9

632 68 10
                                    

Jeongguk obudził się przez zapach spalenizny, który podrażniał jego nozdrza. Otworzył leniwie zaspane oczy i spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę piątą czterdzieści. Miał jeszcze dwadzieścia minut na spokojny sen, lecz podniósł się z łóżka i zszedł pośpiesznie na dół, aby zobaczyć, co się dzieje i skąd dochodzi ten zapach.
Nawet przez moment nie pomyślał, że może zastać taki widok.

- Już wstałeś? - spytał go Jimin trzęsącym się głosem, stojąc przy kuchence.
Przygotowywał jajecznicę, która swoim wyglądem raczej przypominała żwir.

- Człowieku, co ty robisz o tej porze? Chcesz mi spalić dom?! - zdenerwował się. - Powinieneś jeszcze spać.

- Chciałem przygotować ci śniadanie zanim pójdziesz do pracy, ale niestety za bardzo uwierzyłem w swoje możliwości... - zająkał się Jimin, zdrapując przypalone jajka z patelni. - Przepraszam za ten cały bałagan.

- Skąd wiesz, że wstaję wcześniej do pracy? Że w ogóle pracuję?

Jimin stał jak osłupiały i patrzył z dołu na młodszego.

Cholera.

- Ja... domyśliłem się - rzucił po krótce. - Zresztą i tak nie mogłem już spać i uznałem, że takie śniadanie byłoby dobre w ramach przeprosin za tę noc...

- Zostaw to. Ja już posprzątam.

- Naprawdę przepraszam. Chyba zniszczyłem ci patelnię... - zaśmiał się nerwowo.

- To nic takiego - mruknął, w środku gotując się ze złości.
Przecież mógł spalić mu mieszkanie, robiąc najprostsze na świecie danie.

Posprzątali razem cały bałagan powstały podczas „gotowania". Jungkook postanowił, że sam przygotuje coś dla ich dwójki, co oczywiście wyszło mu genialnie w porównaniu do Parka.

- Odwieźć cię do domu? - zapytał między kęsami.

- Nie trzeba. Wrócę sam - odparł Jimin.
Był bardzo zawstydzony tym, co zrobił i jak zachowywał się kilka godzin wcześniej.

- Jesteś pewien? - dopytywał.

- Tak, jestem pewien. Jeszcze raz przepraszam za-

- Och, przestań już! - oburzył się. - Przecież mówię, że nic się nie stało. Nie mów już o tym.

- I tak wiem, że jesteś na mnie zły... - powiedział cicho, grzebiąc widelcem w talerzu.

Jungkook westchnął. Jimin był niemożliwy. Dalej drążył ten temat, irytując go tym niesamowicie.

- Powinieneś odezwać się niedługo do tej dziewczyny z wczoraj - rzekł, a jego żołądek skręcał się na samą myśl o niej. - Zostawiłeś, a raczej zostawiliśmy ją samą, w nocy, na środku ulicy. Nie powinniśmy.

- O kim mówisz? - starszy spytał z niedowierzaniem.

Jeon z równie zaskoczoną miną patrzył na Jimina, który siedział w bezruchu, trzymając widelec w powietrzu.

- Jeszcze niedawno o niej rozmawialiśmy. Nie wiem dokładnie, jakie relacje was łączą i nie dowiem się prawdopodobnie, ale-

- Ach, już wiem! - przerwał mu nagle. - To moja stara znajoma, spotkaliśmy się w klubie i... Jeżeli robiliśmy jakieś głupie rzeczy, to tylko wina alkoholu - wymyślił szybko.

Przecież nie powie mu, że musi ją zabić w najbliższym czasie. Tak samo zresztą jak Jungkooka.

Patrzył na czarnowłosego, który w spokoju kontynuował swój posiłek, gdy nagle poczuł coś dziwnego w klatce piersiowej. Silne kłucie po lewej stronie dokuczało mężczyźnie, a każdy brany oddech jakby przecinał jego płuca.

poison // kookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz