Rozdział piąty

324 29 14
                                    

~*~

Szczęście. To jeden uśmiech, jedna chwila, jeden człowiek, który sprawi, że dostajesz nowego zastrzyku energii. Czujesz się przez chwilę jakbyś był wszechmogący, jakby nic nie stanowiło dla ciebie problemu. Jesteś wielki, wspaniały, kochany, spełniony. Na tą jedną chwilę, gdy pozytywne emocje otaczają ciebie z każdej strony jesteś w stanie stwierdzić, że życie wcale nie jest takie złe. Wręcz pragniesz żyć, cieszyć się, kochać, przeżywać, podróżować, tańczyć, śpiewać... A potem? Potem kończy się namiastka idylli i wraca szara rzeczywistość. Jednak, czy jest to czymś złym? Chce żyć dla tych krótkich chwili, gdy jestem w stanie powiedzieć o sobie "szczęśliwy". Pragnę być częścią, chociaż niewielkiej idylli najbliższych osób. Na każdego w końcu przyjdzie pora. Nie ważne jak bardzo złamało cię życie, nie ważne ile bólu trzymasz w swoim sercu... W końcu i do ciebie trafi ciepły promyk słońca, może być on nawet bardzo delikatny, ledwie wyczuwalny, ale to ona rozbudzi nadzieję w twoim sercu.

-Jeszcze chwilę kochanie-wyszeptałem do ucha Nikodema, cały czas trzymając go za ręce i prowadząc do urokliwego miejsca gdzie mieliśmy spędzić cały wieczór lub być może noc. Oczy chłopaka zasłoniłem czarnym materiałem, by ten nie domyślił się gdzie zmierzamy, ale też by nie zauważył za wcześnie przyszykowanej dla niego niespodzianki.

-Nie chce ci nic mówić, ale gdy wychodziliśmy z mieszkania powiedziałeś to samo... Potem powiedziałeś to samo z dwadzieścia razy podczas półgodzinnego spaceru z tą głupią opaską.-Niko westchnął głośno, ostrożnie stawiając każdy krok. Już raz ratowałem moją księżniczkę, gdy prawie upadł na swoją piękną twarzyczkę. Oczywiście nie obyłoby się bez narzekania na mnie, ale i tak wiem, że mnie kocha.

-Musisz mi uwierzyć-powiedziałem cicho, śmiejąc się pod nosem i mocniej przyciągając go w moją stronę, by mógł spokojnie przejść po niewielkiej kładce. Nie obyłoby się bez cichego narzekania mojego ukochanego, który ewidentnie próbował sprawdzić próg mojej wytrzymałości, ale nie tym razem słońce.

W końcu zatrzymałem chłopaka przed niewielką altanką, którą specjalnie przyszykowałem na ten wieczór. Oczywiście pierwsze musiałem wybłagać kolegę o pozwolenie, ale było warto. Drewniane, kratowane ściany przyozdobione zostały przeróżnymi światełkami oraz przypiętymi do nich najróżniejszymi zdjęciami, które w pewnym stopniu obrazowały naszą wspólną historię, każdą ważną postać i rzecz.  Okrągły stół pokryłem delikatnym, mlecznym materiałem, na którym znów poukładałem nasze zdjęcia i płatki czerwonych róż. Na tak zastawionym stole znalazło się dobre wino oraz różne przekąski ukryte pod nakryciem przed okolicznymi zwierzątkami. 

Stanąłem za Nikodemem i przybliżyłem się do jego karku, delikatnie muskając ustami jego bladą skórę. Chłopak skulił się, śmiejąc się cicho. Obrócił się w moją stronę i zdjął opaskę ze swoich oczu był widocznie zadowolony, chociaż nie ujrzał jeszcze przyszykowanej kolacji i prezentu. Przysunąłem go bliżej siebie, łącząc nasze czoła. Mogłem spokojnie utonąć w ciemnym brązie jego tęczówek.

- Wszystkiego najlepszego kochanie-wyszeptałem a następnie złączyłem nasze usta w pocałunku. Łaknąłem jego bliskości, dotyku, głosu, mruków, fochów i jęków. Pragnąłem, by mój dotyk znów palił jego skórę, by jutrzejszego dnia czuł się spełniony oraz szczęśliwszy, z kolejnym wspomnieniem do naszej skromnej kolekcji.

-Jesteś kochany-mruknął cicho zadowolony, gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie i otworzyliśmy wino. Rozlałem trunek do dwóch kieliszków i podałem jeden mojej księżniczce. Nikodem z zadowoleniem stuknął się szklanym naczyniem, by później móc skosztować cieczy.

-To nie koniec niespodzianek-oznajmiłem, upijając łyk alkoholu i wstając, by przynieść kolejny podarunek.

-Ah tak?-Chłopak uniósł jedną z brwi ku górze.

Po kilku minutach wróciłem do blondynka, trzymając na rękach szczeniaczka, który niemiłosiernie wiercił się na moich rękach.  Widocznie już na samą myśl o nowym domu i właścicielu nie mógł wytrzymać z radości. Nikodem, gdy tylko ujrzał psiaka od razu wyskoczył z altany i zabrał mi zwierzaczka, rozkoszując się jego słodkością, urokiem i wszystkim co on tam posiada...

-Bo zrobię się zazdrosny-jęknąłem przeciągle na co chłopak wybuchł śmiechem. Moje kochanie podeszło do mnie i obdarowało mnie uczuciowym pocałunkiem. Odpuściłem sobie zauważenie faktu, że wcześniej całował szczeniaka. Westchnąłem cicho, gdy chłopak oderwał się ode mnie, za to ja wtuliłem się w niego od tyłu i ułożyłem swoją głowę na jego barku, kołysząc nas delikatnie na boki.

- Nazwę ją Hope. Będzie nadzieją na lepsze jutro-powiedział w końcu, odstawiając małą na ziemię i patrząc jak ta wesoło biega po ogrodzonej działce.

-Nadziejo na lepsze jutro wino zostawiłeś-zaśmiałem się, idąc do altany gdzie były nasze przekąski. Długo nie musiałem czekać, by Niko znalazł się przy mnie, wtulając się w moje ramię z wielkim bananem na twarzy, gdy mógł obserwować Hope, która się zmęczona ułożyła się na poduszce przy wejściu. 

-Kocham cię wiesz?-spytał, odwracając na mnie wzrok.

-Wiem. Ja ciebie też.

~*~

Ziewnąłem przeciągle układając się wygodniej na kanapie. W końcu zaczynałem odczuwać skutki niewłaściwego trybu życia. Moje oczy niemal same zamykały się podczas, gdy ja nie chciałem zasnąć w tym mieszkaniu. Pragnąłem wrócić do swojego i zatonąć w morzu swojego żalu. Niestety pogoda na zewnątrz nadal nie pozwalała mi na powrót. 

-Jakie urocze kluchy-westchnęła dziewczyna opierając się o moje ramie. Przymrużyła swoje oczy i zaczęła bawić się sznurkiem z bluzy. Jej wzrok pozbawiony był pozytywnych uczuć. Jakby przeszyły ją złe wspomnienia.

-Coś się stało?-spytałem niepewnie. Czy chciałem tego słuchać? Chyba nie bardzo, ale to ona wysłuchuje mnie od dobrych dwóch godzin.

-Opowiedz mi jak zerwaliście, dlaczego... Nie było mnie przy tym, a z twoich opowieści wynika, że wasz związek zaczynał się piąć, a nie upadać...Więc dlaczego?-Spytała w końcu, podnosząc na mnie swój wzrok. Wzruszyłem ramionami.

-Byłaś z nami od początku, obserwowałaś jak nasze życie się toczy, jak relacja rozwija się.. Odebrałaś nam pewną ważną część związku. Nie mogliśmy spokojnie porozmawiać, wyżalić się... Nie byliśmy z sobą do końca szczerzy, zawsze coś ukrywaliśmy... Nie chcę żebyś źle to odebrała, ale po prostu... Było ciebie za dużo-westchnąłem, odwracając speszony wzrok w bok. Mimo, że nie przepadałem za nią nie chciałem mówić jej czegoś takiego w twarz.

-Ja.. Rozumiem... Dlatego później usunęłam się, ale najwidoczniej było już za późno...

~~~~

Obiecałam sobie, że wstawię rozdział na feriach.

I JEST.

Co prawda pierwotną część usunęłam, bo mi się nie podobała, ale ta jest o wiele lepsza. 

Jest pogodniej.

Czujecie to pogodniej?

Pozdrawiam~





Halo? Aurel?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz