VII. Zasady są po to by je łamać

12 1 0
                                    

Liam
Moja mała domówka przeobraziła się w gigantyczna imprezę. Było tu pół naszego rocznika , znajomi zapraszali znajomych , a znajomi znajomych jeszcze swoich. Już wiem na co się zgodziłem gadajac z Mattem.

- Hej Josh! - zauważyłem kumpla rozmawiającego z grupką chłopaków. - Stary możemy pogadać ?

- Taa

- O co chodzi ? - przeczesałem dłonią włosy i wzruszyłem nieśmiało ramionami. - w sensie no dzisiaj rano zachowałeś się dość dziwnie i nic z tego nie rozumiem.

- Ymm - przyjaciel lekko się zaczerwienił po czym wzruszył ramionami - Chyba po prostu wstałem lewa nogą.

- Czyli wszystko w porządku? - wyciągnąłem rękę w kierunku Josha który chwycił moja dłoń a druga postukał po plecach.

- Jak najbardziej Wood.

Po chwili podeszło do nas kilku znajomych z drużyny. Gadaliśmy o meczach , dziewczynach... a propo mowa o dziewczynach w tym momencie w moich drzwiach stała blondynka , w białej obcisłej sukience bez rękawów , miała na siebie narzucona czarna kurtkę i czarne długie kozaki. Długie włosy opadały jej na ramiona , jej pełne usta podkreślała czerwona szminka. Błądziła wzrokiem po pokoju aż jej oczy odnalazły moje.

- Proszę , proszę - zagwizdałem - Hope Walker.

Wzrok moich kumpli powędrował na dziewczynę lecz ta stała niewzruszona. Uśmiechnęła się do mnie oczywiście sztucznie i ruszyła w naszym kierunku.

- Wood. - Minęła mnie uderzając palcem w środek mojej klatki. Po czym odwróciła się do moich kumpli - Cześć chłopaki. - i jakby nigdy nic ruszyła w stronę kuchni nie czekając na jakakolwiek odpowiedz.

- Wow. - Theo nie spuszczał z niej wzroku aż dziewczyna nie zniknęła w kuchni. - zaklepuje!

- Spierdalaj T. - mruknąłem pod nosem. - Ta dziewczyna nie będzie brała udziału w naszych gierkach.

- Bo co? - Theo wydawał się być zdenerwowany ale choćby nie wiem co nie pozwolę się mu bawić Walker. - Masz niby do niej jakieś pierwszeństwo?

- Zamknij się koleś. - nie chodzi tu o żadne pierwszeństwo. - To przyjaciółka Josha a nie bawimy się z przyjaciółkami kogokolwiek z drużyny. Taka zasada.

Josh posłał mi niepewny uśmiech na co tylko kiwnąłem głowa. Może i nienawidzę Walker ale nie pozwolę żeby któryś z tych debili ją skrzywdził. Wydaje się być taka delikatna jakby zaraz miała się rozsypać. Na sama myśl o tej idiotce zrobiło mi się nie dobrze. Muszę iść się napić.

Hope

Usiadłam przy niedużej wysepce w kuchni sącząc kolejnego drinka. Sarah ma racje muszę zacząć żyć a nie tylko egzystować. To ostatni rok w którym mogę się zabawić i chce go dobrze wykorzystać. A propo Sarah , miała być na imprezie pół godziny temu a nadal jej nie ma. Jeżeli dalej tak pójdzie skończę pijana jeszcze przed 22.

- Może chcesz spróbować coś mocniejszego niż te babskie drinki Walker?

Odwróciłam się na dźwięk znajomego głosu po czym rzuciłam się chłopakowi na szyje.

- Zależy co proponujesz? - posłałam chłopakowi najmilszy uśmiech na jaki mnie stać na co on odwzajemnił tym samym obejmując mnie delikatnie w pasie.

- Może shoty?

- Niech Ci będzie Josh. - posłałam przyjacielowi kolejny uśmiech - chce dziś zaszaleć.

- Jak sobie życzysz moja Pani. - Josh ukłonił się jakbym była księżniczka i wyciągnął dłoń w moim kierunku po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Wypiliśmy już kilkanaście shotów a w głowie szumiało mi coraz bardziej. Byłam już pijana , uwaga przed 22 a Sarah nadal nie było. Usiedliśmy z Joshem na kanapie w salonie w rękach trzymając kolejny kieliszek.

- Hope. - chłopak przysunął się do mnie tak , ze znowu czułam jego perfumy i ciepły oddech na skórze. - Pięknie dziś wyglądasz... e - zaczerwienił się - to znaczy zawsze ładnie wyglądasz ale dziś ... - spojrzał na mnie niepewnie - wow

Zachichotałam cicho nie wiedząc co odpowiedzieć , Josh tez zdążył się niezłe napić. Przyciągnął mnie do siebie patrząc mi głęboko w oczy. Poczułam dziwną gule w gardle na myśl co może się zaraz zdarzyć. Już sama nie wiem czy szumiało mi w głowie od ilości alkoholu , który krążył w moich żyłach czy to wszystko dla tego , że twarz Josha była coraz bliżej mojej twarzy. Chłopak zatrzymał się w momencie gdy nasze usta dzieliły milimetry po czym raptownie się odsunął. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę , że przez cały ten czas wstrzymywałam powietrze.

- Hej wam! - za Josha wyłonił się brunet szczerząc swoje białe zęby.

- Kurwa Liam... - przyjaciel pokręcił głową posyłając mi przepraszające spojrzenie. To wiele wyjaśnia dlaczego tak raptownie się ode mnie odsunął. Nie sądziłam , że kiedyś to powiem ale dzięki Wood.

- Ee jaa..- skrzywiłam się na dźwięk mojego przepitego głosu - Ja pójdę się przewietrzyć i zadzwonię do Sarah. - wstałam z kanapy jak poparzona , za wszelką cenę unikając spojrzenia Josha. Mam nadzieje , że chciał to zrobić tylko dlatego , że jest pijany i jutro nie będzie o niczym pamiętał. To nie wpłynęło by najlepiej na naszą przyjaźń.

Wyszłam na tyły domu a moje ciało opatuliło przyjemne chłodne powietrze , a moim oczom ukazała się duża drewniana huśtawka , na której spędzaliśmy większość letnich wieczorów. Podeszłam bliżej kładąc dłoń na zimnej drewnianej belce , nawet nie wiem w którym momencie na moje usta wśliznął się uśmiech.

- Nie moge uwierzyć , że nadal tu stoisz. - Wyszeptałam do siebie gładząc dłonią po drewnie.

- Nieźle co? - wzdrygnęłam się na dźwięk znajomego głosu. - Ojciec chciał ją pociąć i spalić już kilka razy. - Brunet stanął po drugiej stronie huśtawki przyglądając się chwile konstrukcji po czym opadł na siedzenie. - Nie to , że jestem sentymentalny ale nie mogłem na to pozwolić. - wzruszył ramionami jakby to co powiedział nie miało dla niego najmiejszego znaczenia.

-Jasne. - wzruszyłam ramionami siadając obok chłopaka. - Zdecydowanie nie jesteś sentymentalny.

Brunet spojrzał się na mnie swoimi zielonymi oczami , które swoja drogą są naprawdę piękne oczywiście gdyby nie były oczami Liama. Na zewnątrz jest ciemno , jedynie z okien domu pada małe światło , oświetlając nas na tyle , że dokładnie mogę zobaczyć jak Liam się do mnie uśmiecha. Tak naprawdę on się do mnie uśmiecha po czym jakby nigdy nic opada na oparcie huśtawki i swój wzrok przenosi na gwiazdy.

-Liam?

-Hmm? - chłopak znowu przenosi wzrok na mnie co sprawia , że zaczynam się krępować. Tak , Liam to ten typ chłopaka , który swoim spojrzeniem potrafi onieśmielić każdego. To ten typ chłopaka , który może mieć każdą dziewczynę. Liam który własnie siedzi obok mnie jakby nigdy nic. Jakbyśmy dopiero co się poznali i nie mieli za sobą wspólnej historii. Jakbyśmy wcale się nienawidzili.

- Jesteś pijany? - nie wierzę , że o to zapytałam. Boże , dlaczego o to zapytałam. Chłopak spojrzał na mnie niepewnie po czym głośno się roześmiał lecz za chwile raptownie spoważniał.

- Hope. - Posłał mi poważne spojrzenie po czym uśmiechnął się przyprawiając mnie tym samym o zawroty głowy. To przez ten alkohol. - Jestem pijany jak cholera.

W tym momencie oboje wybuchneliśmy smiechem.

-To dobrze - westchnęłam ciężko czując coraz wyrazniej jego perfumy. Liam położył rękę na oparcie huśtawki tym samym przysuwając się bardzo blisko mnie. Sama nie wiem dlaczego ale poczułam jakby moja głowa ważyła tone więc położyłam ją na ramieniu bruneta a jego dłoń opadła na moje ramie dając mi tym samym przyjemne ciepło. - To dobrze Liam , bo ja też jestem cholernie pijana.

Nic na to nie odpowiedział , nie musiał jego polik dotykał mojego czoła przez co czułam gdy kąciki jego ust wykrzywiają się w uśmiechu pozostawiając dołeczki w jego polikach. Cholera. Naprawdę jestem pijana. Przecież nigdy w zyciu chociaż mieli by mi zapłacić nie zbliżyłabym się nawet na milimetr do tego kretyna. Jednak dzisiaj nie mam siły żeby go nienawidzić. Równie dobrze mogę go nienawidzić jutro , prawda?

Losing HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz