XIII

1.8K 76 2
                                    

 -Daga...- usłyszałam czyjś głos.
-Jeszcze pięć minut- mruknęłam i obróciłam się na plecy. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że może już po mnie przyjechali. Gwałtownie się podniosłam przez co zderzyłam się głową z moim bratem. Bolało...
-Błagam. Przestań się tak gwałtownie ruszać. Jakaś baba z domu dziecka dzwoniła. Za dwadzieścia minut przyjedzie po Ciebie twój opiekun. Ubieraj się szybko i zejdź na dół na naleśniki.
-Okej.
Chłopak wyszedł, a ja przebrałam się w pokoju aby zyskać na czasie. Zeszłam na dół gdzie miałam już naleśniki posmarowane nutellą. Było... wyjątkowo cicho. Konrad siedział przy stole i patrzył na swoje dłonie.
-Ciekawe rączki?- zacytowałam, podchodząc do stołu. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął. Piotrek był oparty o blat kuchenny i zawzięcie nad czymś myślał. Miłosz jadł w ciszy śniadanie. Cody... właśnie, gdzie jest Cody?
-Gdzie jest Cody?- zapytałam.
-Na górze. Zaraz przy... o wilku mowa.
-Ktoś mnie szukał?- zapytał i przytulił mnie od tyłu. To chyba jedyna wyluzowana osoba w tym domu. Po zjedzeniu śniadania poszłam na górę umyć zęby i spakowałam szczoteczkę i pastę do walizki.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wziąłem walizkę i plecak i zeszłam na dół. Mój brat właśnie gadał zapewne z osobą z domu dziecka. Mężczyzna miał brązowe włosy. Wyglądał na 26 lat. Spojrzał się na mnie.
-Witaj Dagmara. Niestety muszę Cię zabrać- kiwnęłam głową, spojrzałam się na Piotrka. Białowłosy podszedł do mnie i mocno przytulił co natychmiast odwzajemniłam.
-Będziemy Cię odwiedzać. Masz codziennie do nas pisać, rozumiesz? Zwłaszcza jak będziesz miała jakiś problem.
K o c h a m C i ę- płakał. Ja też. Nie chcę tam jechać. Chcę z nim zostać...
-Ja Ciebie też- ujął moją twarz w dłonie. Uśmiechnął się przez łzy.
-Będzie dobrze- szepnął. Następny przytulił mnie Cody, potem Miłosz, oczywiście także kazali mi pisać. Z Wojtkiem pożegnałam się już wczoraj, więc został tylko Konrad.
-A do mnie nie pisz- zaczął. Zrobiło mi się smutno. Jednak mnie nie lubi- Do mnie możesz zawsze dzwonić. Będziemy Cię odwiedzać, więc niedługo się widzimy Maluchu.
- Dlaczego mnie tak nazywacie?
-Bo jesteś mała, słodka i musimy Cię chronić. Jesteś jak dziecko, nasze dziecko-uśmiechnęłam się do niego i jeszcze bardziej popłakałam. Chłopak mocno mnie przytulił. Facet, który po mnie przyjechał oznajmił, że musimy już jechać. Wyszliśmy z domu. Wsiadłem razem z nim do samochodu i pomachałam chłopakom przez szybę.
To tylko chwilowo. Pomyślałam.
-Myślę, że długo u nas nie zagościsz. Twój brat poruszy ziemię i niebo żebyś do niego wróciła- uśmiechnęłam się. Już słyszałam te słowa...
-Może nie będzie to konieczne- mężczyzna się uśmiechnął.
-Masz rację.
Dom od zewnątrz wyglądał bardzo ładnie. Mój opiekun, jak się dowiedziałam- Pan Bartek oprowadził mnie po budynku. Na samym dole znajdowała się jadalnia oddzielona ścianą od kuchni, było w niej sporo stolików czteroosobowych.Porozrzucane po całym budynku znajdowały się też takie pomieszczenia jak:

-dwie świetlice,

-dwie sale gimnastyczne, w jednej znajdowały się dwa kosze do koszykówki oraz taka sama ilość bramek, w roku w workach było też parę piłek. W drugiej sali była bieżnia, rowerem treningowy, stół do tenisa, z boku były drabinki a przy nich materace. Na dworze podobno jest jeszcze trampolina,

- pokój do nauki

Na każdym piętrze są też dwie łazienki, a pięter jest cztery. Pan Bartek na końcu zaprowadził mnie do mojego pokoju, odłożył moje bagaże. Zostawił mi też zasady jakie obowiązują w ośrodku, kazał mi się jeszcze dziś z nimi zapoznać. Przez pierwsze dni będzie przychodził po mnie, żeby zabrać mnie na śniadanie, obiad czy kolację. Kiedy będę miała problem zawsze mogę przyjść do pokoju wychowawców.

Maluch [Felivers] [KOREKTA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz