Rozdział ósmy

226 26 4
                                    


W pokoju zapanowała grobowa cisza, która tylko trawiła niepokojem serce Aureliusza. W końcu po tylu godzinach stanął twarzą w twarz z Nikodemem, miał szanse z nim porozmawiać, przeprosić i powiedzieć cokolwiek, co mogło ukoić jego duszę. W jego głowie kłębiło się tysiące myśli, zdań. Chciał jak najlepiej przelać to jak bardzo żałuje każdej chwili, czynu, chciał przeprosić i znów przyznać się to faktu bycia idiotą. Nikle pragnął znów ujrzeć uśmiech blondynka, kolejny raz usłyszeć jego śmiech, poczuć mięte, czy po prostu popatrzeć w rozgwieżdżone oczy chłopaka. To wszystko wydawało się tak nierealne, patrząc na Nikodema wręcz przybierało formę snu, snu o dawnych dniach, gdy między tą dwójką wciąż żyło piękne uczucie...

-O czym ty chcesz rozmawiać? Wyszedłeś z mojego życia to dlaczego wracasz? Dlaczego znów otwierasz wszystkie rany? Sprawia ci to przyjemność?-Mimo usilnych starań chłopaka jego głos załamał się, a oczy zaszły łzami. Miesiące pracy, odpierania od siebie myśli o stracie ukochanej osoby i tysiące przelanych łez. Wszystko to wróciło do Nikodema z podwójną mocą kiedy to w jego mieszkaniu, na jego kanapie pojawił się człowiek przez, którego przepłakał wiele nocy.

-Nie... Ja po prostu chciałem ukoić własną duszę... Wiesz ostatnio miałem dużo czasu do przemyślenia niektórych rzeczy. Zrozumiałem gdzie popełniliśmy błąd, gdzie ja popełniłem błąd. Może teraz to nic dla ciebie nie znaczy, ale przepraszam. Chciałem ci również podziękować. Te wszystkie lata, które spędziliśmy razem były dla mnie najlepszymi latami... Nawet jeżeli dużo cierpieliśmy... Nawet nie zauważałem jak wiele dajesz mi szczęścia, będąc po prostu przy mnie. Dziękuję. Za każdy dzień, każde słowo, każdą noc i każde wspomnienie. Dziękuję, że byłeś dla mnie takim wspaniałym człowiekiem.-Słowa niemal same płynęły z ust Aurela. Chłopak nawet nie myślał nad ich sensem. Wylewał z siebie wszystko co podpowiadało mu serce, co chciał przekazać Nikodemowi jeżeli to miałoby być ich ostatnie spotkanie.

W pomieszczeniu zapanowała po raz kolejny cisza. Zza okna zaczęły dobiegać pierwsze wesołe trele ptaków. Natura powoli budziła się do życia w swój cudowny, ciepły i przyjazny sposób. Pojedyncze promyki słońca wpadały do pokoju, jakby próbując roztopić lody, które skuły serca ludzi. Tak blisko siebie, a za razem tak daleko. Oboje pośród szaleńczego sztormu na oceanie uczuć, który ni jak nie dało się okiełznać.  Dwie dusze wypełnione cierpieniem, które kiedyś blaskiem miłości rozświetlały drogę. Niestraszny był im sztorm, nie straszna zguba. Mając siebie mieli wszystko, a co gdy zabraknie drugiej połówki?

-Na co ty tak właściwie liczysz? Związki polegają na tym, że albo jesteś zawsze, albo nie ma ciebie wcale. To nie ja wybierałem swój los, to nie ja prosiłem się o to wszystko. Nie byłeś w stanie tego wytrzymać? Rozumiem. Zniknąłeś z mojego życia. Było dobrze, ale po co wracasz? Po co przypominasz mi o tym wszystkim, co ja chciałem zapomnieć? Po co znów rozdzierasz mi serce? Aureliuszu... Nic mnie nie obchodzi twoja zszargana dusza. Moja nadal nie pogodziła się z tym co się stało, ale ja nie przeszkadzam ci w codziennym życiu, nie nachodzę. Było pięknie, ale to już nie wróci. Ułóż sobie życie na nowo, zapomnij o tym co było i żyj dalej. - Słowa chłopaka wbiły się w serce Aureliusza niczym ogromny nóż, który przepołowił je na dwie części. Mimo, że Aurel usłyszał dokładnie to czego się spodziewał jego oczy zalały się łzami. Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek sprawi tyle bólu sobie i drugiej osobie, nigdy nie przypuszczał, że straci chęci do życia. 

Zrezygnowany blondyn podszedł do chłopaka i przytulił go. Delikatnie głaskał plecy Aureliusza dając mu czas do wypłakania wszystkiego co tkwiło w jego sercu. Nikodem rozumiał co się dzieje, sam nie raz przechodził to nocami próbując poskładać samego siebie w istotę mającą przypominać człowieka, co i tak nie wyszło mu najlepiej. Wciąż nie potrafił spojrzeć na świat tak samo, wciąż czuł się pusty, ale przynajmniej funkcjonował w społeczeństwie, poznał nowych ludzi, zaczął doceniać małe codzienne czynności, które sprawiały mu przyjemność. 

-Mimo wszystko cieszę się, że tu przyszedłem. Ta rozmowa uwolniła mnie od jakiegoś ciężaru... Przepraszam tylko, że ty musiałeś przez to cierpieć. Nie będę już wam przeszkadzał. Wracam do domu. Udanego dnia.-Powiedział Aureliusz, ocierając swoją twarz. Po chwili wyplątał się z ramion chłopaka i ruszył do przedpokoju, by wyszykować się do wyjścia. Na jego ustach widniał delikatny uśmiech. Sam nie mógł uwierzyć, że myśl o skróceniu cierpienia może wywołać tyle radości. Nigdy nie wierzył, że człowiek czuje ulgę na myśl o śmierci.

-Hej Aurel... Wiem, że się tak zapierałam, ale przyjaciółmi możemy zostać... Jeżeli będziesz potrzebować rozmowy zadzwoń.

Nikodem sam nie był pewny, czy Aureliusz usłyszał jego ostatnie zdanie. Chłopak dość szybko opuścił jego mieszkanie pogrążony we własnych myślach. Jednak delikatny uśmiech na twarzy mężczyzny dawał Niko nadzieję, że ten jednak usłyszał jego słowa. Jeszcze miesiąc temu nigdy nie dopuściłby do siebie takiej myśli, nie chciał widzieć swojego byłego chłopaka, ale dziś, mimo, że nie rozmawiali zbyt długo Nikodem znów poczuł z nim więź. Może nie była zbyt silna, ale nie chciał jej tracić.

-Czujesz się lepiej?-zagadnęła [Twoje imię] na co chłopak odpowiedział jej jedynie skinieniem głowy.

~~~~~

Rozdział w trakcie wakacji - zaliczone.

Sama na sobie się zawiodłam, więc więcej się nie wypowiem. 

Pozdrawiam~


Halo? Aurel?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz