Niespokojnie bębniłam palcami o blat stołu. Idiotom znowu odwaliło. Teraz zostało tylko czekać na nieuniknione, a wtedy ja muszę tylko przeciąć ten sznurek i tyle.
Byleby nie pomylić tego sznurka z tym, który podtrzymuje żyrandol. Nagle, mniej więcej w połowie obiadu James wstał, a następnie wszedł na ławę, a później na stół.
W tym momencie cieszyłam się, że zdążyłam zjeść swoje kurczaki. To niehigieniczne jak ktoś chodzi w butach po blacie na którym inni jedzą.
Chłopak zastukał łyżeczką w szklaną szklankę, ponieważ nie miał do dyspozycji kieliszka, a następnie poczekał, aż wszystkie głosy umilkną. O dziwo nawet ślizgoni i nauczyciele się uciszyli.
- Witajcie panie i panowie, damy i dżentelmeni, profesorzy i profesorki, uczennice i uczniowie... - Remus mocno szturchnął Jamesa w nogę na co ten odchrząknął.- No tak, jak wiecie mamy dzisiaj czwartego października, bardzo szczególny dzień.
Uczniowie rozglądali się po sobie nie wiedząc co się dzieje. Zapewne zastanawiali się co takiego niezwykłego jest w czwartym października.
- Czy można prosić tutaj na środek panią profesor McGonagall?
Nauczycielka była tak zaskoczona, że bez oporów dała się poprowadzić Syriuszowi na stołek ustawiony przed stołem nauczycielskim.
- O tuż jak wszyscy pamiętają- wrócił do swojej przemowy James, choć tak naprawdę prawie nikt nie pamiętał.- Dzisiaj nasza droga profesorka, najwspanialsza nauczycielka transmutacji, kochana opiekunka najlepszego z domów- Gryffindoru, ulubiona przez uczniów osoba grona pedagogicznego, niezastąpiona czarownica...- Remus ponownie mocno szturchnął Jamesa w nogę.- Obchodzi dzisiaj swoje urodziny!
Razem z Huncwotami zaczęłam głośno klaskać i wiwatować, a po chwili reszta uczniów do nas dołączyła ogarniając w końcu, o co chodzi w przemowie Rogacza.
Sam Dumbledor niemal dorównywał entuzjazmem Huncwotom.
W tym momencie ja rzuciłam dyskretne zaklęcie przecinające sznur. Na szczęście nie był to ten od żyrandola i za McGonagall rozwinął się ogromny kolorowy transparent z napisem ,,Wszystkiego Najlepszego Profesor McGonagall!!!".
Trudziliśmy się nad nim parę godzin, a żeby go tam zawiesić kolejną godzinę. Ale widząc jednocześnie zaskoczoną i wzruszoną minę profesor McGonagall stwierdziłam, że było warto. Łapa włożył jej na czubek tiary tą śmieszną, kolorową czapeczkę, a reszta Huncwotów zachęciła uczniów aby wstała. Niektórych dyskretnymi kopniakami. Ja również wstałam na ławkę i już po chwili cała wielka sala zagrzmiała radośnie:
,, sto lat, sto lat
niech żyje, żyje nam..."
Nawet nauczyciele z Dumbledorem na czele wstali i dołączyli się do chóru.
Widziałam jak profesor McGonagall ociera łzy, więc Remus podał jej taktownie chusteczkę. Uśmiechałam się patrząc jak Łapa daje nauczycielce wielki bukiet kwiatów, na który złożyli się wszyscy Huncwoci i mówi coś do niej z uśmiechem, na co kobieta się roześmiała machając ręką.
Ruszyłam w jej stronę żeby złożyć jej indywidualne życzenia. W końcu profesor McGonagall była naszą zastępczą matką już szósty rok. Może i była surowa, ale o nas dbała.
- Też się chciałam dołączyć do życzeń- powiedziałam, kiedy przepchałam się już do nauczycielki.- Chciałam oprócz szczęścia i zdrowia życzyć cierpliwości do nas wszystkich, a szczególnie dla tych tutaj- wskazałam na Huncwotów, którzy udali obrażonych, a McGonagall się roześmiała.
CZYTASZ
I Dlatego Właśnie Lubię Wanny || Syriusz Black
FanficCo powiesz na nieregularne ataki bólu w zamian za zabójcze wcięcie w tali, tyłek mogący reklamować stringi i nieskazitelną cerę połączoną z rysami twarzy, których nie powstydziłaby się sama Afrodyta? Chyba brzmi nieźle, a przecież i tak nie będzie...