Rozdział 16

302 29 27
                                    

- Rye! - zbiegłem po schodach i wpadłem do kuchni. Na jednym z krzeseł siedział brunet i spokojnie popijał sobie kawę. Popatrzyłam na niego z politowaniem i westchnąłem.
- Tak, kochanie? - młodszy ostrożnie odłożył kubek z gorącym napojem na stół i spojrzał na mnie.
- Czy mógłbyś się pospieszyć? - westchnąłem i podszedłem do niego. Chłopak oplótł swoje ręce wokół moich bioder i przyciągnął do siebie, przez co usiadłem na jego kolanach.
- Myszko, gdzie Ci się tak śpieszy, co? -mruknął cicho młodszy i przymknął oczy. Przybliżył mnie jeszcze bardziej do swojej klatki piersiowej i usłyszałem, jak zaciągnął się moim zapachem.

- No przecież obiecałeś mi, że zawieziesz mnie do pracy - prychnąłem, uderzając go pięścią w ramię.

- Auć - powiedział, uśmiechając się chytrze. Przewróciłem na to oczami, starając się zejść z jego kolan. - Zawiozę Cię, nie martw się - dodał, trzymając mnie mocno. Nachylił się w moją stronę, całując mnie najpierw w czoło, później w nos, a na samym końcu w usta, przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej. Zarzuciłem ręce na jego szyję, pogłębiając pocałunek. W tak krótkim czasie uzależniłem się od jego dotyku. Za każdym razem, gdy jego skóra dotykała mojej, na całym moim ciele pojawiała się gęsia skórka, a mój oddech delikatnie przyspieszał. Dokładnie tak się stało, gdy jego dłonie znalazły się pod moją koszulką. Mruknąłem cicho, bawiąc się jego włosami z tyłu głowy.

- Dzień dobry, gołąbeczki - podskoczyłem delikatnie, słysząc za nami rozbawiony głos Jack'a. - Nie musicie chrzcić naszej kuchni, my już zrobiliśmy to z Mikey'm - powiedział, sięgając po szklankę. Jednak w połowie drogi jego dłoń się zatrzymała. - O cholera, powiedziałem to na głos?

Przysięgam, że gdybym pił w tamtym momencie jakiś napój, już dawno byłby na koszulce Rye'a.

- Już nigdy w życiu nie dotknę niczego w tej kuchni - powiedziałem zniesmaczony, chowając głowę w zagłębieniu szyi bruneta. Rye zaśmiał się cicho, głaszcząc moje plecy.

- Nic nie słyszeliście. Po prostu zapomnijcie, że to powiedziałem.

- Co powiedziałeś? - zapytał Mikey, który akurat wszedł do kuchni. Odsunąłem się od Rye'a, żeby móc na niego spojrzeć. Miał na sobie koszulkę Jack'a, a jego włosy odstawały w każdą stronę.

- Nic, skarbie. Po prostu...

- Właśnie powiedział nam, że pieprzyliście się w kuchni - odpowiedział z rozbawieniem Rye, patrząc raz na Jack'a, który zrobił się blady na twarzy, a raz na Mike'a, którego twarz przypominała dorodnego pomidora.

- Rye - upomniałem go szeptem, trzepiąc go lekko w ramię.

- Mikey, skarbie, nie słuchaj go - powiedział szybko Jack, podchodząc do bruneta. Objął go mocno w pasie, kładąc swoją brodę na jego głowie. - Nie chciałem, naprawdę, nie bądź zły.

- Nie jestem, ale przez najbliższy czas masz celibat. Naucz się trzymać język za zębami.

- Mikey...

- Bądź cicho i lepiej zrób jakieś dobre śniadanie, inaczej spędzisz samotnie dzień - odparł cicho, odsuwając się nieznacznie od wyższego, po czym stanął na palcach i cmoknął go szybko w usta. Uśmiechnąłem się lekko, spoglądając na Rye'a, który również przyglądał się dwójce naszych przyjaciół. Cieszyłem się, że Mikey i Jack w końcu nie muszą się przed nami ukrywać. Moim zdaniem tworzą naprawdę świetną parę i mam nadzieję, że to się nie zmieni.

- Dobra, trzeba się zbierać, żebyś zdążył do pracy - szepnął Rye, składając pocałunek za moim uchem. Przygryzłem lekko dolną wargę, przytakując głową.

Randy - I Want To Be With You!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz