I'm taking her to the moon

385 19 2
                                    

- Przepraszam, Corbyn.

Siedzieliśmy przy śniadaniu. Obok mnie siedziała Kayla, a dalej Jonah, Jack i Daniel. Dopiero teraz łaskawie zszedł do nas Zach, który wyglądał, jakby w ogóle nie spał w nocy.

Kiedy się pojawił, stanął za mną i położył dłoń na moim ramieniu, przepraszając mnie.

Odwróciłem się do chłopaka i spojrzałem mu się w oczy. Wyglądał naprawdę źle.

- Chyba już nie ma o czym mówić - odparłem, uśmiechając się lekko. Najważniejsze było to, że między mną a Kaylą wszystko się ułożyło i wyjaśniliśmy sobie, co było trzeba.

Zach skinął głową, po czym poszedł w głąb restauracji po coś do zjedzenia.

- On naprawdę wygląda nieciekawie - zauważył Daniel, patrząc się przez cały czas na Zacha, choć w tej chwili widzieliśmy tak naprawdę tylko jego plecy.

- Chyba wiemy dlaczego - powiedział Jack, patrząc się to na mnie to na Kaylę.

- Najważniejsze, że wszystko już skończone i teraz będzie tylko lepiej, prawda? - spytał Jonah, szturchając Jacka.

- Jasne - odparł chłopak, skupiając się na jedzeniu.

Przez następne dwa dni zobaczyliśmy Brooklyn, Rockefeller Center, Coney Island i zdołaliśmy obejść cały Central Park. Wszystko między nami się ułożyło. Mogłem stwierdzić, że nigdy nie było w naszej ekipie tak dobrze. Zach znów wrócił do siebie i uśmiechał się przez cały czas, choć wiedziałem, że tak naprawdę wcale nie był radosny. Może i na jego twarzy widać było uśmiech, ale w jego oczach czaił się tylko smutek, który wszystko zdradzał.

Kiedy pojechaliśmy na lotnisko, poczułem, jakbym się rozpadał. Każdy z nas leciał w swoim kierunku. Bolało mnie to, że nie zobaczymy się w najbliższym czasie w takim składzie. Kto wie, czy w ogóle kiedykolwiek znów się spotkamy?

Moi przyjaciele zaczęli nowe życie. Każdy z nich miał swoje obowiązki i pasje. Mimo, że świetnie się tu bawiliśmy, musieliśmy wrócić do rzeczywistości i każdy z nas o tym wiedział. Ale nikt tego nie chciał.

Staliśmy w hali odlotów w kółku. Patrzyliśmy się na siebie bez słowa. Nikt nie potrafił nic powiedzieć.

- Wylatuję za pół godziny - powiedział w końcu Daniel, przerywając ciszę.

- Stary, nie wyobrażam sobie, że znów się wszyscy rozejdziemy - oznajmił Jack, wpatrzony w podłogę. Uśmiechnąłem się lekko. Naprawdę odbudowaliśmy to, co było między nami kiedyś.

- Matko, chyba się rozpłaczę - powiedział Jonah, śmiejąc się. Faktycznie widziałem w jego oczach łzy, ale Marais za wszelką cenę z nimi walczył.

- Jonah, bądź mężczyzną. Nie tak cię wychowałem - zaczął Zach, klepiąc przyjaciela po plecach.

- Jesteś ode mnie o dwa lata młodszy.

- Nie musisz nic mówić. Wiem, jak jest ci ciężko - odrzekł Zach, wczuwając się w rolę.

- Nie chcę wam przerywać, ale naprawdę muszę już iść - powiedział Daniel, wskazując na tablicę odlotów, na której było napisane, że odprawa kończy się za pięć minut.

- Chodź tutaj - odparłem, przytulając przyjaciela. Zamknąłem na chwilę oczy dziękując losowi, że udało mu się nas tutaj wszystkich zebrać, abyśmy mogli spędzić najlepszy tydzień, jaki kiedykolwiek był nam dany.

- Widzimy się niedługo i nie rozpaczać, jasne? - powiedział Daniel, żegnając się kolejno z każdym z nas. I oczywiście z Kaylą, której wyszeptał coś do ucha.

I meant it - Corbyn BessonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz