{2} Nowy dom, nowe problemy

44 4 6
                                    

Ostrożnie nacisnęłam klamkę, aby dostać się do środka. Drzwi były otwarte, co było z jednej strony świetne, ale za to z drugiej nie wiedziałam czy tam ktoś nie mieszka. W domu panował półmrok przez co czułam się trochę mniej odkryta.

Dom był urządzony w staroświeckim, myśliwskim stylu, na ścianach wisiały głowy i poroża zwierząt, a na podłodze przed kominkiem leżała skóra z, prawdopodobnie, dzika. Musiał być to dom myśliwego. Było to możliwe, ponieważ znajdowaliśmy się w jakimś Parku Stanowym.

Po piętnastu minutach chodzenia po wszystkich pokojach, stwierdziłam, że nikogo nigdzie nie ma, a meble pokryte są grubą warstwą kurzu.

Wyszłam na zewnątrz, gdzie reszta towarzyszy siedziała i oczekiwała na mój powrót. Większość rozmawiała i śmiała się, jakby zagrożenie ze strony żywych trupów wogóle nie istniało.

-Możemy tu zostać- oznajmiłam.

Po chwili wszyscy już siedzieli w obszernym salonie i rozmawiali w najlepsze. Ja natomiast czułam się okropnie zmęczona i zirytowana obecnym dniem, dlatego nie uczestniczyłam w dalszej integracji grupy. Zwłaszcza, że musiałabym dalej obserwować Lee i Ann razem.

Weszłam do pierwszej lepszej sypialni. Naszczęście dom był dosyć sporych rozmiarów z dużą ilością pokojów, dlatego nie musiałam martwić się, że będą z tym jakieś problemy.

Od razu rzuciłam mój plecak w kąt, a sama położyłam się na łóżku. Próbowanie byciem liderką, było okropnie wykańczające, zwłaszcza gdy odpowiedzialność za całą grupę spadała na mnie.

Po głowie krążyły mi słowa Lee, po tym jak ujrzeliśmy przez okno pierwsze zombie.

„Przebrniemy przez to razem".

Razem.

Razem.

Tylko, że od tego czasu nie zwrócił na mnie uwagi, nie odezwał się. Skupił sie dużo bardziej na nowo poznanej Ann, niż na najlepszej przyjaciółce.

Ogarnęła mnie fala frustracji i złości.

Z oczu, mimowolnie, popłynęły łzy.

Leżałam tak i płakałam w poduszkę jak jakaś nastolatka z serialu obyczajowego.

Na dworze zapadł już zmrok, a rozmowy i śmiechy na dole powoli cichły. Nagle drzwi do mojej sypialni się otworzyły, wpuszczając do ciemnego pokoju światło. Nie mogłam pokazać, że płaczę, ktokolwiek by to nie był, pomyślałby, że jestem słaba, dlatego przycisnęłam się mocniej do poduszki.

-Cat... Wszystko w dobrze?- zapytał dobrze mi znany głos, białowłosego dhampira.

-Jest tak dobrze, że aż płacze- wtrącił uszczypliwie okularnik- I to z Twojego powodu Lee. Twojego i Ann.

-Wyjdźcie stąd- przez poduszkę, mój głos był stłumiony- Obydwaj.

-Ale Cat...- Lee próbował zapewne się tłumaczyć.

-Już- warknęłam- Wracaj lepiej do swojej Ann, bo jeszcze coś jej się stanie.

Chwilę później usłyszałam jak drzwi zamykają się z głośnym trzaskiem, ponownie pogrążając pokój w całkowitej ciemności.

-Chyba się trochę wkurzył- stwierdził Milo, który najwidoczniej został w pokoju- Jeżeli chcesz o tym pogadać to...

-Ciebie też się to tyczy Anderson. Wyjazd.

-Ale mówię serio, lepiej ci będzie jak z kimś o tym porozmawiasz.

-Niby o czym?- syknęłam rozdrażniona.

ApocalyptoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz