13 Jak długo już jesteś suką?

501 21 1
                                    

- Życz mi powodzenia, Mała- Syriusz błysnął tym swoim olśniewającym uśmiechem, kiedy zatrzymaliśmy się przed szatnią dla graczy.

Za chwilę miał się odbyć pierwszy w tym roku mecz pomiędzy Gryffindorem, a Ravenclawem.

Wszyscy uczestnicy zniknęli już w pomieszczeniu, a Lily czekała na trybunach zajmując mi miejsce. Ja miałam już nawet czerwono złote barwy namalowane na twarzy. 

Syriusz dalej miał częściowo czerwone włosy. Głównie na końcówkach. Ale przez to jego włosy wyglądały tak ogniście. Seksi. 

Czyli w sumie jak zawsze.

Odprowadziłam go do szatni bo... eee nie wiem w sumie. Bo tak.

- Powodzenia- mruknęłam poprawiając ten głupi szalik. On wkurzał mnie tak samo jak sweter. Postanowiłam go zdjąć.

Syriusz przewrócił oczami.

- Tak naprawdę, żebym wiedział, że chcesz żebym wygrał.

Uniosłam brwi.

- A chcę?- zażartowałam.- No dobra.

Tak właściwie to nie wiem co mi odbiło. Zanim zdążyłam się nad tym głębiej zastanowić zarzuciłam mu ręce na szyję i ucałowałam lekko w policzek.

- Wygraj to Łapcia- powiedziałam mu do ucha, a następnie odsunęłam się lekko.

Syriusz przyglądał mi się tak jakoś dziwnie. Dopiero wtedy trochę dotarło do mnie jak to wszystko wyglądało. Chyba się zarumieniłam, dlatego odwróciłam lekko głowę i udałam, że swędzi mnie skroń dzięki, czemu mogłam zakrywać jeden policzek.

- Jasne, wygram- powiedział lekko marszcząc brwi i zniknął w szatni.

Spojrzałam zaskoczona na drzwi. Zachowywał się jakby coś go uraziło. Zastanawiając się, o co chodzi ruszyłam w stronę trybun Gryffindoru. Zupełnie nie miałam pojęcia.

-Wszystko okej?- zapytała Lily patrząc na mnie zdziwiona, kiedy już ją znalazłam.- Wyglądasz jakby cię ktoś skonfundował.

- Tak po prostu się zamyśliłam- powiedziałam.

Po chwili na boisko wyszły obie drużyny i stadion wybuchł okrzykami kibiców.

Mecze Quidditcha zawsze były strasznie emocjonujące. Szczególnie gdy w jednej z drużyn grają twoi przyjaciele. 

Dlatego razem z Lily darłyśmy się niemal bez przerwy. Coś czułam, że jutro nie będziemy mogły mówić. Serce biło mi jak oszalałe z emocji chociaż nawet nie grałam.

James po protu wymiatał. Nie bez powodu był kapitanem Gryffindoru. Syriusz grał nie wiele gorzej. Ogólnie drużyna naszego domu spisywała się świetnie, tylko McLaren dalej nie złapał znicza.

Prowadziliśmy dziewięćdziesiąt do dziesięciu, ale to dalej za mało żeby wygrać, jeżeli Ernie nie złapie znicza.

- Dalej James! Wygracie to!- darłam się na całe gardło.- Dawaj Łapa!

krzyknęłam przerażona, kiedy tłuczek minął chłopaka o zaledwie kilka cali. Ja kiedyś wysiądę przez tą grę.

- Złap tego głupiego znicza McLaren!- krzyczała Lily podskakując koło mojego boku.

- Potter znowu przy kaflu- słychać było dalej głos komentatora.- Leci w stronę bramek i... Gol! Proszę państwa przepiękna akcja ścigającego Gryffindoru! Gryffoni miażdżą krukonów, ale znicza dalej nie widać! Jeszcze wszystko może się zmienić.

Rozgrywka trwała w najlepsze, a moje nerwy zaczynały powoli wysiadać

- Łapa! Dalej! Dalej!- darłam się skacząc razem z rudowłosą do chłopaka, który leciał z kaflem pod pachą- Dajesz!!! Taaaaak!!!- wydarłyśmy się, kiedy kafel przeleciał przez jedną z pętli.

I Dlatego Właśnie Lubię Wanny || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz