4.

263 41 31
                                    

Calum skrzyżował ramiona na piersi i pokręcił głową.

-Idź do tego zjebanego sklepu, Cal, nie wyjdę z łazienki, dopóki tam nie pójdziesz - warknęła, patrząc na niego przez szparę, którą zrobiła w drzwiach.

-A co tak naprawdę jest ci potrzebne, huh? - prychnął.

Nicky zacisnęła szczękę, patrząc na niego z wściekłością.

-Właśnie zaczął mi się okres i jeśli teraz założę majtki na dupę, to krew mnie zaleje. Dosłownie i w przenośni, Cal.

Chłopak uniósł brew, lecz po chwili wybuchnął śmiechem.

-Żartujesz, tak? - spoważniał, gdy wyraz twarzy dziewczyny się nie zmienił - Nie będę szedł do sklepu po watę, czy inne gówno, które sobie wkładacie, żeby nie krwawić. Weź… No nie wiem… - zamyślił się - Włóż sobie papier toaletowy do gaci i sama idź do tego przystojnego kolesia prosić o coś na okres.

-Przystojnego? - dziewczyna zaśmiała się cicho na jego słowa - Jeszcze wczoraj był dla ciebie ósemką na szynach, a teraz wstydzisz się iść do niego po podpaski albo tampony.

-Po… - skrzywił się nieco - podpaski albo tampony? Czemu wata, którą wkładacie sobie między nogi nazywa się tak dziwnie? Poza tym - machnął ręką - Nie pójdę do niego, bo to uczyni mnie mało męskim.

Nicky spojrzała na niego z politowaniem.

-To dokup sobie jeszcze piwo i gumki na mój koszt, co ty na to?

Calum zmarszczył nos i zastanowił się.

-Ty próbujesz mnie przekupić! - pisnął po chwili - Nie dam się nabrać.

-Nie - pokręciła głową - To nie przekupstwo. To motywacja behawioralna, Hood. Czy będzie ci się opłacało iść, jeśli weźmiesz moją kartę i kupisz sobie i mi dużo słodyczy? Potrzebuję tych cholernych tamponów!

-To tampony czy podpaski? - spytał zrezygnowany.

Nicky uśmiechnęła się szeroko, widząc jak mimika chłopaka diametralnie się zmienia na wspomnienie słodyczy.

Calum sam nie wiedział dlaczego aktualnie idzie do osiedlowego sklepiku po podpaski oraz tampony dla przyjaciółki, która jednak poprosiła go o to i to, bo nie była do końca pewna co dzisiaj woli. Pchnął drzwi i poszedł jak najszybciej w kierunku działu ze słodyczami. Wpakował do małego koszyka kilka paczek swoich ulubionych misiowych żelków, po czym poszedł do czekolad i innych słodyczy - tych, które w hierarchii jego wartości stały niżej od żelków. Ostatecznie, gdy upewnił się, że w sklepie nikogo nie ma, podszedł do tamponów i podpasek i zgarnął do koszyka po jednym opakowaniu. Po tym skierował się pospiesznie do kasy, przy której niestety stał chłopak, który ostatnio go obsługiwał.

Gdy Ashton skończył kasować, uśmiechnął się pod nosem widząc niemal hurtowe ilości żelków.

-Jutro mamy promocję na słodycze, w tym też żelki - spojrzał na czerwonego od wstydu Caluma, który dostrzegł, jak Ashton podsuwa bliżej podpaski i tampony, by ten mógł je spakować.

-Um… to… One są dla dziewczyny! - powiedział szybko - To znaczy przyjaciółki. - odetchnął, wiedząc, że Ashton przestanie z nim flirtować, gdy będzie wiedział, że ten jest zajęty.

Gdy czekali na wydruk z transakcji za pomocą karty zapadła niezręczna cisza, jednak Calum już miał plan, jak ją przerwać.

-Zauważyłem, że macie dość dużą tablicę ogłoszeń przy sklepie… To należy do was? - dopytał niepewnie i wyciągnął telefon.

Ashton pokiwał głową.

-Wystawiliśmy to, bo męczyło nas ciągłe ściąganie ogłoszeń z naszych drzwi i okien, a… Coś się stało?

Calum podsunął chłopakowi zdjęcie swojego pieska.

-Próbowałem go szukać już kilka razy, ale ciągle mi się nie udawało… Odwiedziłem wszystkie schroniska ponad dwa miesiące temu i jeśli wtedy go nie było, to pewnie chodzi gdzieś po ulicach…

Ashton uśmiechnął się szeroko, widząc pieska, który miesiąc temu trafił do jego schroniska jako zguba.

-Wiem, gdzie jest, odnieś podpaski dla swojej królewny, a ja po niego pojadę.

***

Jaram się tym ff okay

Miłego dnia kochanii!

gummy bears || cashtonWhere stories live. Discover now