacji pytali o nieznajomego Willa, a dziewczyna grzecznie odpowiadała, że dobrze.

Towarzysząc jednemu z vice trenerów drużyny Szwajcarskiej, który tłumaczył jej wszystko, czego nie potrafiła zrozumieć; oglądała trening, a potem właściwy konkurs. Miło było patrzeć na ludzi, którzy cieszyli się swoją pracą i czerpali z niej także pieniądze. Cieszyła się, że sama robi to samo.

Ku uciesze blondynki wszystkie konkursy jakie dotąd widziała wygrali Austriacy. Jej rodacy stanęli także na wszystkich trzech stopniach podium podczas klasyfikacji końcowej Turnieju Czterech Skoczni. Jak się dowiedziała dla Gregora Schlierenzauera wygrana była prezentem życia. Takim darem od Boga, o którym marzył od wczesnego dzieciństwa.

Brązowooki blondyn miał duży talent, potrafił go wykorzystać. Mimo, że ukazywane w telewizji „humorki” skoczka narciarskiego pokazywały go jako bardzo nerwowego, nie był taki w rzeczywistości. Potrafił cieszyć się z małych rzeczy, współczuć czy kochać. Jeśli popełnił błąd popadał w furię, ale bliskość przyjaciół i rodziny szybko go uspokajała. Był w dobrych relacjach z rodzicami, tak samo z resztą z bratem. Z siostrą miewał czasami spięcia o to, kto jest ważniejszy, kto więcej osiągnął i kto jest po prostu lepszy. Nie była to rywalizacja fair, bo nie w tych samych dziedzinach – Gregor w sporcie, Gloria w nauce. Mimo to, nigdy nie było między nimi wiecznej zgody, takiej jaka panowała pomiędzy Emily i Willem. Dlatego też chłopakowi trudno było zrozumieć dobre relacje między rodzeństwem.

Dzień po ostatnim konkursie zorganizował małe przyjęcie urodzinowo-zwycięskie, jeszcze w Bischofshofen. Poza austriacką drużyną pojawiło się kilku innych skoczków, którzy nie wybrali się jeszcze do swoich miejscowości, aby potrenować lub do Bad Mitterndorf. Dyrektorzy i trenerzy odpuścili sobie balowanie, tłumacząc to tylko „szczeniacką zabawą”.

Vettori próbowała znaleźć Gregora, aby złożyć mu raz gratulacje po wygranej w jubileuszowym turnieju i życzenia urodzinowe. Specjalnie wywinęła się od karaoke, kilkakrotnie powtarzając, że nie potrafi śpiewać i jest drewnianym uchem z prawdziwego zdarzenia. Tak naprawdę, dało słuchać się jej „śpiewu”, ale niczego by nie wygrała.

RINK - ski jumping Austria team story [end]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz