XXIX

1.3K 58 6
                                    

Siedziałam z Konradem na ziemi przy drzwiach i czekaliśmy aż Piotrek się wybudzi. Ustaliliśmy, że będziemy się zmieniać, dlatego reszta siedziała w kawiarni przy szpitalu. Z kieszeni Konrada wydobył się dźwięk przychodzącej wiadomości. Brunet wyjął mój telefon.
-Dlaczego Ty go miałeś?- zapytałam. Jednak nie dostałam odpowiedzi-Konrad?- zabrałam mu mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
Od:nieznany
Rachunki wyrównane ;)
Konrad zaczął się rozglądać. Ja zrobiłam to samo.
-Boje się...- szepnęłam. Dopiero teraz chłopak zwrócił na mnie uwagę.
-Ej spokojnie. Nic złego się już nie stanie, obiecuję.
W tym momencie z sali Piotrka wyszła pielęgniarka.
-Pacjent się obudził. Możecie do niego wejść tylko pojedynczo. Ja pójdę po doktora- uśmiechnęła się. Spojrzałam na Konrada.
-Idź pierwsza.

Weszłam do sali i posmutniałam. Mój brat nie wyglądał najlepiej. Podeszłam bliższej łóżka i zajęłam miejsce na krześle. Piotrek spojrzał się na mnie, ale nawet się nie uśmiechnął. Przez długi czas wpatrywaliśmy się w siebie. Jednak po chwili Piotrek się odezwał.
-Dagmara? Co ty tu robisz?- zapytał słabym głosem.
-Miałeś wypadek. Tak strasznie Cię przepraszam, to przeze mnie.
-Ale co się stało? Gdzie mama?- nie zupełnie go rozumiałam.
-Przecież nasza mama nie żyje... Może pójdę po Konrada, on Ci więcej wyjaśni- podejrzewałam coś. Odpowiedź mojego brata potwierdziła wszystkie moje wątpliwości.
-Kogo?- zamknęłam oczy i wykonałam parę głębokich oddechów. On nie pamięta ostatnich trzech lat swojego życia. Tych najlepszych lat... Do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry. Muszę zadać panu parę pytań. Jak ma pan na imię?
-No Piotr.
-Który mamy rok?
-2016- lekarz spojrzał na mnie znacząco.
-Zabierzemy go na badania. Proszę poinformować jego brata o utracie pamięci.
-Jakiego brata?- zapytał Piotrek. Lekarz westchnął. Chyba rozumiał, że Konrad skłamał. Wyszłam z sali przy której stali już wszyscy przyjaciele mojego brata.
-Daga i co!?- pierwszy zapytał Konrad, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-On...
-No co on!?
-Chyba was nie pamięta. Twierdzi, że jest 2016 rok, a nasza mama żyje. Zapytałam czy Konrad ma do niego przyjść i nie wiedział kim jest...- Konrad walnął pięścią w ścianę przy mnie. Podskoczyłam ze strachu. Wiedziałam po minach chłopaków, że byli źli. Sama byłam na siebie zła. Znowu zaczęłam w myślach obwiniać siebie o ten wypadek. Nie mogłam tak stać. Wybiegłam z korytarza, na którym byliśmy, a następnie ze szpitala. Usiadłam na ławce i podkuliłam nogi do brody. Zaczęłam płakać. Zepsułam życie mojemu bratu. Ryczałam jak najęta. Jednak ile można było płakać? W końcu się uspokoiłam i poszłam się przejść. Nie Znałam tej części Sochaczewa, ale nie obchodziło mnie to czy się zgubie. Szłam prosto chodnikiem i myślałam. W pewnym momencie uderzyłam w coś twardego. Pomyślałam, że to słup. Podniosłam głowę i ujrzałam przed sobą kogoś, kogo nie chciałam wiedzieć.
-Daga?- odezwał się. Wydawał się nawet zmartwiony, ale czy to było możliwe?
-Dragon...-powiedziałam cicho.
-Co się stało? Płakałaś? Co ty robisz?- zadawał pytanie po pytaniu. Na pewno wie co się stało, dlatego go ominęłam i szłam dalej.
-Piotrek nie żyje?- zatrzymałam się i obróciłam w jego stronę. Uśmiechnął się zwycięsko.
-Ty to zrobiłeś!? Dlaczego!?
-Słońce taki był plan. Pytałaś mnie czy mi też coś grozi. Tak, miałem z nimi umowę na 5 zleceń. Przykro mi, że te potrącenie było ostatnim co musiałem zrobić.
-Jak mogłeś?!- popchałam go- Nie masz serca!- krzyknęłam. Nie ruszyło go to.
-Szczęśliwego życia Dagmaro- rzucił i poszedł dalej. Trzęsłam się. Tego wszystkiego było za dużo. Usiadłam na chodniku i schowałam twarz w dłoniach. Zadzwonił mój telefon. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
-Halo?
-Gdzie Ty jesteś do cholery?!- usłyszałam głos Konrada.
-Nie wiem...- powiedziałam piskliwym głosem.
- Opowiedzieliśmy Piotrkowi wydarzenia, których zapomniał. Wracaj Daga!- rozłączyłam się. Wstałam z chodnika. Na szczęście nie zaszłam daleko od szpitala i po paru minutach byłam w środku budynku. Udałam się na 4 piętro. Zanim doszłam do sali Piotrka starłam rękawami bluzy łzy. Na miejscu zostałam zmuszona do pogadania ze swoim bratem. Potwierdziłam wszystko co opowiedzieli mu chłopaki. Serce łamało mi się na pół gdy widziałam jak bardzo był zagubiony w tym wszystkim.
-Mogę Cię przytulić?- zapytałam. Chłopak kiwnął głową. Objęłam go lekko.
-Kocham Cię Daga- powiedział.
-Ich też kochałeś. Byli dla Ciebie jak bracia. Będziesz z nimi mieszkać okej?
-A Ty?
-Mieszkam w domu dziecka. Starałeś się o adoptowanie mnie.
-Chciałbym to pamiętać...- nie wiedziałam jak go pocieszyć. Siedzieliśmy przytuleni do siebie dopóki pielęgniarka nie kazała mi opuścić sali. Gdy wyszłam razem z chłopakami uzgodniliśmy, że pojedziemy do domu.
-Dzwonił Bartek. Chciał zabrać Cię z powrotem do ośrodka- powiedział Miłosz.
-I?
-I namówiłem go żebyś ze względu na Piotrka jednak została u nas.
-Okej.
-Dagmara my nie jesteśmy na Ciebie źli za to wszystko.
-Przeze mnie was nie pamięta. Zabrałam wam przyjaciela.
-Lekarz mówił, że musimy dać mu czas. Może sobie wszystko przypomnieć- odezwał się Cody.
-Dlatego jak tylko wyjdzie ze szpitala to zabierzemy go w różne miejsca, które pomogą mu coś przypomnieć- wtrącił się Konrad.
-A jak nie pomogą?- zapytałam.
-To zaprzyjaźnimy się z nim od nowa- uśmiechnęłam się. Piotrek miał wielkie szczęście, że trafił na takich przyjaciół.

Dobra jednak drugiej części chyba nie będzie. Po prostu będę to wszystko pisać nadal w tej. Co wy na to?
Piszcie mi też jak macie jakieś luki w rozdziałach. Wattpad czasem świruje i komuś pojawia się rozdział a komuś nie.
Dziękuję też za miłe słowa w komentarzach!
Jak wrażenia po rozdziale?
Jak tam w szkole? Poprawiacie już oceny?

Maluch [Felivers] [KOREKTA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz