15.

193 33 44
                                    

Calum pchnął drzwi i wszedł do osiedlowego sklepiku. Rozejrzał się niepewnie, jednocześnie wyglądając, jakby miał coś ukraść. Wziął głęboki oddech i poszedł na dział ze słodyczami w poszukiwaniu swoich ulubionych żelków.

Ashton w tym czasie siedział na zapleczu, patrząc na chłopca przez sklepowy monitoring. Zwilżył lekko usta, gdy ten poszedł do kasy z lekkim uśmiechem posyłanym do kasjerki - mamy Ashtona.

-Jest może Ashton? - zapytał niepewnie, gdy tylko zapłacił - Mam do niego sprawę.

Anne tylko uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. Po chwili z zaplecza wyłonił się Ashton, słysząc swoje imię.

Gdy wyszli na zewnątrz i usiedli na ławce, a Irwin chciał zacząć swój długi monolog, Calum natychmiast mu przerwał.

-Jesteś pizdą - zaśmiał się cicho, kręcąc głową.

Tym samym totalnie zdezorientował chłopaka. Wyraz twarzy Calum był wredny, wręcz pogardliwy.

-Co? - zapytał, marszcząc brwi.

-Dokładnie to, co słyszałeś, kutasie. Jesteś strachliwą pizdą, która boi się własnej dziewczyny i opinii jej rodziców. Myślisz, że ona cię kocha? - prychnął - Jesteś tylko jej pieskiem, nawet jej na tobie nie zależy. To chore, Irwin - wstał, patrząc na niego z bólem - Tracisz wszystko, żeby tylko się jej przypodobać.

Ashton zacisnął szczękę, czując przypływ wściekłości.

-Taka prawda - powiedział, gdy tylko blondyn chciał mu przerwać - Powinieneś wyrwać się z tej chorej relacji.

-Mówiłem ci, że zerwę z nią, jeśli tylko będziesz chciał odnowić ze mną kontakt - syknął Ash - Twój wywód nie był mi ani trochę potrzebny.

-Świetnie, Ash - prychnął i zaklaskał w dłonie - Nie zamierzam odnawiać relacji z miękką cipą, która tak bała się tego, co powiedzą inni, że trwała w toksycznym związku z lafiryndą - Jesteś nikim, Ash. Innym zależy na tym, żeby tylko cię wydymać, bo wiedzą, że dokładnie to im się uda.

Oczy Ashtona zaszły łzami, a on sam zamrugał kilkakrotnie i wstał.

-Przynajmniej nie jestem osobą, która słysząc krytykę na swój temat ze strony jakiejś randomowej laski, od razu wybiega ze sklepu i zaczyna beczeć - prychnął i odwrócił się, by wrócić do sklepu.

-Po to pisałeś list przeprosinowy, żeby teraz znów mnie zgnoić? - dopytał cicho.

-Gdybym wiedział, jaki naprawdę jesteś, ten list w ogóle by nie powstał, pedale - mruknął Ashton, akcentując ostatnie słowo.

Po chwili poczuł pchnięcie na mur sklepu. Wytrzeszczył oczy, widząc nóż w dłoni Caluma, którego chłód poczuł przy gardle.

-A teraz? - mulat zaśmiał się gorzko i wytarł pojedyncze łzy - Będziesz prosił pedała o to, żeby ci darował?

Ashton zaśmiał się nerwowo i przełknął ślinę, czując jak powierzchnia noża coraz bardziej napiera na jego szyję.

-Przestań, Cal, dobrze wiem, że tego nie zrobisz...

-Nie zrobię? - uniósł brew i z podłym uśmiechem przejechał ostrzem po szyi, tworząc głębokie nacięcie, z którego sekundę później zaczęła cieknąć krew.


***

Zbliżamy się do końca!

Nie no, żartuję, to jeszcze nie pora.

Mam wrażenie, że coraz mniej osób czyta to ff:(

Miłego dnia, jutro następny rozdział.

gummy bears || cashtonWhere stories live. Discover now