Przyłożyłam zimne ręce do skroni, aby ulżyć mojej bolącej głowie. Czułam się jak po całonocnej imprezie, a ostatnio starałam się z tym przystopować, w końcu to klasa maturalna.
Przewróciłam się na łożku, nakrywając się kołdrą na głowę. Pierwsze promienie słońca już zaglądały do mojego pokoju na poddaszu. Za dwie godziny będę już w szkole na lekcjach.-Catherine! Wstawaj! Już szósta!- zawołała mnie moja przybrana matka.
Zsunęłam się z łóżka, jeszcze raz rozmasowując skronie.
Jeżeli nie był to kac, to została tylko jedna opcja. Dhampirzy wykrywacz niebezpieczeństwa.
Nigdy jeszcze tak mi nie dokuczał.
Poszłam do łazienki i przepłukałam twarz wodą, mając nadzieję, że świdrujący ból w czaszce ustanie.Szybko ubrałam się w czerwoną koszulkę i czarne spodnie. Na szybko splotłam niechlujny warkocz, wplatając w niego szkarłatną wstążkę.
Już miałam wsiąć plecak wypakowany po brzegi książkami, ale coś w środku mówiło mi, że dzisiaj mi się nie przydadzą. Podniosłam plecak do góry dnem, pozwalając zawartości się wysypać. Czas na spakowanie przydatnych rzeczy.
Podeszłam do małej, lekko obluzowanej deski w podłodze i podważyłam ją długopisem, który wypadł z plecaka.
Po chwili mocowania się z podłogą, ukazał się mój mały składzik z najpotrzebniejszych rzeczami, których moi prawni, śmiertelni opiekuni na pewno by nie zaakceptowali.
Cztery magazynki z nabojami do mojego ukochanego Colta 1911, srebrny sztylet, kilka butelek krwi i sam Colt 1912.Wszystkie te rzeczy wylądowały w plecaku, zapełniając go do połowy. Wrzuciłam też kilka koszulek, skórzaną kurtkę i dwie litrowe butelki wody, które akurat miałam w pokoju.
Wychodząc zabrałam jeszcze telefon z półki.
Z tak zapakowanym plecakiem zeszłam do kuchni, gdzie czekała na mnie Martha i Andrew, moi „rodzice".Tak naprawdę moja matka, zmarła przy moim porodzie, a ojciec nie chciał wychowywać potwora, jakim rzekomo jestem ja.
Oboje byli śmiertelnikami, ale mamę w przeddzień moich narodzin ugryzł wampir. W ten sposób stałam się w połowie wampirem. Tak zwanym dhampirem.
-Nie zostaniesz z nami na śniadaniu Catherine?- zapytał Andrew- Martha przyrządziła przepyszne naleśniki.
-Sorki, Drew, ale umówiłam się dzisiaj wcześniej z Lee- skłamałam szybko. Tak naprawdę chciałam po prostu sprawdzić czy dhampir z sąsiedztwa też odczuwa nadchodzące zagrożenie.
Szybko skierowałam się do domu przyjaciela. Państwo Nixonowie mieszkali w ogromnej drewnianej posiadłości, która pewnie pamietała jeszcze dawne czasy. Jednak wnętrze było najbardziej nowocześnie urządzonym domem jaki w życiu widziałam. Najnowsze technologie. Kino domowe. Basen.
Lee Nixon zdecydowanie należał do wyższej klasy społecznej niż większość uczniów Granbury High.
Jego ojciec był najprawdziwszym wampirem, który pamiątał takie wydarzenia jak Wielka Wojna Rasowa, znana wśród śmiertelników jako Wojna Secesyjna, a matka była zwykłą śmiertelniczką o delikatnej urodzie i prawie białych włosach.
Zapukałam cicho do drzwi. Po chwili otworzył mi wysoki mężczyzna w średnim wieku. Jeden ze służby Nixonów.
-Panicz Lee jest w swoim pokoju, zapewne jeszcze śpi- uśmiechnął się do mnie życzliwie i przepuścił mnie w drzwiach.
Weszłam po stromych schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowały się sypialnie gościnne i pokój Lee. Przeszłam przez korytarz i stanęłam pod drzwiami mojego przyjaciela. Zapukałam, a kiedy usłyszałam znajomy głos przyjaciela, pozwalający na wejście do pokoju, przekręciłam pozłacaną gałkę i weszłam do środka.
CZYTASZ
Apocalypto
Fantasy„Tak naprawdę moja matka, zmarła przy moim porodzie, a ojciec nie chciał wychowywać potwora, jakim rzekomo jestem ja. Oboje byli śmiertelnikami, ale mamę w przeddzień moich narodzin ugryzł wampir. W ten sposób stałam się w połowie wampirem. Tak zwa...