Nikt nigdy nie powiedział Emily wprost, że jeździ dobrze albo źle. Wszyscy pomijali ten temat krytykując to, co się nie udało, chwaląc drobne elementy, które poprawiła. Przez te wszystkie lata nie usłyszała słów wsparcia z ust kogoś innego niż Will. Wiedziała jednak, że kiedy osiągnie coś naprawdę spektakularnego zdobędzie wyrazy uznania.
Jeździła w kółko pół godziny, stale wzrastająca liczba chętnych do spróbowania swoich sił na lodowisku uniemożliwiała jej bardziej ambitne kroki czy figury. Zrezygnowana kupiła gorącą czekoladę, potem następną i trzecią czekając na austriackich skoczków.
Wyciągnęła z torby kartki wyjęte z segregatora i prześledziła osiągnięcia swoich dzisiejszych towarzyszy. Niektórzy osiągnęli więcej niż mogłaby się spodziewać, inni mniej od niej samej. Niemniej jednak byli na zawodach, więc nie byli podrzędną klasą w swoim „zawodzie”.
Kończąc trzeci napój schowała wszystko do torby i ze zniecierpliwieniem czekała. Lubiła robić niespodzianki, mniej lub bardziej przyjemne. Tak też zamierzała zrobić tym razem.
Dziesięć minut po trzeciej na teren lodowiska weszło sześciu mężczyzn, ciekawskie oczy włóczyły tuż za nimi. Zamiast kombinezonów narciarskich mieli jeansy i kurtki, wyglądali normalnie, nie wyróżniali się. Podeszli do dziewczyny, na co grupka dziewcząt siedzących przy przeciwległej ławce westchnęła, po czym oburzyła się krzykiem. Jeden z nich odwrócił głowę, uśmiechnął się, a fanki znowu westchnęły.
– Sześciu. Gdzie siódmy?
– Martin zaraz dojdzie, nie wziął telefonu z drugich spodni – powiedział Wolfgang.
– Okej, to chodźcie po łyżwy, chcę się pośmiać.
Poszli do wypożyczalni, którą Emily ominęła, kiedy tu przyszła. Wzięli sześć par czarnych figurówek o dużych rozmiarach – tym razem, na pewno nie było tylko wyobrażenie dziewczyny, chłopcy brali rozmiary nawet czterdzieści pięć, kiedy na jej stopę odpowiadał trzydzieści sześć.
– Nie wyglądam trochę jak gej? – zapytał Thomas. – Ten obcas mnie przeraża.
– Jak gej to nie. Gdybyś miał różową kurtkę to może, a teraz wyglądasz tylko jak łyżwiarz na treningu.
Weszli na lód, po kilku niezdarnych krokach jeden z nich przewrócił się. Emily naśladowała ich ruchy, mimo, że było to dla niej dość ciężkie. Nie po to trenuje tyle lat, żeby teraz zrobić z siebie ofermę losu, ale element zaskoczenia musi być. Odjechała kawałek pewniejszym krokiem po czym teatralnie wywróciła, upadając na nogi.
– Emily, nie rozumiem po co mieliśmy tutaj przyjść skoro ani ty, ani my nie potrafimy jeździć – stwierdził Manuel, pomagając jej wstać. Mogła zrobić to samodzielnie, ale w końcu grała teraz nieudacznika.
– Założę się, że jeżdżę lepiej od ciebie – warknęła.
– A ja przyjmę zakład, bo się wywaliłaś, a ja nie. O co?
– O co? A o co być chciał?
– Powiesz któremuś z nas, że jest największym przystojniakiem pod słońcem.
– Dobra, to jeżeli przegram. Jeśli wygram… Pójdziesz to tych faneczek, a ja zrobię wam zdjęcie, kiedy czule się ściskacie.
– Niech będzie, nie przegram przecież. Jak chcesz grać?
– Chłopaki, będziecie sędziować? – kiwnęli głowami, więc kontynuowała. – To najpierw przejazd przez długość. Powodzenia, przyda ci się.
W odpowiedzi usłyszała tylko prychnięcie. Marzyła o uwiecznieniu miny chłopaka, ale wiedziała, że nie jest to zbyt możliwe. Dał jej pierwszeństwo, więc przejechała chwiejnym krokiem na drugi koniec lodowiska. Przyjechał tuż za nią, po czym razem wrócili do reszty.
Kolejnym kategorią wymyślonym przez Davida był przejazd z obrotem, dziewczynę strasznie korciło, żeby wykonać piruet w powietrzu, ale powstrzymała się. Przynajmniej na chwilę. Po następnej „konkurencji”, mianowicie przejazdu jaskółką nie udawała już. Kiedy skończyli całe mini zawody Manuel powiedział:
– Przegrałaś! Zrobiłem wszystko to co ty.
– Dobra. W takim razie przystojny jesteś.
– Miało być komukolwiek i to najprzystojniejszy pod słońcem.
– Wiem, ale teraz ci udowodnię, że przegrałeś.
Przejechała w miejsce gdzie nie było aż tyle ludzi – na sam środek lodowiska. Wszyscy boją się upadku, więc trzymają się blisko bandy – ona miała ten etap już dawno za sobą.
Przypomniała sobie krótki okres, kiedy chciała za wszelką cenę jeździć sama, bez partnera. Szybko się jednak przekonała, że woli jazdę w parze, ale swój jedyny układ pamiętała do dziś. Wykonywała go wtedy do jednej z piosenek z „Dirty Dancing” – „She’s like the Wind”. Kochała film i utwór, i nigdy więcej nie chciała do niego tańczyć. Nie z Hugiem, może z kimś, kogo naprawdę bardzo polubi. Tymczasem piosenka była jej wspomnieniem i wyciszeniem.
Nie zawsze jest jednak tak, jak by się chciało i dla ogrzania ludzi z głośników dudniła skoczna muzyka. Nie przeszkadzało jej to, ale na pewno psuło nastrój. Najpierw jechała w koło, kręcąc się kilka razy. Potem przy rozpędzie wyskok ze splitem, a potem spirala. Następnym elementem był walley i ostatnim – jej ulubiony piruet Biellmann, którego często przemycała do układu w parze.
Po skończonym, skróconym układzie podjechała do skoczków pokazując w uśmiechu wszystkie zęby. To był ten moment, na który czekała, chciała widzieć ich twarze. Wyrażały niedowierzanie, nie było śladu uznania, ale do tego już się przyzwyczaiła. Odjechała do szatni, kiedy zakładała buty weszli za nią wciąż oszołomieni Austriacy. W ciszy przebrali się po czy wyszli z budynku.
Wracając do hotelu spotkali Martina, który nieświadom niczego zwrócił uwagę na tępe miny kolegów.
– Co mnie ominęło?
– Ona…
– …jeździ na łyżwach…
– …jak olimpijka!
Wydukali to proste zdanie robiąc między słowami duże przerwy. Koch wzruszył tylko ramionami i szedł dalej razem z nimi. Będąc już w hotelu wszyscy poszli na drugie piętro, kiedy Emily dochodziła do swojego pokoju, drogę zagrodził jej Manuel.
Czego znowu?! Mam się jeszcze sprzeczać o ten zakład?
– Dobrze jeździsz. Może mnie nauczysz?
– Proponujesz mi randkę? – spytała z niedowierzaniem.
– Nie wykluczam. Nie jutro. Może w Austrii.
– Nie wiedziałam, że jadę do Austrii. Dobra. Do zobaczenia.
Nie wierzę, randka? Kiedy ja byłam ostatnio na randce? W liceum?
Sprawdziła pocztę głosową w telefonie, zadzwoniła do Willa. W Nowy Rok miał mieć egzamin, mówił, że przyjedzie. Byłoby bardzo miło, miałaby kogoś pewnego, przyjaciela. Jak na razie nie miała komu zaufać, a dzisiejsze spotkanie nie zaowocowało bliższym poznaniem k o g o k o l w i e k.
Była szósta, a brzuch dziewczyny upomniał się o posiłek. Chwyciła paczkę wafli ryżowych i zjadła trzy sztuki. Wzięła książkę do rąk, chciała czytać. Jej plany spełzły jednak na niczym. Zasnęła.Wspinała się po sznurkowej drabince, wyglądała jak ta, prowadząca do szczytu dmuchanych zjeżdżalni. Na samej górze zastała jednak okrągłe lodowisko, pełne dzieci w wieku dziesięciu lat. Nie wiedząc kiedy, nagle miała na sobie łyżwy. Weszła na lód, wraz z pierwszym krokiem była lśniącą gwiazdą na białej tafli. Wszyscy rozsunęli się na boki, a ona wirowała w powietrzu. Kiedy zatrzymała się zobaczyła dziewczynkę, nie miała łyżew, ale stała na lodzie. Zrobiła ona salto w powietrzu, ale wylądowała z tak wielką siłą, że lód zaczął pękać. W jednej chwili kilkunastocentymetrowa powierzchnia zamieniła się w wodę, a głębokość przekraczała dwa metry. Wszyscy pływali.
Obudziła się gwałtownie. Nie wiedziała czy to koszmar senny, czy tylko niespokojna wyobraźnia. Może lęk przed czymś? A może przed kimś? Upewniła się, że wokół nie ma ani mililitra wody, po czym sprawdziła godzinę: czwarta w nocy. Spała tak długo, a miała tylko ten jeden jedyny sen. Położyła się z powrotem, ale kiedy tylko zamykała oczy ukazywał jej się obraz katastrof.
Przecież nie mam proroczych snów!, uspokajała się. Nigdy nie wiadomo jednak, co los dla nas szykuje.
CZYTASZ
RINK - ski jumping Austria team story [end]
FanfictionDwudziestoletnia łyżwiarka będzie miała przerwę w tym co kocha najbardziej. Niebieskooka blondynka, której ten sport jest pasją i celem w życiu, jest do tego zmuszona. Te „ferie” spędzi z ojcem, z którym nigdy nie miała zbyt dobrego kontaktu. Jego p...