Rozdział czwarty

348 41 20
                                    


~*~

Znów usłyszałem płacz. Cichy, stłamszony płacz, na który nie potrafiłem zaradzić. Czułem jak moje serce rozdziera się na miliony małych kawałeczków, a z każdą chwilą każdy z jego odłamków jest przeze mnie gubiony. Ból, rozpacz, słabość wszystko to powoduje, że tracimy część siebie, nieodłączna część małego "ja" jest unicestwiana przez co stajemy się inni. Nie zawsze te zmiany są widoczne. Czasem to tylko jeden uśmiech mniej, jedna złośliwość więcej, jeden znajomy mniej... Im więcej cierpienia, tym więcej człowiek traci siebie, by na końcu stanąć przed pytaniem: czy ja wciąż chcę żyć?

-Kochanie... Naprawdę powinniśmy porozmawiać. Chcę ci pomóc, proszę wpuść mnie.- Zmęczenie ogarniało całe moje ciało i umysł. Chciałbym wrócić do okresu, gdy byłem dzieciakiem, który niczym się nie przejmował. Chciałbym znów móc do późna biegać po dworze razem z kolegami, bić się i nie myśleć o tym jak przeżyć następny dzień. Czym trzeba sobie zasłużyć na szczęście? Czy jest ono przeznaczone tylko dla wybranych?

-Zostaw mnie, chce być sam - dobiegł mnie słaby i wymęczony głos zza drzwi. Co za dzieciak. Ponownie spróbowałem nacisnąć klamkę, mając nadzieję, że tym razem wejście jest otwarte. Niestety nie było.

-Idź sobie! Nie rozumiesz? Idź sobie! Chcę być sam! Nie chcę przy sobie nikogo! Nikt nie jest mi teraz potrzebny! Nie potrzebuje niczyjej pomocy!-Moje dłonie niemal machinalnie zacisnęły się w pięści, a w sercu narodziła się złość połączona z bólem. Rozumiałem go, całkowicie akceptowałem to, że mógł się źle czuć, ale nie mogłem patrzeć na to jak powoli zatraca się w smutku, oddalając się ode mnie.

-Nikodemie każdy się o ciebie martwi, powinieneś porozmawiać z kimś. To co się teraz dzieje w twoim życiu nie jest proste... -Przerwałem, słysząc jak chłopak wstaje i rusza w moją stronę. Już po chwile wrota pokoju otworzyły się ukazując Nikodema, który był wściekły. Jego oczy wprost były przesycone nienawiścią. Nienawiścią do mnie, do świata, do ludzi. W tym momencie był uosobieniem ludzkiej rozpaczy. Nawet nie zauważyłem, gdy ten całkowicie niepozorny człowiek przyparł mnie do ściany z taką siłą jakiej nigdy od niego nie odczułem. Może w ten sposób chciał przelać cały ból narodzony w jego sercu? Jeżeli tak przyjmę wszystko na swoje barki.

- Wiem, że nie jest proste! Kto ma lepiej wiedzieć niż ja?! Moi rodzice się rozwiedli, miałem wypadek, potem ty wyjechałeś! I kiedy miało wszystko się ułożyć to posypała się kolejna fala nieszczęść! Okradli nas! Pies mi umarł! Kolejny wypadek tym razem z udziałem mojej siostry! Ty zacząłeś wybierać wszystko inne tylko nie mnie! Aż w końcu Natalia umarła! Kurwa! Twoje życie to jebany raj! Pełna szczęśliwa rodzina! Twój kot zajebiście drapie pierdoloną kanapę! Na imprezach jesteś bogiem seksapilu! Masz poczucie humoru, przyjaciół, świetną rodzinę, pieniądze niemal na zawołanie! Po co ci ktoś taki jak ja?! Po co ci ta kupa nieszczęścia, co tylko pecha przynosi! Po prostu wynoś się! Daj mi w spokoju użalać się nad moim pierdolonym życiem!- Krzyczał, zalewając się kolejną falą łez. Zagryzłem swoją wargę i chwyciłem jedną dłonią jego ręce, by spokojnie móc go przytulić do siebie. Odczekałem chwile, by chłopak w spokoju mógł wypłakać się w moją koszulkę.

-Hej Niko... Damy radę. Oboje będziemy walczyć o nas, o nasze życie. Przepraszam, że czułeś się tak źle przeze mnie. Obiecuję, że już nigdy do tego nie dopuszczę... Przepraszam, że nie mogłem, być w tych ciężkich dla ciebie chwilach, przepraszam, że nie dawałem ci tyle bliskości ile potrzebowałeś. Nie zmienię tego co się stało, nie zmienię tego co się dzieje teraz, ale mogę zmienić przyszłość. Moją, twoją, naszą, ale musisz mi w tym pomóc. Razem musimy, zacząć wszystko od nowa. Nie na osobnych stronach. Na jednej. Razem. Pomimo bólu, niewygodnych chwil, załamań, choroby, rodziny, ludzi, losu. Nie chcę już podziałów. Niech te cholerne drzwi już nigdy nie pojawiają się między nami-wyszeptałem prosto do jego ucha, delikatnie kołysząc nami na boki. Wsłuchiwałem się w cichy szloch chłopaka, cierpliwie czekając na jego odpowiedź. Puściłem jego dłonie, które zacisnęły się mocno na mojej koszulce.

-Tak bardzo za nią tęsknie. Tak bardzo kochałem moją małą siostrzyczkę-wyszeptał cicho, dostając czkawki z płaczu.Otarłem kilka łez z jego policzka i pogłaskałem go po głowie.

-Wiem, wiem to jak nikt inny. Dlatego teraz zacznij na nowo żyć. Dla niej, dla siebie, dla mnie.

-Przepraszam... Poniosło mnie... Ja nawet nie myślałem co dokładnie mówię... Przepraszam...

-To nie ma znaczenia. Zacznijmy wszystko od nowa skarbie.

~*~

-Aurel... Czy ty chcesz mnie doprowadzić do depresji?-spytała ocierając palcami kilka łez ze swojego policzka.-Ja nawet nie wiedziałam, że jego siostra umarła. Co się tak właściwie stało?

-Nikodem zdał egzamin na prawo jazdy. Miał pojechać po Natalię i przywiedź ją do nas na cały tydzień. Był taki szczęśliwy. Planował, co będziemy robić, gdzie pójdziemy... Ich relacja przez kilka wcześniejszych lat naprawdę się wzmocniła. Co najmniej raz w tygodniu do siebie dzwonili... W trakcie podróży w bok od pasażera, gdzie siedziała Natalia, wbił się pijany kierowca. Nikodem w porównaniu do niej wyszedł cały z tego, ale ona była w tragicznym stanie. Lekarze powiedzieli, że to cud, że wciąż żyła... Była w śpiączce cztery miesiące..- Zacisnąłem swoje dłonie na kocu. Każdego kto znał siostrę Nika bolała ta strata. Ona była za młoda, za mało przeżyła. Po prostu nie zasłużyła na to.

-Możesz opowiedzieć mi coś pogodniejszego?

~~~~

Napisałam taki rozdział, że nie wiem co teraz mam dodać. 

Życzę udanych, nadchodzących ferii. 

No to do lutego. 

Obiecuje, że będzie pogodniej.

OBIECUJE.

Halo? Aurel?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz