25.

176 30 11
                                    

-I na koniec dałem mu ten naszyjnik, który kazałeś mi dać z zapytaniem o bycie moim chłopakiem - Ash uśmiechnął się szeroko - A on odpowiedział, że zostałby nim nawet bez wyjścia na sushi i tego wszystkiego - podrapał psa za uchem.

-To… dobrze - Michael uśmiechnął się, wypełniając dokumenty ich schroniska - Mówiłem ci, że Calum będzie o wiele lepszy od twojej gigantycznej byłej. Nie żebym miał coś do osób o większym rozmiarze, ale… Do niej mam - zaśmiał się cicho - Mam nadzieję, że Calum nie stanie się taki jak ona, pamiętaj żeby nie traktować go jak królewnę, bo ostatnim razem z twojej królewny wyrosła ogrzyca, sam rozumiesz… - machnął ręką.

-Wiem to, Mike - pokręcił głową - Ale Calum taki nie jest - uśmiechnął się i przytulił do siebie psiaka, będąc zakochanym i rozmarzonym - Calum jest świetny, jest jak… Jak żelki! Nie za słodki, idealny…

-I rozpuszcza się na słońcu? - dopytał Mike, unosząc brew.

Ashton spojrzał na niego i pokręcił szybko głową.

-No to nie jest jak żelki, przykro mi, Irwin - uśmiechnął się pod nosem.

-Uh, psujesz mi moje romantyczne aluzje - skrzywił się - Myślałem, że po tej randce z Hemmingsem coś się zmieni, wiesz, że będziesz trochę mniej sarkastyczny.

-Yeah, miło że w ogóle zapytałeś jak wtedy było - spojrzał na niego i westchnął cicho - Dowiedziałbyś się wtedy, że ostatecznie Luke nie potwierdził tego jako randki, bo zobaczył ładną kelnerkę i powiedział, że to wypad z kumplem na kawę - wstał i wziął worek z karmą - Po prostu nie nadaję się do związku, ani na randki - poszedł do psów, po kolei je wypuszczając i dając im jeść.

Ash patrzył na niego z rozchylonymi ustami. Chciał coś powiedzieć, jednak nie miał pojęcia, co wypadałoby w takiej sytuacji. Postanowił więc siedzieć cicho.

Michael spojrzał w stronę bramy i westchnął cicho, gdy dostrzegł tam auto, które podjechało. Samochód należał do Luke’a, Mike jednak nie zwracał na niego większej uwagi i roznosił dalej karmę kolejnym psiakom.

Ashton wywrócił oczami na dziecinne zachowanie przyjaciela i poszedł do bramy, przy której stał Luke z kubkiem kawy w dłoni. Upił łyk z kubeczka, patrząc za Michaelem.

-Chcesz adoptować kolejnego psa? - dopytał Ash, otwierając bramę i wpuszczając Hemmingsa do środka.

-Nie, przyjechałem do Michaela - uśmiechnął się szeroko.

-Oh, to… nie wydaje mi się, że on chciałby cię dzisiaj widzieć. Ma nienajlepszy humor, a ty i twój ekstrawertyzm jeszcze bardziej go dobijecie - zacisnął usta.

Luke zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o co może chodzić Irwinowi.

-Po prostu… - Ash zaczął niepewnie - Mike jest dzisiaj bardzo sarkastyczny, nie nadaje się do kontaktów z ludźmi. Ma czasem takie dni, po prostu to uszanuj i przyjedź innym razem - westchnął.

-Nie obchodzi mnie to, w jakim jest humorze. Przyjechałem do niego - uśmiechnął się lekko i wyminął go.

Luke poszedł w jego kierunku z uśmiechem, a po chwili stanął za nim.

-Hej, Mikey - powiedział czule, jednak jego uśmiech zbladł, gdy zobaczył minę mężczyzny - Coś się stało? - zapytał.

-Będziesz adoptował kolejnego psa? - mruknął i poszedł do następnego kojca z workiem karmy.

-Przyjechałem, żeby cię gdzieś zabrać - uśmiechnął się do niego szeroko.

-Kumple mogą spotykać się po godzinach pracy. Masz mój numer, mogłeś do mnie zadzwonić - ściągnął rękawiczki i wytarł swoje czoło z potu - Teraz mam pracę, Luke - spojrzał na niego.

-Możemy zabrać psy na spacer - uśmiechnął się jeszcze szerzej - Pójdziemy na lody, albo na kawę - wzruszył ramionami.

-Jedną już pijesz - kiwnął głową na kubek - równie dobrze możesz teraz zaprosić gdzieś tamtą kelnerkę - posłał mu lekki uśmiech - Wpadłeś jej w oko.

-Wolałbym wpaść tobie w oko - mruknął - Dlatego tu przyjechałem. Gdybym wolał ją, to pojechałbym do niej.

Michael wywrócił oczami i wrócił do pracy.

-Czy ty właśnie mnie olałeś?! - pisnął - To ja ci tu wyznaje takie rzeczy, a ty się ode mnie odwracasz? - zapytał.

-Może i cię olałem - uśmiechnął się pod nosem, stojąc do niego tyłem - Nie będę kolejny raz czuł się jak idiota, kiedy ktoś całą drogę zapewnia mnie o randce, a potem mówi jakiejś cycatej cizi o wypadzie z kumplem - odwrócił się do niego - Więc nie, dzięki.

Luke zmarszczył brwi, jednak po chwili go olśniło.

-Awh, Mikey… Byłeś zazdrosny? - uśmiechnął się szeroko - Całą drogę ci to mówiłem, ale ty wypierałeś ten fakt, więc pomyślałem, że bardziej komfortowo będzie dla ciebie, jak powiem, że to wyjście na kawę.

-Mogłeś tak powiedzieć, ale nie po tym, kiedy ja powiedziałem, że to randka, Luke. Wyszedłem na idiotę, na ostatniego, pierdolonego idiotę - syknął patrząc na niego wściekle.

Luke bez słowa podszedł do niego i ujął jego policzki, nie dając mężczyźnie czasu na reakcję. Natychmiast pocałował go namiętnie, przymykając oczy.

***

JA WIEM ŻE OD LUTEGO NIC TU NIE BYŁO, MACIE ZA TO DŁUGI ROZDZIAŁ, PRZEPRASZAM X

gummy bears || cashtonWhere stories live. Discover now