LXXIX. Szczęście

382 37 15
                                    

ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY DZIEWIĄTY

Szczęście


30 marca

poranek

Arashi



Suiren obudziła się szczęśliwa. Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu, otworzyła rano oczy z poczuciem niezmierzonej radości, która zdawała się ją wypełniać od palców stóp po same końcówki włosów. Otumaniona tym uczuciem, nawet nie pojęła w pierwszym odruchu, gdzie się znajdowała. Chcąc zaś podnieść się do siadu, z lekkim zdumieniem zdała sobie sprawę, że coś jej w tym przeszkadza. Czy może raczej ktoś.

Suiren, uniosła się wobec tego niezdarnie na łokciach i otworzyła szerzej oczy, gdy w końcu nawiązała łączność z rzeczywistością. W tej samej chwili opadła z powrotem na poduszki i uśmiechnęła się głupio w stronę sufitu.

Tuż obok niej, na wpół wtulony w jej bok, spał sobie w najlepsze Madara Uchiha – jej mąż. Oboje znajdowali się natomiast w pokoju Uchihy, który podobnie jak sypialnie innych członków Akatsuki mieścił się w posiadłości pana Daimyo.


Suiren westchnęła cicho i przekręcając się nieco w bok, spojrzała na pogrążonego we śnie Madarę, zauważając mimowolnie, że był to pierwszy raz, gdy widziała go w podobnym stanie. Znaczy, okej, widziała go już podczas snu i to niejednokrotnie podczas ich wspólnej podróży, ale Madara nosił wtedy maskę Tobiego. Wobec czego, Suiren jeszcze nigdy nie widziała jego śpiącej twarzy.

I nawet nie podejrzewała, ile w ten sposób traciła.

Bo to, że Madara był przystojny, to wiedziała doskonale, ale nigdy, przenigdy nie przyszłoby jej na myśl, jak cudowny widok prezentowało jego uśpione oblicze.

Tak niemożliwie spokojne i nieskalane, niczym dzieło największych mistrzów rzeźbiarstwa. Emanowało przy tym zaskakującą wręcz szlachetnością i czymś, czego Suiren nie potrafiła nawet nazwać. Czymś, co jednocześnie sprawiło, że nie potrafiła oprzeć się pokusie i pochylając się nieznacznie w jego stronę, dotknęła jego ciepłego policzka. Przejeżdżając po nim samymi opuszkami palców, dotarła do jego zmierzwionej grzywki i odgarnęła ją delikatnie do tyłu, przeczesując jednocześnie jedwabiście miękkie kosmyki. Westchnęła przy tym lekko, wciąż nie dowierzając, że tak to się wszystko potoczyło. Sakura żyła i miała się naprawdę dobrze, rozwijając swój medyczny talent, a Madara kochał ją tak, jak tylko Uchiha potrafili.


Suiren uśmiechnęła się niewymuszenie i w dalszym ciągu gładząc delikatnie twarz mężczyzny, pomyślała nieoczekiwanie o Naruto. Co prawda już wczoraj te myśli wpadły jej do głowy, ale dopiero teraz dała sobie szanse na ich rozważenie.

Jeśli Tsunade skłamała jej o Sakurze i nie pozwoliła przy tym na spotkanie z Naruto, to mogło oznaczać ni mniej ni więcej, iż młody Uzumaki nie miał zielonego pojęcia o całym tym rozgardiaszu. Nie wiedział o jej ślubie i o tym, że nie siedzi już w więzieniu. To jednak znaczyło jedynie tyle, że Naruto wcale jej nie nienawidził i ich relacja w dalszym ciągu kończyła się na liście, który do niego wysłała tamtej pamiętnej nocy, gdy Naruto wezwał Kasaia i poprosił go o udanie się do niej.

A o więcej Suiren nie śmiałaby prosić. W końcu wszystko było dobrze.


Czerwonowłosa skupiła ponownie wzrok na Madarze, z uwagą obserwując jego długie, czarne rzęsy i obrysowując palcami delikatne zmarszczki wokół jego oczu. Swoją drogą, miał on niezaprzeczalną rację, twierdząc, że przed jego oczami nie było żadnej ucieczki. Suiren za każdym jednym razem zatracała się w nich bez reszty i miała cichą, niezmierzoną nadzieję na przekazanie ich swojemu przyszłemu dziecku. I na samą myśl o tym, że mogłaby kiedyś nosić pod sercem dziecko nikogo innego jak Madary, Suiren cofnęła gwałtownie rękę od jego twarzy i zasłoniła nią sobie usta.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now