II. Miłość nie istnieje

25 3 0
                                    

***
- Nie mogę uwierzyć , że jestem skazana na siedzenie z tym debilem.

- Hope błagam tylko obiecaj mi , że się nie pozabijajcie - Sarah przewróciła oczami ze znudzenia. Cała przerwę obiadową marudzę jej o tym jak bardzo zła jestem. - Dobrze?

- Nie mogę obiecać , ze nie zrobię mu krzywdy - wzruszyłam obojętnie ramionami na co przyjaciółka odpowiedziała tylko głośnym westchnieniem.

- Komu Hope chce zrobić krzywdę? - Edd zajął miejsce obok Sarah przyglądając nam się z zainteresowaniem.

- Zgadnij. - Rudowłosa przewróciła oczami na co posłałam jej lodowate spojrzenie , ona tylko wzruszyła na to ramionami i zajęła się swoim obiadem.

Naprawdę nie potrafię zrozumieć dlaczego moi przyjaciele lubią tego całego Wooda. Nienawidzimy się odkąd pamietam , zawsze tak było. Nie rozumiem jak można go lubić , jest totalnym debilem a przez to ze jest kapitanem drużyny bejsbolowej myśli , że jest królem świata. Osobiście uważam ze jest zapatrzonym w sobie narcyzem pełnym chorób wenerycznych. Na sama myśl przeszedł mnie dreszcz i odechciało mi się jeść. Debil.

***
Siedzieliśmy na murku przy szkolnym parkingu od piętnastu minut zastanawiając się co ciekawego możemy robić w weekend. Jak na październik pogoda jest szokująco ciepła. Czuje promienie słońca padają na moją twarz dając przyjemne ciepło. Słyszę śmiech dzieci z placu zabaw , który znajduje się po drugiej stronie ulicy i myśle o tym jak dobrze było być małym beztroskim dzieckiem. Kiedyś w każdą sobotę razem z rodzicami i Holly chodziłyśmy na płac zabaw , za każdym razem na inny. Tata zrobił mapkę wszystkich parków w mieście i okolicy , powiesił ją na ścianie naszego pokoju , a my po powrocie do domu zaznaczałyśmy kolejne parki i oceniałyśmy w skali od 1-10. To oczywiste ze nowe nieodkryte parki w końcu się skończyły lecz dla mnie i Holly nie miało to najmniejszego znaczenia bo znalazłyśmy już nasz ulubiony. Był to park na skrzyżowaniu ulic Rodeo i White Street. Był niewielki , znajdowały się tam dwie huśtawki , zjeżdżalnia i czerwona karuzela na której zgubiłam swoje mleczne jedynki. Razem z Holly robiłyśmy zawody która dalej wyskoczy z rozbujanej karuzeli , jak można się domyślić zabawa nie trwała długo bo przy pierwszym skoku wyrżnęłam jak długa , rozcięłam wargę i straciłam dwa mleczaki. Krew i łzy lały się strumieniami , rodzice nie mogli mnie uspokoić dopiero historia o wróżce zębuszce sprawiła , że pięcio letnia Hope przestała płakać. Czułam jak na samo wspomnienie kąciki moich ust delikatnie unoszą się ku górze.

- Hope? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Sarah.

- Tak? - przyjaciółka wpatrywała się we mnie tym swoim wzrokiem. Otworzyła usta żeby coś powiedzieć ale od razu je zamknęła kręcąc przy tym głowa z dezaprobatą. - No co?

- Liam pytał czy przyjedziemy na jego imprezę w sobotę. - Josh wydawał się wyraźnie rozbawiony tą sytuacją. Nawet nie zauważyłam kiedy ten debil Liam tu przylazł.

- Na imprezę? Do niego? - wskazałam palcem na bruneta. - Wolałabym umrzeć z nudów oglądając zmierzch po raz setny niż spędzić choć chwile w domu tego debila.

- Hope! - przyjaciółka posłała mi gniewne spojrzenie.

- No co? Taka prawda!

- Przestań Walker. Wszyscy doskonale wiedzą , że podkochujesz się we mnie od czwartej klasy podstawówki. - Chłopak wyszczerzył swoje białe zęby w łobuziarskim uśmiechu na co przewróciłam tylko oczami.

Znam Wooda od zawsze. Niestety. I to prawda nie od zawsze go nienawidzę. Kiedyś nie był takim palantem. Za czasów kiedy nasi rodzice się przyjaźnili , spędzaliśmy razem dużo czasu , chodziliśmy razem do przedszkola , spędzaliśmy czas razem po przedszkolu i ciężko nas było rozdzielić. Nawet święta nasze rodziny spędzały razem. W końcu poszliśmy do podstawówki gdzie zaczęły się pierwsze zauroczenia i inne bzdety. Liam zaprzyjaźnił się z grupką chłopaków z , którymi trzyma się do teraz. Zaczął być niegrzeczny , robić psikusy , wdawać w bójki i dokuczać słabszym dzieciakom. Na początku mi to imponowało. Głupia jedenastoletnia Hope zauroczyła się w niegrzecznym Liamie. Spędzaliśmy coraz mniej czasu razem a bo chłopak każdą wolną chwile poświęcał piłce i nowym kolegom. W walentynki w czwartej klasie wysłałam Liamowi kartkę , którą robiłam z mamą przez kilka godzin. On w ramach podziękowań wyśmiał mnie razem z kolegami i tak skończyła się historia naszej przyjaźni. Teraz z całego serca go nienawidzę.

- Chyba śnisz Wood. Tak się składa , że nie mogę na Ciebie patrzeć a to chyba przeciwieństwo podkochiwania się huh? - widzę ogniki skaczące w jego zielonych oczach , udalo sie , wkurzylam go. - Czy jesteś zbyt tępy żeby to zrozumieć? - nie czekając na odpowiedz zeskakuje z murku i ruszam w stronę samochodu Josha.

- Tak się składa Walker , że nawet w najmniejszych snach nie masz u mnie szans. - Puszcza mi oczko po czym dodaje - Nie ta liga skarbie. - po czym odchodzi. Tak o po prostu odchodzi. Wsiada do swojego pieprzonego czarnego mustanga i odjeżdża. Kim on myśli , że do cholery jest? Prycham tylko głośno i wsiadam na siedzenie pasażera.

Po piętnastu minutach drogi podejrzany czerwonym jeepem Josha pod mój dom. Chłopak przygląda mi się niepewnie jakby chciał coś powiedzieć lecz sam nie do końca wiedział co. Uśmiecham się wiec tylko delikatnie i całuje blondyna w policzek.

- Dziękuje za podwózkę Josh. Do jutra.

Już miałam łapać za klamkę kiedy przyjaciel złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.

- Hope? - chłopak sprawia wrażenie niepewnego co mnie dziwi bo zawsze jest pewny siebie. Przyjaźnimy się od dziesięciu lat od kiedy spadłam z huśtawki na szkolnym placu zabaw a Josh zaniósł mnie do domu bo zdarłam sobie całe kolana. I od dziesięciu lat nie widziałam tak zawstydzonego przyjaciela- Tak się zastanawiałem , co powiesz na kino w piątek?

- Kino? - tym się stresował? Przecież często chodzimy do kina.- Pewnie napisze tylko do reszty co oni na to i zgadamy się jutro w szkole. - posłałam przyjacielowi uśmiech i otworzyłam drzwi. - Do jutra Josh!

- Ta , do jutra. - posłał mi wymuszony uśmiech co trochę mnie zdziwiło bo przecież nie powiedziałam nic złego. Wzruszyłam tylko ramionami i pomachałam przyjacielowi na pożegnanie.

Liam.
W piątkowy wieczór leze na łóżku i bawię się jej blond długimi włosami. Dziewczyna ma zamknięte oczy , przenoszę wzrok na okno kiedy widzę jak w domu na przeciwko zapala się światło a po chwili w pokoju pojawia się dziewczyna ubrana w szara bluzę , białe spodnie , włosy ma związane w wysoki kucyk. Podchodzi do okna i wyciąga dłoń w stronę żaluzji , widzę jej twarz dość dokładnie jak na odległość , która nas dzieli. Ma czerwone zapuchnięte oczy jakby płakała przez kilka godzin i mokre od łez policzki. Zasłania żaluzje i znika z moich oczu pozostawiając nieprzyjemne uczucie w brzuchu. Kiedy byliśmy młodsi , zanim Hope stała się taką kretynka nienawidziłem kiedy płakała. Teraz nienawidzę jej odkąd ośmieszyła mnie przed kolegami i dała mi ta pieprzona kartkę. Pomimo tego dziwne uczucie nie znika. Najprawdopodobniej to zatrucie albo coś takiego. Wstaje z łóżka i wyciągam na siebie spodenki.

- Ashley - blondynka podnosi na mnie wzrok i wyciąga w moja stronę rękę na co ja tylko się cofam. Podchodzę do okna , zasłaniam żaluzje i zapalam światło. - powinnaś już iść. Moi rodzice niedługo wracają.

- Nie chcesz mnie przedstawić? - uśmiecha się słodko próbując być zalotna czym tylko mnie denerwuje.

- Nie. - tylko seks nic więcej. Nie szukam dziewczyny na stałe. Miłość nie istnieje. Od tylu lat nir poczułem nic do żadnej dziewczyny jedyne co mnie z nimi wszystkimi łączy to seks. Nie chce nic więcej. - Idź już.

Blondynka trzaska drzwiami wychodząc , pewnie myśli , że zrobi tym na mnie wrażenie i sprawi , że za nią pobiegnę . Siadam na łóżku i nie wiedząc czemu moje myśli wracają do Walker. Dlaczego płakała? Dlaczego tak często płacze? Przez to ze nasze okna są na przeciwko siebie widzę ją codziennie co cholernie mnie wkurza. Chociaż nie zawsze tak było. Kiedy byliśmy młodsi otwieraliśmy okna i rozmawialiśmy tak przez cała noc. Któregoś razu chwyciłem drabinę taty i przeszedłem z jednego okna do drugiego co umożliwiała mi bliska odległość od okien. Jest to nie całe pół metra mimo to gdy mama się dowiedziała dała mi szlaban na trzy tygodnie mimo to wtedy to było warte. Spędziliśmy cała noc wymyślając przeróżne historie , wtedy pierwszy raz się całowałem. Na sama myśl przechodzi mnie zimny dreszcz i odruch wymiotny. Jak mogłem pocałować Walker. Przecież jej nienawidzę. Idiotka.

Losing HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz