{12} Pożar

15 3 2
                                    

Cat's POV

Postanowiłam już dzisiaj nie wychodzić z pokoju. Miałam ich wszystkich serdecznie dość. Szczególnie Milo, który przez cały dzień nawet do mnie nie zajrzał. Całe szczęście, że Lee dotrzymywał mi towarzystwa przez cały ten czas.

-Jak myślisz co będzie dalej?- zapytałam- Przecież nie będziemy tu mieszkać wiecznie.

-Masz rację Cat. Zapasy w Granbury powoli się kończą. Do tego jeszcze te nieszczęsne wilkołaki. Przy pierwszej lepszej okazji trzeba będzie znaleźć coś lepszego- uśmiechnął się- Co powiesz na Los Angeles?

Lee dobrze wiedział, że miałam w planach przeprowadzkę do LA, kiedy tylko zdam wszystkie egzaminy. Miał tam pojechać razem ze mną, aby dotrzymać mi towarzystwa w wielkim mieście.

-Myślisz, że damy radę tyle przejść? To ponad 1000 mil stąd- zdziwiłam się.

-Jakieś trzy tygodnie drogi- wzruszył ramionami- Dalibyśmy radę. Na pewno.

-W takim razie trzymam cię za słowo Lee- zaśmiałam się- Chcę zobaczyć Hollywood.

-Zorganizujemy sobie malowniczą wycieczkę podczas apokalipsy- zaśmiał się- Wszystko będzie wyglądać jak plan filmowy „The Walking Dead".

Nagle na dole usłyszeliśmy jakieś krzyki i dźwięk rozbijanego szkła. Obydwoje poderwaliśmy się z łóżka i ruszyliśmy w stronę drzwi.

Wyszliśmy ostrożnie na schody. Głosy zdecydowanie nie należały do żadnej osoby z ekipy. Wiedziałam co to oznacza. Wilkołaki.

Wyjrzałam zza rogu, to co tam zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach.

Pod ścianą byli ustawieni wszyscy,oprócz mnie, Lee i Dylana, którego nie było widać od naszej porannej kłótni.

Dwóch rosłych mężczyzn-wilkołaków chodziło wzdłuż ściany z pistoletami, po kolei przykładając broń do pleców przyjaciół. Na szczęście nie strzelali.

Musiałam coś wymyślić. Od tego zależało życie Milo i innych.

-Co robimy?- zapytałam niemal bezgłośnie.

Lee wzruszył ramionami.

Potrzebujemy czegoś co odciągnie ich uwagę. Można było by czymś rzucić albo krzyknąć... Zanim jednak zdążyłam się zastanowić do domu wpadł brązowy wilk. Dylan.

Rzucił się na plecy jednego z oprawców i złapał zębami za kark. Drugi od razu ruszył na pomoc, swoimjemu towarzyszowi, przemienił się w szarego wilka i skoczył na Dylana. Było już jednak za późno, brązowy wilkołak zacisnął szczęki na szyi ofiary, po czym rozległo się chrupnięcie. Mężczyzna upadł na ziemię. Zapewne martwy.

To dało nam pewną przewagę. Korzystając, że został już tylko jeden z włamywaczy, Troy, Rita, Sarah, Kayden i Britney przemienili się w wilki. I rzucili ma pomoc Dylanowi, który walczył z tym drugim.

Po chwili szary wilk padł na ziemię, krwawiąc z licznych ran.

Zbiegłam z Lee ze schodów, dołączając do reszty przyjaciół.

-Jakoś się udało- westchnął Nate- Oczywiście dzięki wilkołakom.

-To chyba jeszcze nie koniec...- Milo rozejrzał się czujnie na boki.

Dokładnie w tym momencie, wyczułam zapach ogniska. Coś się paliło.

-Dom się pali!- krzyknęła Emily.

Faktycznie, za oknem szalały płomienie. Co gorsza, okna były porozbijane, przez co ogieniem zajęły się już firanki.

Pobiegłam przodem w stronę głównego wyjścia z domu, ale tam także czaiły się płomienie.

ApocalyptoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz