Co ty wyrabiasz, Klaudia?
Cóż, jest to coś, co napisałam stosunkowo niedawno. Krótki tekst, który nic nie wniesie do Waszego życia. Ale za to może choć trochę je osłodzi, bo właściwie to po prostu jedna słodka scenka.
Gorąca prośba do osób, które już przeczytały dotychczasowe rozdziały: nie spoilerujcie pozostałych części w komentarzach. Nie psujmy innym zabawy. ;)
Zanim usunę się z powrotem w cień: zdaję sobie sprawę, że „Jak śliwka w kompot" nie jest opowiadaniem wysokich lotów, w szczególności pierwsze rozdziały. Gdy teraz to czytam, świetnie to sobie uświadamiam. Jest mnóstwo rzeczy, które bym zmieniła, napisała inaczej. Wiem jednak, że to już nie jest możliwe. Znaczy w sumie jest, ale musiałabym najpierw cofnąć publikację i, tak na dobrą sprawę, napisać większość od nowa. A nie mam na to tak trochę ochoty, bo jednak spędziłam nad tym wiele, oj zbyt wiele godzin, poza tym chyba odczuwam do niego pewien defekt chemiczny przegranych. No, i są tu pewne osoby, które mogłyby mi zrobić krzywdę, gdyby „Śliwka..." tak nagle zniknęła. A potem może już się nawet nie pojawiła. Także chyba nie pozostaje mi nic innego, jak zostawić ją w spokoju i pozwolić żyć swoim życiem. I traktować jako swój rozwój w pisaniu. O ile takowy faktycznie w ogóle istnieje.
Próbuję trochę ratować sytuację, aby własna twórczość była wystarczająco satysfakcjonująca dla samego autora. Staram się w jakiś sposób uzupełnić rozciągniętą w czasie fabułę. Czas akcji między pierwszą a drugą częścią, dokładniej następny poranek po wydarzeniach z części pierwszej.
Przeplatam myśli i uczucia naszych dwóch panów, staram się ukazać Pałac Pamięci Holmesa i wewnętrzną walkę Watsona, który przecież nie jest gejem!!1, ale jednak chciałby jeszcze raz pocałować swojego współlokatora, który, o zgrozo, tak jak on jest mężczyzną. Raczej nic ambitnego, ale potrzebowałam tego. Może przy okazji poprawię komuś trochę humor.
Dziękuję za cierpliwość i trwanie razem ze mną.
John Watson mruknął cicho w poduszkę, gdy pierwsze nieśmiałe promienie słoneczne przebiły się przez wiszące nad Londynem chmury i oświeciły jego bladą twarz. Przekręcił się na drugi bok i naciągnął na siebie kołdrę, pragnąc jeszcze trochę pospać.
CZYTASZ
Jak śliwka w kompot | Sherlock BBC | Johnlock
FanfictionGdy Sherlock powraca do żywych, przez Baker Street znów przewijają się tłumy ludzi ze sprawami niecierpiącymi zwłoki, a John dalej znajduje w lodówce ludzkie głowy, tylko jedno jest pewne: gra znowu się rozpoczęła! ____________________ Zagadki krymi...