VIII. Moja mała gwiazdo

17 2 0
                                    

Liam

Nie wiem jak długo siedzieliśmy na tej huśtawce w ten sposób ale nie chiałem się stąd ruszać nawet na chwile. Cholera , naprawdę jestem pijany. położyłem głowę na oparcie huśtawki tak , że teraz idealnie mogłem oglądać gwiazdy. Czułem jak Hope poszła w moje ślady bo jej głowa uniosła się delikatnie na moim ramieniu sprawiając tym samym , że czułem słodki zapach jej perfum jeszcze wyraźniej. 

- Pamiętasz jak byliśmy mali , wszystkie wieczory spędzaliśmy na oglądaniu gwiazd i wymyślaniu nowych konstelacji. - Hope wyszeptała wyrywając mnie z zamyślenia tym samym łaskocząc mnie w szyje ciepłym powietrzem.

- Pamiętam , moja mała gwiazdo. - Czułem jak Hope uśmiecha się na moje słowa. 

Kiedy byliśmy mali rzeczywiście każdy wakacyjny wieczór spędzaliśmy na oglądaniu gwiazd. Układaliśmy koce i poduszki na huśtawce , braliśmy przekąski i wymyślaliśmy nasze własne konstelacje. Co roku w ostatni dzień lata wybieraliśmy jedna z gwiazd i obiecywaliśmy , że to właśnie będzie nasza mała nadzieja* na kolejne spędzone razem lato. Od tamtej pory mówiłem na Hope moja mała gwiazdo. Aż w końcu przyszły wakacje , których nie spędziliśmy razem a ja straciłem moją nadzieje. A teraz po tylu latach siedzimy na tej samej hustawce jakby nigdy nic , q przecież się nienawidzimy prawda? Tylko nie dziś. Dziś się nie nienawidzimy. Dziś przenieśliśmy to na jutro. 

- To cudowne prawda? - Hope przerwała cisze wybijając mnie z zamyślenia. Znowu. Naprawde jestem pijany i robię się sentymetalny. 

- Co jest cudowne Hope?

- Gwiazdy. - wzruszyła delikatni ramionami jakby to było coś oczywistego. - Gwiazdy są cudowne. Choćby nie wiem co się działo one zawszę będą. Ludzie mogą Cię opuścić , zniknąć. Możesz kogoś kochać ale ta osoba prędzej czy później zniknie. Gwiazdy nigdy nie znikną. - Westchnęła cicho - Spójrz , minęło już tyle lat. Zniknęła mama , Holly , Ty - W momencie kiedy powiedziała 'ty' czułem jakby tona kamieni opadła mi na serce.. - Zniknęło tyle ludzi z mojego życia a one są nadal i będą tu jeszcze długo po mojej śmierci. To właśnie jest cudowne.Gwiazdy to jedyna niezmienna rzecz w moim życiu.

Nie zdawałem sobie sprawy , że kiedykolwiek słowa wypowiedziane przez Hope aż tak mnie poruszą , że dadzą mi tyle do myślenia. W tym momencie chciałbym znaleźć milion powodów dla których jej nienawidzę, po prostu wstać i wyjść zostawiając ją za sobą. Jednak zamiast tego widzę piękną , mądrą dziewczynę , której życie dało nieźle popalić. Czuje zapach jej włosów , ciepło jej czoła na moim poliku i jedyne o czym marzę to być obok. Po prostu być i już więcej jej nie zawieść.

- Masz rację , to jest cudowne. - Odpowiadam po chwili milczenia chociaż wiem , że nie musze bo ona dobrze wie ,że to jest cudowne. Jednak odpowiadam bo nie chce żeby pomyślała , że jej nie słucham , a słucham bardzo uważnie. 

Milczymy po tym przez chwile jednak mam wrażenie , że Hope raptem posmutniała. Chciałbym , zeby to było tylko wrazenie ale czuje jak mokra łza spada mi na koszulke a za nia kolejna i kolejna. Ona płacze. Nie chce żeby płakała wiec staram się poprawić jej humor.

-Hej , spójrz..- wskazuje palcem na niebo -  to nasza mała nadzieja.

Hope milczy przez chwile po czym wskazuje na właśnie spadającą gwiazdę.

- Nie Liam. - Jej głos jest zachrypnięty i łamie się coraz bardziej z każdym kolejnym słowem. - To była nasza mała nadzieja. Straciliśmy naszą nadzieje Liam. 

Po czym wstaje i odchodzi , a ja po raz kolejny jej na to pozwalam bo ja również straciłem moją małą nadzieje.

Siedzę na tej pieprzonej huśtawce jeszcze długo po tym jak Hope odeszła , robi się coraz zimniej i czuje jak odmarzają mi ręce. Jednak nadal tu siedzę, w powietrzu nadal wisi słodki zapach jej perfum i wiem , że jak tylko się stąd podniosę zapach ulotni się całkowicie a ja znów będę musiał ją nienawidzić. Kretyn. Tak Liamie Wodzie jesteś kretynem. Skończonym dupkiem i palantem. Opieram łokcie o kolana i spuszczam głowe , czuje jak nadal szumi mi w głowie i zaczayna mi się robić nie dobrze. Co w tym momencie zrobił by Liam Wood? Liam , którego wszyscy znają i uwielbiają. Bez chwili zawahania podnoszę się z zimnego drewna i ide w stronę domu. Widzę , że w kuchni stoi grupka moich kumpli podchodze do nich jednak bez słowa chwytam puszkę piwa , nie mam nastroju na głupie gadki.  Gwiazdy to jedyna niezmienna rzecz w moim życiu. Te słowa odbijają  się jak dzwon po mojej głowie , jednak Hope miała racje. Gwiazdy to jedyna niezmienna rzecz w jej życiu , w moim życiu , w naszym życiu. Czuję na sobie spojrzenie Josha więc unoszę wzrok i posyłam mu sztuczny uśmiech.

- Widziałeś gdzieś Hope? 

Dlaczego tak strasznie się jej uczepił. Ewidentie widać , że dziewczyna go nie chce a ten nie daje jej spokoju. Wiem , że to też mój przyjaciel , że mamy zasady i takie tam ale zaczyna mnie strasznie wkurzać.

- Walker? Taaa - rzucam mu najmisze spojrzenie na jakie mnie stać w tym momencie bo naprawdę nie wierzę , że chce to zrobić . - Jakiś czas temu całowaliśmy się przed domem a później gdzieś poszła. - wzruszyłem tylko ramionami jakby to co powiedziałem było bez znaczenia. 

- Co robiliście? - Josh był wkurzony i to bardzo ale hej własnie to chciałem osiągnąć prawda? Na szczęście nie musiałem mu odpowiadać bo moim oczom ukazała się rudo włosa dzieczyna.

- Hej Sarah! - Podszedłem do dzieczyny i przytuliłem ją na przywitanie kiedy poczułem szarpnięcie za ramię.

- Co robiliście Liam?! -  Josh wpijał we mnie swoje wściekłe spojrzenie , zaczyna mnie wkurzać coraz bardziej. 

-Jesteś głuchy Josh? - odepchnąłem go od siebie a ten poleciał na blat zwalając przy tym kilka puszek piwa.

- Jesteś dupkiem Wood.

- Ej , chłopaki stop! - Sarah stanęła między nami mierząc nas lodowatym spojrzeniem - Co tu się odpierdala co? 

Oboje staliśmy jak dzieci które pobiły się o ulubioną zabawkę i zostali skarceni. Ani ja , ani on nie zamierzaliśmy odezwać się ani słowem. Staliśmy tak tylko mierząc się na wzajem wrogimi spojrzeniami. 

- Nikt nie zamierza mi powiedzieć co tu się dzieje? - Rudowłosa była wściekła widziałem to w jej oczach jednak mimo to nie zamierzałem się odezwać ani słowem.

- Gdzie Hope? - Josh przerwał milczenie  czym wkurzył mnie jeszcze bardziej co go to obchodzi gdzie jest Hope.

- Poszła do domu , nie czuła się najlepiej. - Sarah posłała mi jedno  tych swoich spojrzeń - Dowiem się co się tu dzieje? Zachowujecie się jakbyście mieli po 5 lat. 

- Liam całował się z Hope. - Matt wyszczerzył zęby i poklepał mnie po plecach jakbym wygrał nagrode nobla. A jedyne co moge wygrać to w pysk od Hope jeżeli się o tym wszytskim dowie. Cholera. A dowie się na pewno.Kurwa. Liam jesteś debilem. Może jeżeli sam jej o tym powiem to nie będzie aż tak zła.

- A propo Hope. - Posłałem Joshowi sztuczny uśmiech. - Pójde sprawdzić co u niej , rzeczywiście nie czuła się najlepiej.

Chwyciłem butelke piwa jednak nie utrzymałem jej za długo , momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami po czym poczułem jak ciepła maź spływa mi z łuku brwiowego na polik. Nie czekając ani sekundy dłużej stanąłem na równe nogi i oddałem uderzenie. I kolejne a za nim kolejne i kolejne. Wpadłem w szał i przysięgam nie wiem jakby to się skończyło gdyby chłopaki mnie nie odciągneli.Usiadłem na podłodze czując cholerne pieczenie na kostakch u prawej ręki . Posłałem ostanie spojrzenie byłemu już przyjacielowi i zaśmiałem się jakby to co przed chwilą się działo było jakimś pierdolonym snem.

- Wypierdalaj Josh. - Chwyciłem do ręki dwie butelki piwa i ruszyłem w strone mojego pokoju po drodze słysząc jak chłopak rzuca w moim kierunku obelgami. Nie mam już nastroju na imprezę.

Losing HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz