- I naprawdę to zrobił?
- Tsa, jestem w czarnej dupie - wymamrotałam
- To mało powiedziane.. Boże, czemu nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? - zapytała lekko wkurwiona Ally.
No cóż, nie dziwię się jej. Dopiero teraz, opowiedziałam przyjaciółce, co stało się, u mnie w domu.
Westchnęłam.
- No cóż.. jakoś tak wyszło. Nie było czasu i no wiesz.. - próbowałam się nieudolnie wytłumaczyć.
- O nie kochaniutka. Tak bawić się nie będziemy! Czuję się wielce urażona twoim postępowaniem - przewróciłam oczami na te słowa.
- Czy naleśniki rozwiążą sprawę? - blondynce zaświeciły się ślepka
- Na początek wystarczy - pokręciłam głową i zaśmiałam się. Uwielbiam ją.
- Dobrze, w takim razie idziemy po nasze rzeczy.
Poszłyśmy razem do wspólnej szafki. Pociągnęłam za drzwiczki, od razu tego pożałowałam. Na moją głowę spadły zeszyty, książki i parę kosmetyków.
- Ally!! - mój krzyk słyszeli chyba na końcu korytarza. - Mówiłam Ci, że masz tu posprzątać. Chociaż raz powinnaś mnie posłuchać.
- Oj tam, przesadzasz. Z resztą, to też twoja szafka.
- Ale większość tych pierdół jest twoja.
- No dobrze, posprzątajmy ten bajzel szybko, bo mi w brzuchu już burczy.
Westchnęłam kolejny raz tego dnia, po czym zabrałam się do pracy. Nagle moją uwagę przykuła mała, niebieska kartka leżąca na podłodze.
Musimy pogadać.
Spotkajmy się o drugiej, tam gdzie zawsze.
Eva
Serca zabiło mi szybciej. Spojrzałam na zegarek, na moim nadgarstku. Cholera, zostało mi dziesięć minut.
- Przepraszam, ale musimy odwołać nasze małe rendez-vous. Muszę załatwić pilną sprawę.-dziewczyna zmarszczyła brwi - Wyjaśnię Ci to później - dodałam szybko, pocałowałam ją w policzek i ruszyłam w stronę wyjścia.
Czas sobie coś wyjaśnić.
Czekałam na poddaszu opuszczonego domu od 15 minut. Byłam już lekko zirytowana, więc odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się nim. Czułam, jak powoli ulatuje ze mnie zdenerwowanie. Spojrzałam na widok za wybitym oknem. Na niegdyś pięknym podwórzu, znajdował się zarośnięty chwastami ogródek, zardzewiała huśtawka i porastający bramę, bluszcz. Za nią natomiast, rozciągał się kolorowy las. Niektóre drzewa, całkowicie pogubiły swoje liście, stając się dużymi, łysymi badylami, straszącymi w nocy.
Skierowałam się na balkon z uszkodzoną balustradą. Usiadłam na jego krańcu. Moje nogi wisiały w powietrzu, dwa piętra nad ziemią. Machałam nimi na zmianę do przodu i do tyłu. Z boku wyglądałam pewnie, jak mała, zagubiona dziewczynka. Może faktycznie nią byłam?
Moje przemyślenia przerwał dźwięk tłuczonego szkła. Obróciłam się w tamtą stronę. Za mną stał wysoki chłopak, a właściwie już mężczyzna. Miał na głowie blond czuprynę, jak zwykle ułożoną w artystyczny nieład. Jego bursztynowe oczy, patrzyły na mnie przenikliwie, z nutą troski, której nie mogłam zrozumieć. Na jego lekko opalonej twarzy gościł firmowy uśmieszek, który miał najprawdopodobniej odwrócić uwagę, od rozciętej wargi oraz spuchniętego oka. Czarna, skórzana kurtka była poszarpana, w paru miejscach, a ciemne jeansy rozcięte na kolanie, z którego nawiasem mówiąc sączyła się krew.
Moja brew powędrowała do góry. Wzięłam kolejnego bucha, a na moją twarz, wpłynął kpiący uśmieszek.
- Ale się wystroiłeś kopciuszku, tylko za dużo makijażu, jak na mój gust - wróciłam do poprzedniej pozycji. Nie chciałam na niego patrzeć.
- Też stęskniłem się za tobą, księżniczko - Ash usiadł koło mnie i zabrał mi moją miłość z ust, po czym lekko mnie w nie cmoknął - Powinnaś przestać truć się tym świństwem.
- Zjawiłeś się tutaj, by prawić mi morały? - spytałam się kpiąco, zabierając mu z powrotem peta.
- Wiem, że zachowałem się, jak kretyn, nie odzywając się przez te kilka dni..
- Oh, w sumie, nie dawałeś znaku życia, przez 17 dni, ale kto by liczył.. - odparłam od niechcenia.
- Tess, miałem swoje powodu.
- Tak, ciekawe jakie? - milczał. Czy byłam zaskoczona? Ani trochę. Mój przyjaciel miał przede mną wiele tajemnic. Zdarzało mu się znikać na parę dni lub przyjść do mnie z zadrapaniami na ciele, z czasem przestałam pytać, jednak to nie oznacza, że się nie martwiłam. Dziś jednak zdecydowanie przesadził.
Westchnęłam i wyrzuciłam niedopałek.
- Wiem, co chcesz mi powiedzieć, księżniczko. Przepraszam, ale na razie nie mogę Ci tego wytłumaczyć.
Teraz, to ja milczałam. Nie chciałam, żeby dostrzegł w moich oczach, strach, złość i bezradność, które owładnęły moje ciało, przez te kilka tygodni.
Blondyn widząc moją reakcję, pociągnął mnie na swoje kolana i przytulił mocno do piersi. Chciałam się wyrwać, powinnam się wyrwać z jego objęć, jednak potrzebowałam go.
W tym momencie oboje wiedzieliśmy, że kolejny raz, wybaczyłam mu mimo wszystko.
Znów mu uwierzyłam.
- Obiecaj, że mnie nie zostawisz.. Nie zniosę, kolejnej straty, rozumiesz? Już nikt mnie nie uratuje - szeptałam gorączkowo słowa w jego tors.
----------------------------------------------------------------------
Witam Was po krótkiej przerwie!
Mam nadzieję, że chociaż trochę stęskniliście są za mną xD
Postaram się, aby rozdziały pojawiały się raz/dwa razy w ciągu dwóch tygodni.
Czekam na wasze opinię, komentarze i głosy.
Pozdrawiam cieplutko,
LadyDark
CZYTASZ
Dziękuję, Przepraszam, Żegnaj
Novela JuvenilZaciągam się kolejny raz Czuję jak moje płuca wypełnia dym Moje powieki powoli opadają Delektuję się tą chwilą Przed oczami przelatują mi nasze wspomnienia Krzyk Zapach twoich perfum Ból Ciepło twoich rąk, owiniętych wokół mojej talii Ł...