Rozdział 8.
Jak to zazwyczaj bywa w trakcie semestru, dni powoli zaczęły zmieniać się w rutynę. Harry stopniowo coraz bardziej przyzwyczajał się do poruszania na wózku, a reszta studentów przyzwyczaiła się już do przebywania w towarzystwie osoby niepełnosprawnej. Wkrótce nikt już nawet nie wspominał, że mógłby go popchnąć albo dopomóc mu w czymś dziecinnie łatwym - wszyscy wiedzieli, że Potter nienawidził, gdy ktoś sugerował mu, że potrzebuje niani. Gryfon zaś zaczął podglądać treningi Quidditcha, chowając się w rogu boiska. Latanie było jedną z niewielu rzeczy, za którymi tak bardzo tęsknił.
Harry zaczął też zdawać sobie sprawę z tego, że to, co czuje do Severusa, to coś więcej niż tylko przyjaźń. Po raz pierwszy zrozumiał istotę własnych uczuć dopiero wtedy, gdy usuwał Mroczny Znak. Od tamtej pory emocje te tylko się pogłębiały, ale mimo to Potter bał się do nich przyznać, powiedzieć o nich Snape'owi w obawie, że ten go odrzuci. Wolałby mieć go tylko za przyjaciela i kochać go skrycie niż wcale nie mieć go przy sobie. Nie wiedział nawet, czy Mistrz Eliksirów był gejem, nie mówiąc już o tym, że mógłby mu się podobać ktoś taki jak Potter. Gryfon i do tego zdążył już się przyzwyczaić. Po tamtym... czymś z Cho w nikim się nie zakochał. Po jakimś czasie stwierdził też, że jakoś niezbyt trudno przyszło mu pogodzić się z faktem, że nie podobają mu się dziewczyny.
Poza tym, zmieniły się też lekcje. Nauczyciele byli znacznie bardziej wymagający i zadawali o wiele więcej pracy domowej, tłumacząc to tym, że skoro są na poziomie OWUTEMów, to muszą też bardziej przykładać się do nauki. Na dodatek Snape w nieco inny sposób prowadził swoje zajęcia. Zaczął troszeczkę lepiej traktować Gryfonów, a Ślizgonów tak, jak resztę uczniów (czyli z wyrafinowanym okrucieństwem). To wywołało spore zamieszanie w całym Hogwarcie, a plotki na ten temat rozprzestrzeniały się wręcz z prędkością światła. Po pewnym czasie Harry stwierdził, że jednak zdecydowanie bardziej woli spokój panujący w lochach niż harmider panujący w pozostałych częściach zamku.
Swoistym zwyczajem stało się też to, że Złote Trio codziennie spędzało razem godzinę czy dwie w pokoju wspólnym Gryffindoru albo w bibliotece. Hermiona i Ron nadal w pewnym stopniu traktowali Pottera inaczej niż przed wypadkiem, ale mimo to Harry wiedział, że chcą dla niego jak najlepiej. Pod tym względem najgorsi byli chyba inni Gryfoni, no, może poza Ślizgonami, dla których Harry był idealnym obiektem kpin.⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️
Czas leciał tak szybko, że zanim ktokolwiek to zauważył, było już Halloween. Poranek tego dnia był wyjątkowo ponury, a ciemne chmury na niebie zwiastowały deszcz. Harry już od momentu, gdy się obudził, wiedział, że coś będzie nie tak. Przez całą noc bolała go blizna, przez co nie mógł usnąć i rano miał ogromne worki pod oczami. Głośno ziewając, nałożył sobie jak zwykle niewielką porcję jedzenia na talerz.
Nigdy nie zwracał uwagi na poranną pocztę, głównie dlatego, że on sam rzadko dostawał jakiekolwiek listy. Kiedy jednak reszta uczniów zaczęła szeptać między sobą i pokazywać coś palcami, spojrzał na wlatujące do Wielkiej Sali sowy. Ogromny czarny ptak, wyróżniający się spośród reszty, leciał wprost na niego, po czym rzucił przed zdziwionym Potterem małą paczuszkę. Harry wpatrywał się w nią podejrzliwie, nie chcąc jej otwierać w obawie, że coś może być z nią nie tak
- Od kogo to? – zapytał Neville.
- Nie wiem. Lepiej tego nie dotykaj, może być w tym jakaś klątwa czy coś – powiedział Harry. Kątem oka zauważył, że Dumbledore, McGonagall i Snape idą w kierunku stołu Gryffindoru. Zanim jednak zdążyli odejść kilka kroków od swoich miejsc, paczuszka eksplodowała, zmieniając się w chmurę dymu. Coś, co albo było krwią, albo bardzo ją przypominało, rozbryzgało się na wszystkich wokół Pottera. Całą salę wypełnił straszny, zimny i syczący głos – głos Voldemorta. Pozostali uczniowie zaczęli wrzeszczeć, panikować i wpadać na siebie nawzajem, próbując wydostać się z zadymionego pomieszczenia.
- Wesołego Halloween, Potter – syknął głos i Harry poczuł, jak znajomy już ból zaczyna krążyć w jego żyłach. Dym zmienił kolor na zielony, po czym uformował się w ogromny Mroczny Znak. Potter stracił w końcu panowanie nad swoim ciałem i zaczął krzyczeć z bólu, trzęsąc się tak gwałtownie, że aż spadł z wózka. Snape jako pierwszy dobiegł do niego i wyszeptał Finite Incantatum, przerywając klątwę. Mistrz Eliksirów wziął Gryfona na ręce i spróbował postawić go do pionu. Obrzucił go szybkim, badawczym spojrzeniem w poszukiwaniu obrażeń, ale na szczęście cała krew, którą ubrudzony był Potter, nie należała do niego.
- Co się stało? – spytała drżącym głosem Hermiona, także ubrudzona krwią.
- Wygląda na to, że Czarny Pan znalazł sposób, by przesyłać klątwy pocztą – odparł Severus, wychodząc z Wielkiej Sali i kierując się bezpośrednio do lochów. Za sobą słyszał echo słów Dumbleodre'a, który prosił uczniów o zachowanie spokoju, nauczycieli o odprowadzenie podopiecznych do dormitoriów oraz ogłaszał, że wszystkie lekcje tego dnia są odwołane.
Snape położył Harry'ego na łóżku w pokoju chłopaka, zostawiając go na chwilę samego, po czym poszedł do laboratorium po potrzebne mu eliksiry. Zabrał Pottera od razu do lochów, gdzie mógł pomóc mu równie skutecznie, co pani Pomfrey. Poza tym Severus doszedł do wniosku, że pielęgniarka na pewno będzie zajęta innymi uczniami – niektórzy tak zaczęli panikować, słysząc głos Voldemorta, że rzucali klątwami na prawo i lewo.
- Wypij to, zniweluje ból – powiedział Mistrz Eliksirów, wracając do pokoju chłopaka i podchodząc do jego łóżka. Sam wymyślił ten eliksir właśnie po to, by załagodzić wszelkie efekty Cruciatusa. Kiedy jeszcze szpiegował dla Czarnego Pana, bywały takie momenty, że darzył tę miksturę uwielbieniem. Rzucił też kilka zaklęć czyszczących i pozbył się plam na szacie Harry'ego. Snape zacisnął mocniej palce na różdżce, gdy tylko usłyszał pukanie do drzwi. Ostrożnie je otworzył i wyjrzał, by sprawdzić, kto za nimi stoi.
- Ach, to ty, Albusie. Wejdź – powiedział Mistrz Eliksirów, opuszczając różdżkę.
- Sprawdziłem wszystkie osłony na zamku i dodałem kilka nowych. Tylko ta paczka przedostała się do środka. Co z Harrym? – zapytał Dumbledore.
- Odpoczywa. Dałem mu eliksir, który złagodzi efekty klątwy.
- To dobrze. W takim razie zostawiam go pod twoją opieką. Na wszelki wypadek zabroniłem reszcie uczniów opuszczać ich dormitoria. Tutaj jest wózek Harry'ego. Ja i kilku członków Zakonu na wszelki wypadek jeszcze raz przeszukujemy Hogwart w poszukiwaniu czegoś, co mogliby podrzucić śmierciożercy, ale wolałbym, żebyś ty został z chłopcem. Ja zajmę się Ślizgonami – powiedział dyrektor.
- Niech będzie, Albusie – odrzekł Snape. Dumbledore skinął mu na pożegnanie, po czym wyszedł z pokoju. Severus rzucił kilka dodatkowych zaklęć na kwatery i na drzwi, mimo że już wcześniej jego osłony należały do jednych z najsilniejszych w całym zamku. Lepiej dmuchać na zimne. Po chwili wrócił do pokoju Pottera, by upewnić się, że eliksir działa – do tej pory testował go tylko na sobie.
- Kto to był? – spytał Harry.
- Dyrektor. On i parę innych osób sprawdzają właśnie zamek, czy Voldemort nie podrzucił czegoś jeszcze. Reszta uczniów ma zakaz opuszczania dormitoriów, a ty masz zostać tutaj.
- To dobrze. Nie zniósłbym Gryfonów skaczących wokół mnie i co pięć minut pytających, jak sie czuję – powiedział Potter. Snape obrzucił podopiecznego krytycznym spojrzeniem. Był nieco blady i miał ogromne worki pod oczami. Na dodatek wciąż był przeraźliwie chudy, mimo że jego mięśnie zwiększyły się odrobinę.
- Wyspałeś się, Harry? – zapytał Severus. Cruciatus nie powodował takich worków pod oczami, tego akurat był pewien.
- Ostatniej nocy bolała mnie blizna, a jak tylko udawało mi się zasnąć, miałem koszmary - odparł chłopak.
- Często miewasz koszmary?
- Praktycznie każdej nocy, ale nie zawsze są aż tak straszne.
- Mogę wiedzieć, o czym są?
- O Cedriku, Syriuszu... Voldemorcie – powiedział cicho Harry. Mistrz Eliksirów westchnął ciężko i usiadł obok Pottera na łóżku. Gryfon oparł głowę o ramię starszego czarodzieja. – Widzę... Widzę, jak umierają, widzę, jak Voldemort się odradza. Widzę zebrania, ale to przynajmniej nie boli w żaden sposób – wyszeptał chłopak. Snape podświadomie przeczesał palcami włosy młodszego czarodzieja, próbując go w ten sposób uspokoić, na co ten odwrócił się i schował twarz w zagłębieniu między klatką piersiową a ramieniem Severusa.
- Jeśli chcesz, mógłbym dać ci od czasu do czasu Eliksir Bezsennego Snu. Nie możesz jednak przyjmować go co noc, po pierwsze dlatego, że uzależnia, a po drugie dlatego, że w większych dawkach jest szkodliwy dla organizmu.
- Byłoby miło – odparł Harry, kiwając głową. Po chwili ziewnął – adrenalina, która do tej pory krążyła w jego ciele, zaczęła ustępować.
- Może chcesz go teraz? Bardzo możliwe, że Czarny Pan planuje coś większego. Nie zdziwiłbym się, gdyby znów nawiedziła cię jedna z wizji.
- To nic nie da. Ten eliksir nie działa na wizje.
- Naprawdę? W zasadzie... to ma sens. Wizje powstają zupełnie inaczej niż sny – powiedział do siebie Severus, myśląc na głos. – Może jednak mimo wszystko powinieneś go wziąć? Mógłbyś się w końcu wyspać.
- Nigdy nie sądziłem, że dożyję dnia, w którym Severus Snape będzie się zachowywał jak nadopiekuńcza matka – zadrwił Potter.
- Wygląda na to, że jesteś już tak zmęczony, że masz omamy – zripostował Snape, przyzywając fiolkę z eliksirem. Nie chciał teraz zostawiać chłopaka samego.
- Mógłbyś... Zostaniesz ze mną dopóki nie zasnę? – spytał cicho Harry.
- Jak chcesz – powiedział Mistrz Eliksirów. – A teraz do dna.
- Masz pojęcie, jak obrzydliwe są te twoje mikstury? – zapytał Gryfon, krzywiąc się, i oddał pustą buteleczkę Snape'owi.
- To są leki, nie muszą być smaczne – odparł Severus, kładąc Pottera na łóżku.
- Dziękuję – wymruczał chłopak, po czym natychmiast zapadł w sen. Snape delikatnie przeczesał włosy chłopaka, po czym wyszedł z jego pokoju. Poszedł prosto do swojego laboratorium z zamiarem stworzenia nowego eliksiru – takiego, który blokowałby wizje. Zebrał kilka książek i przepisów i rozłożył je na stole.
Laboratorium Snape'a było urządzone zupełnie inaczej niż jego pracownia. Wzdłuż ścian ciągnęły się półki, a na nich stały przeróżnie mikstury, składniki, księgi czy przepisy. Na środku stały trzy stoły, a każdy z nich był wielkości dwóch szkolnych ławek. Jednego z nich używał do warzenia eliksirów niezbędnych w Skrzydle Szpitalnym czy na jego lekcjach. Z drugiego korzystał w tej chwili. Natomiast na trzecim porozrzucane były różnego rodzaju papiery i notatki. Znajdowały się na nim również dwa kociołki, w których były się dwie wersje eksperymentalnego eliksiru, który przygotowywał dla Harry'ego, od kiedy tylko ten z nim zamieszkał. Miał nadzieję, że dzięki niemu chłopak odzyska czucie, a może nawet władzę w nogach. Nie powiedział jednak o tym Potterowi, bo nie chciał robić mu złudnych nadziei.
Gryfon już od jakiegoś czasu stał się wręcz dominującą częścią życia Severusa, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio. Do tej pory sądził, że woli żyć w samotności, ale teraz mimo wszystko musiał przyznać, że znacznie lepiej jest, gdy ma się kogoś przy sobie. Być może właśnie to Dumbledore planował od samego początku.
CZYTASZ
Uszkodzony.
FanfictionOpowiadanie nie jest moje ja chciałam tylko je udostępnić dla szerszej publiki. Tytuł: Uszkodzony Tytuł oryginału: Damaged Autor:BloodRedEnd Zgoda: Jest Beta: Agee (1 i 2 rozdział), Kuma i Lana (wszystkim baaardzo dziękuję ;*** ) Paring: HP/SS ...