I. Powrót.

28 2 0
                                    

Hope
Siedzimy na ławeczce w jednym z parków Chicago. Jest ciepły wiosenny poranek , czuje jak promienie wschodzącego słońca ogrzewają moją twarz , unoszę podbródek do góry aby nacieszyć się tym przyjemnym ciepłem.

- Hope - chłopak wypowiada moje imię w sposób który sprawia ze na moim cieple pojawia się gęsia skórka. - Nie wiem jak mam to powiedzieć ale.. - przerywa na chwile kiedy przekręcam głowę tak aby spojrzeć w jego piękne niebieskie oczy.

- Po prostu to powiedz. - uśmiecham się delikatnie. Chłopak odwzajemnia uśmiech po czym przybliża się do mnie tak , ze nasze usta dzielą milimetry.

Zrób to Niall. Po prostu mnie pocałuj.

Chłopak spogląda mi w oczy i kiedy już nasze usta miały się złączyć słyszę dźwięk telefony...

- Cholera.. - naciągam poduszkę na głowę mając nadzieje , że irytujący dźwięk budzika zaraz ucichnie. Jednak to się nie dzieje. Biorę telefon do ręki. Szósta trzydzieści.

Ustawiam drzemkę i zamykam oczy z nadzieja , ze powróci do mnie Niall Horan i złączy nasze usta w magicznym pocałunku. Zamiast tego słyszę pukanie do drzwi.

- Hope , wstawaj - nagle czuje chłód spowodowany przez mojego ojca , który stoi nade mną z moja kołdra w ręku. - Musisz dziś jechać autobusem , nie mam czasu żeby Cię zawieźć. - Nie reaguje na jego słowa tylko wtulam się bardziej w poduszkę. - Hope do cholery!

Wzdycham ciężko podnosząc się z łóżka po czym posyłam mojemu ojcu jedno z groźniejszych spojrzeń. Patrzy na mnie swoimi wielkimi szarymi oczami , takimi samymi jak moje i kręci głową z dezaprobatą. Mijam go bez słowa i kieruje się w stronę łazienki. Moje ciało przechodzi zimy dreszcz kiedy moje bose stopy spotykają się z zimnymi kafelkami. Obmywam twarz zimną wodą i spoglądam w lustro po czym od razu odwracam wzrok nie patrząc na odbicie w lustrze. Po trzydziestu minutach jestem gotowa do wyjścia. Długie blond włosy związałam w wysokiego kucyka. Czarne ubrania sprawiają , że moja skóra wydaje się jeszcze bledsza. Pełne usta podkreśliłam czerwona szminka , a narysowane kreski sprawiają ze moje oczy wydają się jeszcze większe.

Wchodzę do szkoły pare minut przed dzwonkiem i bez zastanowienia kieruje się w stronę wyjścia na boisko gdzie zwykle spotykam się z moimi przyjaciółmi. Kiedy otwieram masywne drzwi moje ciało otula chłodne październikowe powierzę. Mój wzrok pada na grupkę ludzi stojących przy schodach a kąciki moich ust unoszą się delikatnie kiedy wysoka rudowłosa dziewczyna macha do mnie przyjaźnie.

- Hope! - Sarah szczerzy swoje białe zęby biegnąc w moja stronę. - Tak się za Tobą stęskniłam! - krzyczy oplatając ręce dookoła mojej szyi.

- Udusisz mnie! - wykrzykuje udając złość po czym odwzajemniam uśmiech przyjaciółki. Rudowłosa odsuwa się ode mnie i bacznie mi się przygląda.

- Czujesz się już lepiej? - marszczy przy tym brwi co sprawia ze wyglada zabawnie.

- Tak Sarah. Czuje się jak nowo narodzona - śmieje się cicho na co przyjaciółka szczypie mnie w ramie. - Auc!

Na szczęście dziewczyny w momencie kiedy chciałam jej oddać silne ręce oplatają mnie w talii. Odwracam się powoli napotykając wielkie zielone oczy Josha.

- Cześć. - chłopak uśmiecha się przyjaźnie i przytula mnie jeszcze mocniej. - Dobrze ze wróciłaś bo ta trójka doprowadza mnie już do szaleństwa. - śmieje się kiwając głowa w stronę Sarah , Edda i Davida.

- Grupowy misiak! - Rudowolosa podbiega do nas i przytula mocno po czym reszta przyjaciół rusza w jej ślady.

Naprawdę strasznie mi ich brakowało. Postanowiliśmy nie iść na pierwsza lekcje i spędzić trochę czasu razem. Przyjaciele opowiadali mi jak spędzili wakacje i co działo się przez pierwszy miesiąc szkoły. W przeciągu godziny znałam już wszystkie świeże ploteczki. Aż w koncu zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec pierwszej lekcji co oznaczało ze musimy się rozejść w różnych kierunkach. Niestety to co miłe nie może trwać wiecznie.

- Widzimy się na stołówce po piątej lekcji - Sarah zrobiła smutna minę po czym razem z Eddem i Davidem ruszyła w stronę klasy do angielskiego.

Cała drogę przez korytarz Josh przyglądał mi się uważnie nie mówiąc ani słowa co trochę zaczynało mnie irytować.

- Powiedz to w końcu Josh - westchnęłam przenosząc wzrok na przyjaciela.

- Napewno już wszystko dobrze Hope? - chłopak zatrzymał się na środku korytarza nadal nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Tak Josh. - posłałam blondynowi najszczerszych uśmiech na jaki było mnie stać - Po prostu jestem zestresowana powrotem do szkoły , mam jeszcze trochę zaległości do nadrobienia. Poza tym muszę się spieszyć na biologię. - wskazałam ręka w stronę drzwi w których stał już nauczyciel.

Chłopak pokiwał tylko głowa ze zrozumieniem po czym bez słowa ruszył w kierunku swojej klasy.

Ignorując nieprzyjemny ścisk w żołądku ruszyłam do klasy. Genialnie. Wszystkie miejsca zajęte poza tym w ostaniej ławce. Obok tego debila Liama.

Brunet jak na zawołanie uniósł głowę i spojrzał w moim kierunku ukazując rząd białych zębów.

- Proszę , proszę. Hope Walker. - rozejrzał się po klasie po czym znów przeniósł swój wzrok na mnie. - Chyba nie masz wyjścia. - wyszczerzył się złośliwie klepiąc w krzesełko obok.

Znowu jestem skazana na tego debila.

Losing HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz