{17} Czy w Teksasie żyją tygrysy?

17 2 18
                                    

Milo's POV

Jessica leżała wtulona we mnie, tak, jak niegdyś Cat. Cholera, dlaczego ja to zrobiłem? Przecież jestem z Cat... Byłem z Cat... Już sam nie wiem. Jestem okropnym chłopakiem.

Ostrożnie wstałem z łóżka, nie mogę tak leżeć z kimś, kogo Cat nienawidzi. Pradopodobnie nie mogłem też robić z nią innych rzeczy, które zrobiłem.

Do pokoju wpadało księżycowe światło, była piękna bezchmurna noc. Podszedłem cicho do okna, aby popatrzeć na las oblany srebrzystym światłem.

Nagle coś uderzyło w moje okno, nie na tyle mocno, żeby je wybić, ale i tak zrobiło niemały hałas. Na szczęście Jessica się nie obudziła. Już wiedziałem, co to jest. Nietoperz. Otworzyłem okno, aby wpuścić zwierzątko do środka. Złapałem je i odwiązałen od niego złożoną kartkę. Rozprostowałem list.

„Myślałem, że udajemy, że się nie znamy. Od trzech lat nie napisałeś do mnie nic, a teraz błagasz o pomoc dla swojej dziewczyny?

Zmieniłem się. 3 lata temu, po tym feralnym dniu, moja własna matka wyrzuciła mnie z domu i zagroziła, że jeżeli wrócę to mnie zabije. Moja matka. Przez te 3 lata żyłem na ulicy. Sam. Niechciany. Niekochany. Niewidzialny. Poddałem MU się. Dla mnie już nie ma ratunku, ale jeżeli tą twoją dziewczynę da się uratować to pomogę. ON też pomoże. Głównie ON.

Jest tylko jeden haczyk. Nic nie jest za darmo, ale już za późno, żebyś odmawiał. Kiedy to czytasz jestem już w Austin. Cena będzie najwyższa, ale dopiero w dzień zapłaty dowiesz się co to będzie."

Przeczytałem wiadomość kilkakrotnie. Nie wiem czy to był dobry pomysł prosić go o cokolwiek. To był potwór, który mógł zażądać w zamian wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. Chyba zapomniałem jak niestabilny potrafi być mój brat. Tak to jest, kiedy masz dosyć poważne skrzywienie psychiki.

No cóż, już za późno, żeby się wycofać.

Cat's POV

Odłamałam kolejny kawałek suchego chleba, po czym włożyłam go do ust. Jeżeli mam to jeść przez cały czas to mam nadzieję, że Milo jest już w drodze. Musi być.

-To jest okropne- powiedziałam do blondyna, który siedział przy wejściu do „klatki"- Jak ja mam to jeść? To jest za twarde.

-Nie marudź- odparł Kevin- Lepiej żebyś coś dzisiaj zjadła. Od dzisiaj zaczynasz... Chris przyjdzie po ciebie wieczorem.

-I dopiero teraz mi o tym mówisz?- zapytałam z wyrzutem- Dlaczego?

-Uwierz mi- spojrzał na mnie przepraszająco- Robiłem co mogłem, aby odwlec to wszystko od ciebie, ale wiesz jakie są wilkołaki.

-Chcę pobyć sama Kev- westchnęłam- Odejdź stąd.

Blondyn posłał mi współczujące spojrzenie, ale odszedł w kierunku piętrowego budynku, po czym zniknął w obrotowych drzwiach.

Rzuciłam resztakami suchego chleba przez kraty. Miałam już dość tego miejsca. Przez trzy dni żyłam tylko na czerstwy chlebie i wodzie oraz w ciągłym strachu. Jedyne co mnie trzymało przy życiu i normalności to nadzieja, że Milo, Lee i reszta po mnie idą.

Usłyszałam trzepot skrzydeł, tak dawno już przeze mnie nie słyszany, że wydawał mi się obcy. Po chwili kruk o połyskujących czarnogranatowych piórach i oczach jak dwa iskrzące się węgle, dosyć niezgrabnie wylądował przed moim więzieniem. Zapewne rzucony przeze mnie chleb go tu zwabił. Ptak mocnym dziobem odłamał kawałek pokarmu i połknął go w całości. To samo zrobił z kolejnym kawałkiem i kolejnym. Dopiero kiedy się najadł zauważył moją obecność. Wlepił we mnie swoje czarne oczy i przekręcał łeb to w lewo, to w prawo. Coś niepokojącego było w tym kruku. Albo to tylko moja wyobraźnia.

ApocalyptoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz