Nie śpieszyła się z zejściem z lodowiska. Bała się wszystkiego co nowe, w tym również spotkania z ojcem. Historia z ojcem była równie skomplikowana co układanie domino w kolorowe obrazki.
Dwadzieścia jeden lat temu Johann został zaproszony na trzydzieste piąte urodziny najlepszego przyjaciela. Z chęcią przyjął zaproszenie, po części dla uczczenia rocznicy solenizanta, z drugiej zaś strony szukał swojej drugiej połówki. Na zabawie było około stu osób, młodsi i starsi od niego, mężczyźni i kobiety. Jedna z dziewczyn zwróciła jego uwagę; Samotnie siedziała przy barze, nie pijąc niczego, ale i tak sprawiała żałosne wrażenie. Niczym dziecko zostawione na środku ulicy, nie pamiętające adresu zamieszkania, niechętne do przyjęcia jakiejkolwiek pomocy. Nie zraził się, przeciwnie – przysiadł się i zaczął rozmawiać. Kobieta jak się okazało była młodszą siostrą przyjaciela, nosiła wdzięczne imię Angela. „Przypomina mi anioła… Te włosy, usta i oczy…” – rozmarzył się Johann. Po zabawie minęło kilka dni, przez następne tygodnie spotykali się jak najczęściej mogli, a po niecałym roku ich znajomości wzięli huczny ślub. Dwa miesiące później Angela zaszła w pierwszą ciążę której owocem była właśnie Emily. Po dwóch latach po raz kolejny przeszła w błogosławiony stan i urodził się Will. Żyliby szczęśliwie, gdyby nie to, że Johanna nigdy nie było w domu, zawsze wyjeżdżał, taką miał pracę. Nic nie zmieniały fakty, że codziennie dzwonił, wysyłał listy, kartki z kolejnych miejsc, na nic zdały się upewnienia, że bardzo kocha całą rodzinę. Tydzień przed ich szóstą rocznicą ślubu Angela złożyła papiery rozwodowe. Pozytywnie rozpatrzone, ojciec dwójki dzieci nie miał o czym rozmawiać. Wyprowadził się tuż po powrocie do Wiednia, przy czym dowiedział się, że dzieci noszą od teraz nazwisko matki.
Otrząsnęła się ze stanu zamyślenia, nie lubiła przypominać sobie tej opowieści. Usłyszała donośny gwizd, wydobywający się z krtani Willa. Uśmiechnął się pocieszająco, w zamian otrzymał grymas, nieudany, wymuszony wyraz radosnej twarzy. Okręciła się wokół własnej osi, powoli zmierzając ku szatni. Zastała w niej już brata, który też czuł ból, który sprawiła wizyta ojca. Oboje czuli to samo, nie mieli z nim nigdy dobrego kontaktu, ale nie mieli też ku temu żadnej okazji. Matka potrafiła chronić ich od Johanna bardziej niż od zabójców.
Ściągnęła łyżwy i strój, zastępując go swetrem i leginsami. Niechętnie wyszła z budynku na świeże, zimne powietrze, otulające ją swoim mrozem niczym szalik. Tata. Tatuś. Tatulek. Nie czuła potrzeby wołania do niego tych wszystkich określeń, biegnąc i rzucając mu się w ramiona. Nie, to nie taka bajka. Johann stał przy słupie zakończonym dużą, jasno świecącą lampą, energicznie wymachując rękami i mówiąc jakby do siebie. W rzeczywistości rozmawiał przez telefon, przez ledwie widoczną słuchawkę. Rodzeństwo podeszło do mężczyzny, Emily klepnęła go w ramię, a Will powiedział niemalże bezgłośnie „Nic się nie zmieniło. Trzy minuty po nas”. Nie chcieli, żeby ktoś skojarzył ich z t y m człowiekiem. Przynajmniej nie teraz, nie byli przygotowani.
Jadąc do domu nie odezwali się do siebie ani słowem. Dziewczyna cicho nuciła piosenkę z układu, chłopak uważniej niż zwykle obserwował drogę. Mocno zaciskał palce na kierownicy, tupiąc nogą rytm nuconej piosenki. „Zaleta automatu. Mogę sobie tupać” – stwierdził dziecinnie, nie przestając. W południe było dużo bardziej tłoczno niż rankiem, dojechali dopiero po trzydziestu minutach. Emily wysiadła chwytając torbę z łyżwami i idąc szybkim krokiem do domu, Will w tym czasie zaparkował samochód na podjeździe. Siedział nieruchomo, jakby w odrętwieniu, aż w końcu uderzył pięścią w klakson, przez co cała ulica usłyszała długi, nieprzyjemny dźwięk.
Czekali na matkę i ojca, nie lubili ich konfrontacji. Ostatnio, rok temu zachowywali się jak dwa psy zarażone wścieklizną. Oby tym razem tak nie było. Dziewczyna wtuliła się w rękę brata i cicho zapytała:
CZYTASZ
RINK - ski jumping Austria team story [end]
Fiksi PenggemarDwudziestoletnia łyżwiarka będzie miała przerwę w tym co kocha najbardziej. Niebieskooka blondynka, której ten sport jest pasją i celem w życiu, jest do tego zmuszona. Te „ferie” spędzi z ojcem, z którym nigdy nie miała zbyt dobrego kontaktu. Jego p...