Rozdział drugi

469 56 27
                                    


Gdy tylko dotarłem pod drzwi mieszkania chłopaka znów zawahałem się. A co jeżeli on ułożył sobie życie na nowo i gdy tylko pojawię się wszystko mu zniszczę? Przypomnę mu jak wielki idiota dzielił z nim mieszkanie, jaki bałwan zniszczył wszystko co razem zbudowaliśmy... Chciałbym móc wierzyć, że to wszystko co stało się sześć miesięcy temu było tylko snem, złym koszmarem, po którym obudzę się w swoim łóżku z Nikodemem u boku. Niestety tak nie będzie. Zniszczyłem wszystko i teraz będę zbierał tego konsekwencję. 

Nagle drzwi przede mną otworzyły się, a za nimi pojawiła się dobrze mi znana postać, której nie chciałem nigdy więcej widzieć. Automatycznie zacisnąłem szczękę, patrząc na nią wrogim spojrzeniem. Jak mogłem nie poznać jej głosu, jak mogłem nie wiedzieć, że ona tu będzie! Dziewczyna nie patrzyła na mnie lepszym wzrokiem. To nie moja wina. Przyszedłem do Nikodema nie do niej. Ona jest na równi winna ze mną, więc co ona do cholery tu robi! 

-Co ty tu robisz?- Wyprzedziłam mnie. Zawsze będzie krok przede mną, prowadząc całą sytuacją na swoją korzyść. Szkoda, że ja nie mam takiej umiejętności, gdybym miał... Ona nigdy nie pojawiłaby się w naszym życiu, chociaż... Pojawiłaby się, ale tylko na samym początku.

-Powinienem zadać ci to samo pytanie. Nie twoje mieszkanie, nie twoje miasto i nie twoje życie się tu toczy. Więc...? Jakie nieszczęście sprowadza cię znów w nasze strony?-spytałem, siląc się na spokojny głos, chociaż w tym przypadku było to cudem. Patrząc na nią przepełniała mnie nienawiść. Wylałem tyle łez, obwiniając sam siebie i zagłuszając to, że ona też miała w tym udział. Oboje jesteśmy winni.

-Chyba powinniśmy porozmawiać na spokojnie... Wejdź.-Otworzyła szerzej drzwi gestem ręki, zapraszając mnie do środka. Spojrzałem na nią niepewnie, przekraczając próg mieszkania. Zdjąłem buty, kurtkę i czapkę ujawniając , o koci boże swoje, od siedmiu boleści, włosy.

Sam przyłapywałem się na tym jak ukradkiem zaglądałem do salonu w poszukiwaniu Nikodema, którego nigdzie nie mogłem wypatrzeć. W końcu ku mojej uciesze weszliśmy do tak obserwowanego przeze mnie pomieszczenia, które było puste. Salon, pusty, kuchnia pusta i łazienka również pusta. Silna rozpacz ogarnęła moje serce. Nie pomagała mięta, nie pomagały Nikodemowe zdjęcia na ściana, nie pomagała świadomość, że na co dzień on tu mieszka, bo teraz w tym momencie go tu nie było, a dla niego walczyłem z całym światem.

Usiadłem na kanapie, chociaż po tym jak domyśliłem się, że chłopaka tu nie ma miałem ochotę uciekać. Do zostania przekonała mnie wizja ciepłej herbaty i ciastek, które wcześniej dziewczyna zaproponowała mi. Dodatkowym aspektem tego, że wolałem tu zostać była pogoda na zewnątrz... Raczej na razie wystarczy mi urokliwych spacerków. Długo nie musiałem czekać, by na stoliku przede mną stanął kubek herbaty i talerzyk z ciastami. 

-Słuchaj. Tylko się wysil i uważnie mnie wysłuchaj, bo nie mam zamiaru powtarzać dwa razy. Wiem, że jest w tym wszystkim część mojej winy, ale stało się. Nie zmienię przeszłości. Mogę cię jedynie przeprosić. Nigdy nie miałam na celu was w jakikolwiek sposób rozdzielić-odwróciła wzrok najwyraźniej speszona. Wziąłem do rąk kubek herbaty, upijając łyk gorącego napoju. Przyjemne ciepło rozeszło się do moim ciele. Słowa dziewczyny były dla mnie sporym zaskoczeniem. 

-Jesteś ostatnią osobą, z którą chciałbym dziś rozmawiać, ale stało się i rozmawiamy. Nie mam ochoty wracać do domu w taką pogodę. Nie wybaczę ani tobie, ani sobie tego co się stało. Ja byłem idiotą, a ty po prostu na to patrzyłaś, nie pozwalając nam działać. - Zmierzyłem ją chłodnym wzrokiem, biorąc ciasto. Trzeba korzystać z uprzejmości gospodyni... Albo przynajmniej skorzystać z darmowych słodyczy.

-Więc po co dziś tu przyszedłeś?-Pytanie dziewczyny odbiło się echem w mojej głowie. Po co? Dlaczego? Po jakiego najświętszego kota? Westchnąłem, opierając się wygodniej o kanapę. Wzrok mojej rozmówczyni nieustannie śledził każdy mój ruch. Monitoring idealny.

-Walczyć o mnie, o Nikodema... O nas, nasze wspomnienia, przeżycia, kłótnie. Przeprosić, wysłuchać, powspominać, wyżalić się. - mruknąłem cicho, patrząc na swoje skarpetki. Dwie różne, jedna z dziurą na dużym palcu. Widzisz Aureliusz? Nawet nie potrafisz dobrać sobie skarpetek.

-Myślisz, że po takim czasie to coś da? Nie ważne. Będę was wspierać.. Inaczej niż poprzednio... A teraz... Może opowiesz mi coś co się działo, gdy mnie nie było? Powspominasz jakieś stare czasy? Zawsze uwielbiałam relacje jaką zbudowałeś z Nikodemem.-Spojrzałem na nią wrogo, a ona wzruszyła ramionami i napiła się herbaty. Nic się nie zmieniła, a przynajmniej ignorancja pozostała na tym samym poziomie albo nawet wzrosła.

-Dlaczego miałbym ci opowiadać o mnie i o Nikodemie? Naszą historię jaką wspólnie napisaliśmy?

-Dlatego, że byłam jej częścią, a przynajmniej na początku?-Znów zmierzyłem ją wzrokiem, a ona znów nic sobie z tego nie zrobiła.

-Opowiem ci tylko momenty, które uznam, że możesz poznać- westchnąłem, poddając się. Co innego miałbym robić z nią w jedynym pomieszczeniu? Czytać poezję, a może palić papierosy wiedząc, że Nikodem ich nienawidzi, a przecież to jego mieszkanie. Dziewczynę widocznie poruszyła moja zgoda, bo usiadła wygodniej i jeszcze bardziej wpatrywała się we mnie.

-Zamieniam się w słuch władco miliona serc!

~~~~

Melduje swoją obecność.

Cóż po miesiącu, ale jednak.

Uhuhu~ A kim jest ta pani, która miała udział w zerwaniu chłopców?

Czy wy coś o tym wiecie? Bo ja nic o tym nie wiem!   ( ̄(エ) ̄)ゞ

No to do zobaczenia za (miejmy nadzieje) miesiąc!





Halo? Aurel?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz