Po kilku godzinach zakupów, Wera oznajmiła, że zostanie ze mną kilka dni,więc pod jej domem się rozdzieliliśmy. Poszła po swoje rzeczy. Nie podobał mi się ten pomysł, ale nie miałem na to wpływu... cóż, ona już taka jest. Po 30 minutach Weronika przyszła z wielką walizką i po co tyle tego zabrała? Ehh... chyba nigdy jej nie zrozumiem.
-Sory że tyle czekałeś, ale wybierałam ubrania, które mam wziąść do ciebie,
-Taa......okey..- i jeszcze się tłumaczy...beznadzieja...
-Nie jesteś zły?
-Jasne że nie... -Teoretycznie mógłbym ale nie jestem. W puściłem ją do środka i pokazałem jej pokój gdzie będzie spała, pokój mamy, był nie używany od paru dobrych tygodni. Stwierdziłem, że ten pokój jest najładniejszy i najlepiej, żeby tam spała Weronika. Oczywiście posprzątałem tam, w razie gdyby ktoś miał przyjść i zabrać rzeczy mamy. Dużo czasu spędzała w pracy, ale zawsze miała czas dla mnie. Dużo pieniędzy jak to mama powtarzała zostało po ojcu, więc na wszystko nam wystarczyło, bo wiem tata pochodził z bogatej rodziny, ale i tak pracowała. Po jego śmierci rodzina taty wyparła się nas twierdząc, że to nasza wina.
-Halo...? Odpowiesz na moje pytanie?! -Usłyszałem głos Weroniki.
- Co chcesz?
-Ehhh.. pytałam się Ciebie dziesięć razy czy znasz film pt. The War Of Love?
-Przepraszam... zamyśliłem się... i nie, nie znam tego filmu.
-Ta... zadzwoniłam do pizzeri i przywiozą nam margerittę za pół godziny
-Okej...
Zapadła między nami cisza, nie lubię ciszy, tak jak i zaczynać rozmów. Zawsze z tego co pamiętam, to mój rozmówca zaczynał rozmowy. Gdy nastawała cisza zawsze miałem plan B, czyli pójście gdzieś indziej. No tu nie miałem zbyt wielkiego wyboru więc usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Po długim szukaniu w końcu trafiłem na mój ulubiony serial ,,Doctor Candy". Dawno go nie oglądałem, więc tak mnie wciągnął, że nawet nie zauważyłem kiedy moja rówieśniczka usiadła obok mnie.
-Co to? - zapytała z zaciekawieniem.
- To jest mój ulubiony serial ,,Doctor Candy" - uśmiechnąłem się sam do siebie. Nim zaczął się drugi odcinek ,zadzwonił dzwonek do drzwi. Skrzywiłem się i niechętnie poszedłem zobaczyć kto to, był to dostawca pizzy. To był inny koleś niż ten z wczoraj, był wyższy, miał czarne włosy i brązowe oczy. Odebrałem pizze i zapłaciłem mu. Położyłem pizze na stoliku przed sofą.
-Chcesz coś pić?
-No... masz Chice?
-Nie. Przecież wiesz że nie lubię -skrzywiłem się na samą myśl.
-Ugh... to może być woda...
-Dobra.
Po kilku minutach usiadłem na sofie podając jej wodę i talerz oraz sztućce.
-Sztućce? To nie dla mnie. Kiedy się to skończy?
-Nie tak prędko, a co? Już Ci się znudziło?
-Nie...-przewróciła oczami, jak ja nie lubię jej grymasów.
-To co proponujesz? - Spytałem z obojętnością w głosie.
- Może ,,Clever"?
-Ehhh... Obojętnie...
Podałem jej pilot, a ona weszła do internetu i wyszukała ten film.
-To jest mój ulubiony film! A ty masz jakiś ulubiony film?
-Nie... Ja wolę seriale - wiadomo, że miałam, ale znowu by mnie dręczyła, żebym jej powiedział
-Aha - wskazała jakiegoś typa - To jest mój ulubiony aktor! Morthington! Znasz?
- Coś mi się obiło o uszy... to on grał w filmie,,The Guards Of Hamburg"?
-No chyba tak, nie wiem dokładnie.
Tak go ubóstwia, a nie wie w jakich filmach gra. Ciekawe...
-Wiesz że ma być druga część,,Clever"?! Tak się cieszę!
- Skąd mam wiedzieć jak nawet nie wiedziałem tego filmu?
-No to teraz już wiesz! - wyszczerzyła się do mnie.
-Taa...
Wyciągnąłem telefon żeby sprawić godzinę, była 23.48 Jestem ciekaw kiedy ten czas minął... Poczułem, że sen zwycięża ze mną.
-Kiedy będzie koniec?
- Hę...? Aaa... 2 godziny i 42 minuty. A co?
-Nic... -Ziewnąłem od zniechęcenia.
-Śpiący jesteś?
-Nie...
-Yhym... - Wera znów wróciła do patrznia na film, spojrzałem na nią. Wyglądała naprawdę ładnie. Kątem oka zobaczyłem że ktoś się na nas patrzy przez okno, a dokładniej to coś co widziałem dzisiaj przed domem. Obróciłem się do Weroniki. Gdy znowu spojrzałem w te samo miejsce, już nie było tam tej dziwnej istoty. Znów spojrzałem na ledwo przytomną, ale bardzo wciągniętą w historię bohaterów w filmie Weronikę. Postanowiłem to olać i spróbowałem się skupić na filmie, ale nie potrafiłem, ciągle zerkałem w tamte miejsce, gdzie teraz jest ta istota? Co to jest? Czy to naprawdę istnieje czy jest to tylko wytwór mojej wyobraźni? Co "to" tam robiło? Czemu to mi przypominało moją matkę? Co to chce ode mnie? W mojej głowie tworzyły się coraz to nowsze pytania na które nie umiałem sobie odpowiedzieć. Może to przez nią moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej... Może to właśnie przez nią moja mama... nie żyje. Może to ona właśnie była powodem moich cierpień i żalu? A może to tylko moja bujna wyobraźnia i wszystko to moja wina... W tym momencie czułem, że temperatura mojego ciała wzrosła. Weronika na mnie spojrzała.
-Adam, dobrze się czujesz? Jesteś czerwony! - złapała mnie za rękę a drugą rękę położyła na czole- Adam masz gorączkę!
-To nic takiego... zaraz przejdzie -Wiedziałem że nie... Nie chciałem jej martwić.
-Poczekaj chwilę, nigdzie nie odchodź! A gdzie miałbym iść?! - Wymusiłem uśmiech, żeby udowodnić jej że dobrze się czuje. Ona oczywiście nie nabrała się na mój uśmiech szybko wstała i poszła do swojej walizki, która znajdowała się w pokoju mamy. Po kilku minutach wróciła z jakimiś tabletkami. Jej mama pracuje w aptece, wiec dała jej jakieś syropy tabletki... whatever...
- Weź to.
- Po co?
- Po prostu weź! Na wszelki wypadek.
Burknąłem coś pod nosem po czym wiąłem od niej te tabletki i Połknąłem je popijając wodą wcześniej nalaną prze ze mnie. Pomogła mi dojść do łóżka i położyłem się. Po jakiejś godzinie gorączka minęła. Wera poszła do pokoju mamy. Po kilku minutach byłem w świecie snów, a raczej koszmarów...
