Rozdział 13

392 18 4
                                    


Nie mogłam powstrzymać się, on tak cudownie w tym wygląda, będzie przypał, czuję to, ale jest to silniejsze ode mnie.

- A ty Ramico, czemu tu trafiłaś? - zapytał się mężczyzna w okularach.

- Jestem wrobiona w morderstwo i nie dawno uciekłam z stąd, więc tak szybko stąd nie wyjdę - powiedziałam przestraszona. Taeyong patrzył na mnie z podniesioną brwią.

- A czemu uciekłaś?

- Miałam bardzo sprawę do narzeczonego - skłamstwo.

- Bierzesz ślub?

- Miałam, zerwałam zaręczyny, ale nie chcę mówić o swoim prywatnym życiu.

- Często musimy pytać o prywatne sprawy więźniów, żeby zobaczyć kim byli.

- Rozumiem.

- A gdzie pracowałaś?

- Pracowałam w firmie, która była pod skrzydłami największej firmy korporacyjnej.

- To też miałaś dobry dochód, a miałaś tam wrogów?

- Nie miałam wrogów, była jedna taka dziewczyna, która zazdrościła mi tego, że miałam większe stanowisko niż ona, ale dłużej od niej tam pracuję, wiec nie dziwi mnie to.

- Może ona cię wrobiła?

- Nie, mimo że dokuczała to nie sądzę, żeby była do tego zdolna. Z jednej strony, szef nie należał do osób lubianych, zwłaszcza przez chłopaków. Szef lubiłał patrzeć się na... młode piersi.

- Dobrze, Taeyong, możesz nam pokazać nam swoich więźniów?

- Tak, oczywiście - powiedział i prowadził nas do korytarza gdzie znajdowały się cele.

Zaczęli powoli wchodzić do każdej celi, no to im zajmie jakieś dwieście lat. To jest dopiero korytarz A, a takich korytarzy jest jeszcze pięć. Po zwiedzeniu wszystkich cel, poszli na stołówkę, na posiłek.

- Nasi kucharze bardzo starają się, gotują tylko na świętych warzywach oraz produktach - powiedziała Irene.

- Nic, z papierka? - zapytał młody mężczyzna.

- Nie, Taeyong nie dopuścił by do tego - ten tylko lekko się zaśmiał i opuścił głowę, reszta zaczęła się śmiać, nawet goście.

Zaczęłam dziubać jedzenie, oni dalej zaczęli gadać o swoich tematach.

- Wszystko w porządku? - zapytał mnie młody mężczyzna.

- Tak, ... Nie jestem za bardzo głodna dlatego - spojrzałam w oczy młodemu mężczyźnie.

- To źle, wystarczy, że jesteś strasznie chuda.

- Miałam ostatnio zły okres i nie myślałam za bardzo o jedzeniu.

- To źle, jedzenie i picie jest najważniejsze - wziął mój widelec z nabrał jedzenie i podał mi go, ja tylko uśmiechnęłam się do niego.

Zauważyłam jak Taeyong podejrzanie przyglądał się naszej dwójce. Głównie to do mężczyzny wysyłał zło wrogie spojrzenie. Jisoo chwyciła jego dłoń  oraz zaczęła go zagadywała.

O osiemnastej w końcu już sobie pojechali. Czekaliśmy na Taeyonga przy drzwiach. W końcu wszedł i stanął przed nami z opuszczoną głową.

- I co? - zapytał się Shownu.

Podniósł głowę do góry z uśmiechem.

- Zrobiliśmy wielke wrażenie!

Wszyscy się cieszyli. Patrzyłam na nich z uśmiechem. Po krótkim namyśle ruszyłam do swojej celi zostawiając ich samych, niech cieszą się z sukcesu.

Weszłam do celi i od razu położyłam się na łóżku, leżałam na boku, a twarzą do ściany. W pewnym momencie poczułam jak łzy kręcą się przed oczami, to wszystko przez Ayato. Był jedyną osobą, na której mogłam polegać. Rodzicie nie chcą mnie widzieć, bo trafiłam do więzienia, siostra mnie nie odwiedzi, jest za granicą, a z bratem nie miałam dobrych kontaktów, więc nie liczę nawet na niego. Przychodzi mi plan, zaciągnąć się do wojska, może mnie przyjmą? Do pojedynczych łez doszedł cichy szloch, poczułam jak ktoś dotyka mnie w ramię. Odkręciłam się w stronę drzwi, i wtedy zobaczyłam Taeyonga. Było widać po nim, że martwił się.

- Czemu sobie poszłaś i czemu płaczesz? - pytał, głaszcząc mnie po ramieniu.

- Pomyślałam, że ty i twoi towarzysze razem będziecie świętować, to po co ja tam jeszcze. To drugie, to mam ochotę o tak o wypłacać się - powiedziałam, siadając na przeciwkoniego.  Kolejna łza spłynęła mi po policzku.

- Z tym nigdy tobie nie uwierzę - powiedział, kładąc dłoń na moim kolanie.

- Boli mnie fakt, że w tej chwili szykowałabym salę ślubną oraz zapraszała gości na nie. Teraz będę musiała mamę po prosić o numery i wszystko odwołać, przez te zerwane zaręczyny.  I przez nie straciłam jedyną osobę, na której mogłam polegać. Tak dobrze mnie znał jak nikt, nawet matka z nim przegrywał, jeśli chodzi o to, kto najlepiej mnie zna... Teraz to więzienie stało się moim nowym domem.

- Zawsze masz nas, a zwłaszcza mnie. Możesz zawsze liczyć na nas - przytulił mnie mocno.

- I co z tego, jak za te dwa i pół lat wyjdę stąd? Nasze kontakty się urwą.

- Będziesz mogła zamieszkać u ...

- Myślałam o wojsku.

Chłopak patrzył się na moją twarz jak bym właśnie uczyniła to morderstwo, z którego właśnie wyrażaliłam się.

- Samantha...  - posunął mnie od siebie, aby spojrzeć na moją twarz.

Zdziwiło mnie to, że powiedział do mnie po imieniu. Pytająco patrzyłam na jego twarz i te zabójcze ciemne oczy jak noc.

- Ja... - zaciął się kiedy spojrzał w moje oczy.

- Taeyong, choć czekamy tylko na ciebie - przyszła dziewczyna z fioletowymi włosami.

- Już idę.

- A jej co się stało?

- Nic ważnego - powiedziałam, odsuwając się od niego.

- Jestem Yeri.

- Miło mi - rzuciłam, tylko sztuczne uśmiechnęłam się do dziewczyny.

- No choć?

Młody mężczyzna patrzył na mnie jakby nie mógł uwierzyć w moje zachowanie. Wyglądał jakby czegoś oczekiwał. Dziewczyna chwyciła jego dłoń i prowadziła do drzwi. Oboje zniknęli za metalowymi drzwiami. Poczułam się jakby w tej chwili zabrali mi coś bardzo ważnego, moje jedyne oparcie. Postanowiłam się przeszukiwać do snu, oczywiście dalej płakałam przez moje duże szczęście do życia.

Te dwa tygodnie minęły jak na zgiecie małego palca. Dziś jest moja rozprawa i ciekawi mnie ile dostanę na odsiatke.

𝑳𝒐𝒗𝒆 𝑴𝒆 ~ 𝑻𝒂𝒆𝒚𝒐𝒏𝒈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz