Rozdział IX

7 3 0
                                    

Usłyszałem że ktoś obok mnie chodzi. Otworzyłem oczy i obudziłem się w szpitalu. Ten pokój nie przypomina tych ostatnich w których się budziłem. Gdy zauważyła mnie pielęgniarka podeszła do mnie.
-O raju... na prawdę się udało...
Ale co się udało? Podniosłem głowę i od razu poczułem że to był zły pomysł
-Ej spokojnie... -uspokajają mnie pielęgniarka- Miałeś wypadek samochodowy. Przypominasz coś sobie?
- W-wypadek samochodowy?
- No tak... Tir w was wjechał. Ty i twoja mama trafiliście tutaj. Byłeś w śpiączce. Było małe podobieństwo że się obudzisz... Ale jednak.
Do mojej głowy przyszło za dużo na raz informacji... Mój mózg nie mógł ogarnąć co się stało... czy to wszystko co się działo to było spowodowane śpiączka?
- M-moja mama ż-żyje
- Tak. Była tutaj przez cały ten czas. W końcu jakaś dziewczyna która nazywała się Weronika zabrała ja do domu... od tego momentu przychodzą tu 3 razy dziennie.
Nie mogłem w to uwierzyć co słyszałem... Czuje się tak jak bym obudził się po kilkudziesięciu latach snów jak Kapitan Ameryka albo gdybym był z innej planety jak Dr. Who...
-Zaraz wracam idę zadzwonić po twoja mamę.
Po jakiś 10 minutach leżenia samemu w cichym pokoju gdzie o sciany odbijać się dźwięk zegara-co bardzo wkurzało- do pokoju weszła... A raczej wbiegła zapłakany mama która się rzuciła na mnie i zaczęła przytulać i płakać z szczęścia. Jęknąłem i przytuliłem ją. Chwilę po niej do pokoju weszła Weronika i Pielęgniarka.
-Adasiu kochany... jak się czujesz moje mój mały skarbie... tak się cieszę że nic Ci się nie stało...
-Ja też się ciesze ze nic Ci się nie stało, mamo...
-Cześć Adam... -Przysiadła obok nas Weronika - Wiedziałam że dasz sobie radę.
- Dzięki Wera - Uśmiechnęła się oślepiając mnie swoimi białymi zębami
- Jak się czujesz...?
- Teraz już dobrze, mamo...
Dziewczyny siedziały ze mną i rozmawialiśmy. Niestety pielęgniarka nie chciała mnie zostawić ani minuty dłużej w razie czego gdyby coś miało pójść nie tak... wiec postanowiłem kiedy indziej im powiedzieć mój sen. Wieczorami mama i Wera wracały do swoich domów a rankami zawsze przychodziły do mnie i zostawał aż do wieczoru. W szpitalu sobie kupowały obiad. Czasem chodziłem z nimi gdy już lepiej się czułem i Pielęgniarka miała ochotę ze mną chodzić po całym szpitalu. Po czasie już mogłem sam z Wera i Weronika chodzić.

Po około miesiącu wróciłem do domu. Nic się nie zmieniło. Ahh... usiedlismy na fotelu w 3 i uznałem że to będzie odpowiedni moment żeby opowiedzieć mój sen... niestety nie pamiętałem tego wszystkiego... codziennie jedną rzecz zapomniałem... Wiec z tej historii prawie że nic nie zostało. Jeszcze z jakieś 4 tygodnie i w ogóle bym jej nie pamiętał... No ale opowiedziałem im o znikające pilocie. O strachu przed samodzielnym życiem. Jak Weronika do mnie się wprowadziła i jak ją uratowałem przed Tirem a sam trafilem pod kółka. Że Damian do nas przyjechał i tą nie miłą scenę z Damianem wiszący na ścianie bez dolnej części ciała i jak postanowiłem skoczyć z klifu ratując tym Weronikę.
-Łał Adam... masz na prawdę bujna wyobraźnię... Kurcze... Nie wiem co bym ją zrobiła na twoim miejscu...
- Ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło... Prawda? -Dodała szybko moja mama
- Tak. Na szczęście tak...
Po kilku tygodniach na prawdę dobrze się czułem.
Moje życie się zmieniło. Weronika została moja dziewczyną. A potem matką moich dzieci. Dostałem prace i pisze teraz książki dla wszystkich. Nie ważne czy to dziecko czy dorosła osoba. Moja mama mieszka razem z nami i ma się dobrze. A historia mojego snu została z głowy zmieniona trochę i przelana na kartkę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 02, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

DomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz