Wieczorem odłączyłem się z Kaylą od chłopaków, aby pokazać jej miejsce, od którego zaczęła się dla mnie przygoda z Nowym Jorkiem. Nie można było tu być i nie przyjść w to miejsce, w którym tętniło życie. Nie ważne, czy był dzień czy noc. Tutaj zawsze coś się działo.
- Idziemy na Brooklyn? - spytała Kayla, kiedy szliśmy ulicą trzymając się za ręce.
- Nie chciałabyś tam być o tej porze. Wieczory na Brooklynie nie należą do bezpiecznych - odpowiedziałem, cierpliwie dążąc do celu.
- Nowy Jork w ogóle nie wydaje mi się bezpieczny - zauważyła dziewczyna. Spojrzałem się na nią zdziwiony.
- Nie chciałabyś w takim razie wiedzieć, jak wygląda życie w Los Angeles. Tutaj jest względnie bezpiecznie. Jeśli wieczorami nie zapuścisz się w zagrożone miejsca, wszystko będzie dobrze.
- Corbyn?
- Tak?
- Czy my idziemy na Times Square? - spytała, patrząc się świecącymi oczami na to, co znajdowało się przed nami. Im bliżej Times Square byliśmy, tym pojawiało się więcej neonów i kolorowych świateł. Czasem miałem w tym miejscu niewielkie ataki paniki, gdyż nocami na Times Square znajdowało się tak wiele osób, że z trudem można było swobodnie przejść przez tłum.
- Na to wychodzi, słońce - odparłem, uśmiechając się do Kayli.
Nie minęła chwila, a znaleźliśmy się w centrum miasta. Być może nawet w centrum świata.
- Miasto nigdy niegasnących świateł - powiedziałem, rozglądając się wkoło. Uśmiech sam zagościł na mojej twarzy. W takich miejscach czułem niesamowitość i niepowtarzalność świata, ale miałem też wrażenie, jakbym tak naprawdę był nikim. Istotą o niewielkim znaczeniu, bez której świat spokojnie by sobie poradził.
- Nigdy nie sądziłam, że się tu znajdę - odrzekła Kayla, również rozglądając się wokół siebie z ekscytacją.
- To chyba moje ulubione miejsce w Nowym Jorku - zauważyłem, wreszcie wracając spojrzeniem na dziewczynę.
- Moje chyba też - oznajmiła, patrząc mi się w oczy.
Nie mogłem sobie wyobrazić lepszej chwili na pocałowanie Kayli. Teraz albo nigdy.
Położyłem dłonie na biodrach dziewczyny i przyciągnąłem ją do siebie. Wpatrywaliśmy się w siebie, jakbyśmy byli zahipnotyzowani. Po chwili nasze usta się spotkały. Mogłem nigdy nie kończyć tej chwili. Miałem wrażenie, że to nie działo się naprawdę. Czym zasłużyłem sobie na taką osobę?
Nagle Kayla się ode mnie oderwała i spojrzała się w ziemię.
- Wszystko w porządku? - spytałem, patrząc się na nią z niepokojem.
- Corbyn, ja nie chcę, żebyś wiązał swoją przyszłość z kimś, kto niedługo umrze.
Poczułem się, jakby Kayla wbiła mi nóż w serce. Od chwili, kiedy kochaliśmy się w hotelu, dziewczyna nie wspominała więcej o swojej chorobie. Trudno było jednak ją ukrywać. Oboje wiedzieliśmy, jak wyglądała prawda.
Patrzyłem się na Kaylę, która kruszyła się w moich oczach. Nie potrafiła spojrzeć się na mnie. Po prostu wpatrywała się w ziemię jakby myślała, że to uczyni ją niewidzialną. Niestety, prawa fizyki były inne.
- Spójrz się na mnie. Proszę - powiedziałem, podkładając palec wskazujący pod brodę dziewczyny zmuszając ją tym samym, aby nawiązała ze mną kontakt wzrokowy.
Kiedy już spotkaliśmy się wzrokiem, poczułem jeszcze większy ucisk w sercu niż przed chwilą. Kayla była zrozpaczona.
- Nie możesz się poddawać, rozumiesz? Możesz wygrać z tą chorobą. Musisz być silna, jasne? Nie pozwolę, aby stało ci się coś złego.
CZYTASZ
I meant it - Corbyn Besson
Teen FictionCorbyn po zerwaniu z dziewczyną postanawia rozpocząć nowe życie. Nie wie jednak, że na jego drodze pojawi się osoba, która zmieni jego podejście do życia i spojrzenie na problemy ludzi.