Rozdział 15

280 27 17
                                    

Gdy Brooklyn wrócił z pracy, każdy z nas zajął swoje miejsce w salonie. Usiadłem na kolanach bruneta, który od razu chwycił moją dłoń i splótł ze sobą nasze palce. Spojrzałem na chłopaka z uśmiechem, a wyższy nachylił się w moją stronę i pocałował mnie w czoło. Mikey i Jack usiedli obok siebie na kanapie, a przed nimi samotny Brooklyn.

Jack westchnął i dokładnie przeskanował każdego z nas swoim wzrokiem. Chwycił Mikey'ego za rękę. Pocałował wierzch jego dłoni, przez co na policzkach Cobban'a pojawiły się soczyste rumieńce. 

- Pamiętacie jak ja i Mikey kłóciliśmy się parę tygodni temu? - wszyscy skinęliśmy głową oprócz Rye'a.
- Później Ci powiem - wyszeptałem chłopakowi na ucho. Ten tylko lekko się uśmiechnął i pokiwał głową parę razy w górę i w dół.
- Wtedy kłóciliśmy się o związek - chłopak kolejny raz westchnął i dopowiedział. - O nasz związek. 

Na mojej twarzy zagościł ogromny uśmiech. Szybko zeskoczyłem z kolan bruneta i podbiegłem do dwójki chłopaków, aby zamknąć ich w żeliwnym uścisku. Chwilę później, także Rye i Brooklyn przyszli się przytulić. Trwaliśmy tak chwilę dopóki chłopaki nie zaczęli, z uśmiechem, nas od siebie odpychać. Blondyn wraz z brunetem odsunęli się na niemą prośbę chłopaków, a ja zrobiłem wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej ich ścisnąłem, co przyczyniło się do opuszczenia cichego jęku z gardła Cobban'a, wywołanym przez ból.

- Andy puszczaj, bo zaraz nas udusisz - cichy jęk wydobył się z gardła Jack'a.  Rye podszedł do mnie i chwycił mnie za biodra. Pociągnął moje ciało lekko w swoją stronę, abym w końcu ich puścił.
- Myszko, puść ich już - posłuchałem mojego chłopaka i ich puściłem. Mikey z Duff'em odetchnęli z ulgą. Stanąłem obok bruneta, który położył swoje ręce na moich biodrach. Przytulił mnie, po czym, nie zmieniając swojej postawy, położył swoją głowę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się na ten gest, kładąc swoje dłonie na tych jego. 
- Wszystko super, ale ja mam pytanie - wszyscy spojrzeliśmy na chłopaka. Blondyn miał ręce uniesione na wysokości swojej głowy, w geście uciszenia reszty. - Ile wy już jesteście razem? No, bo kurwa, Rye jest z Andy'm, wy razem - pokazał ręką na dwójkę zmieszanych chłopaków. 
- Brooklyn! Wyrażaj się! - krzyknąłem w stronę chłopaka, ale ten tylko przewrócił oczami.
- Jakieś dwa i pół miesiąca już - tym razem odezwał się Mikey. Spojrzałem zaskoczony na Mikey'ego, który tylko się uśmiechnął w moją stronę. Jack przełożył jedną rękę przez biodra mniejszego i przyciągnął go do siebie. Brunet przytulił się do wyższego chłopaka i uśmiechnął się do niego. Na prawdę słodko razem wyglądali. 
- Czyli tylko ja tutaj jestem sam? - Brooklyn zrobił zrozpaczoną minę, opuścił ręce wzdłuż ciała i cicho westchnął. Wszyscy parsknęli śmiechem i pokręciliśmy głowami.
- Dlaczego wcześniej nam nie powiedzieliście? - zapytałem.
- Ponieważ bałem się waszej reakcji - powiedział cicho Mikey. - Tak na prawde, to Jack chciał wam powiedzieć, ale ja się bałem. 
- Aish... Ale Ty jesteś głupi - cichutko się zaśmiałem. 

Ignorując już całą resztę, wyplątałem się z uścisku swojego chłopaka i złapałem go za rękę. Pociągnąłem go w stronę schodów, a ten spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem. Mimo tego, nic nie mówiąc, dał poprowadzić się do mojego pokoju. Weszliśmy do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, a ja puściłem jego rękę. Podszedłem do łóżka i na nim się położyłem, cały czas patrząc na reakcję młodszego. Przez chwilę się wahał, ale w ostateczności położył się obok mnie. Wyższy objął mnie w pasie i przybliżył do siebie. Położyłem dłoń na klatce piersiowej swojego chłopaka i się w niego wtuliłem.

W pewnym momencie poczułem, jak chłopak lekko odsuwa się ode mnie, podnosi się  i spogląda na moją twarz.

- Co Ty na to, żeby gdzieś pójść? - zapytał. Zmarszczyłem śmiesznie brwi i spojrzałem na niego jak na kretyna. 
- Ale, że tak teraz? - odpowiedziałem. Brunet zaśmiał się cichutko, na co na mojej skórze pojawiła się lekka gęsia skórka. 
- Teraz. 

Randy - I Want To Be With You!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz