Dzień: 11 Grudnia
Harry był podekscytowany spędzeniem weekendu w rodzinnym domu i to ze swoim synem oraz z Louisem, którego próbuje odzyskać. Jego bagaż był już w aucie, a fotelik zamontowany na tylnym siedzeniu.
Słyszał głosy z korytarza świadczące o tym, że tamci się już szykowali na wyjście, co znaczyło, że Louis musiał zaraz przynieść torby, a Harry musiał pokazać, że jest dżentelmenem. Podszedł pod drzwi, gdzie idealnie trafił na to, jak Louis je otwierał. Widział, że trochę przestraszył szatyna swoją osobą, na co zaśmiał się.
- Harold - sapnął i mocniej zacisnął ręce na sporej torbie, a Kai miał na swoich pleckach mały plecaczek.
- Loueh - odchrząknął - Wezmę twoją torbę - zaoferował, ale też bez wahania po nią sięgnął.
- Dziękuję - rozpromienił się i za to złapał rączkę dwulatka, który podskakiwał w miejscu podekscytowany.
Harry ułożył bagaż tuż obok swojego, po czym kucnął koło synka - Podekscytowany na odwiedziny u babci? - spytał delikatnym tonem, poprawiając kurteczkę synka.
- Tak! Baba Anne! - zawołał szczęśliwie, a jego zielone oczka zabłyszczały.
Louis nie mógł oprzeć się szerokiemu uśmiechowi na to.
- Będzie też dziadek Robin i ciocia Gemma, jak dobrze pójdzie - poprawił też czapkę chłopca.
Kai zmarszczył brwi, nie znał wymienionych osób. Spojrzał z szeroko otwartymi oczkami na mamę. Louis bez słowa wziął chłopca na ręce i wsadził go do fotelika, po tym jak Harry otworzył przed nimi tylne drzwi. Zapiął uważnie dziecko, uprzednio zdejmując z jego ramionek plecaczek i zamknął tylne drzwi.
Harry zajął swoje miejsce, na szczęście w środku samochodu było jeszcze ciepło, nie zdążyło się ochłodzić.
Louis wrócił jeszcze by zamknąć dom i wziąć torbę z jedzeniem na drogę, nim wrócił do samochodu i usiadł z przodu, ku zdziwieniu Harry'ego.
Brunet tylko uśmiechnął się pod nosem i włączył radio na jednej z popularnych stacji. W końcu ruszyli w drogę, która wcale nie była taka krótka.
Kai jakiś czas zadawał dorosłym pytania, nim zasnął w foteliku od tych wszystkich emocji.
- Szybko odpadł - szepnął ze śmiechem Styles.
- Za dużo emocji k... - prędko przerwał i chrząknął.
- Co? - spojrzał na szatyna na moment.
- Em, nic - zagryzł dolną wargę.
- Jak ty się czujesz z wycieczką do Holmes Chapel? - zmienił temat.
- Podekscytowany, troszkę - odparł i odpiął swoją kurtkę - Ale i też się boję.
- Czemu się boisz? - spytał ciekawy.
- Nie jesteśmy już razem, prawda. Nie widziałem dawno twojego taty i siostry - wyjaśnił wszystko ze swojego punktu widzenia.
- Myślę, że nie zmienili zdania co do ciebie - mruknął - Na pewno potraktują cię dobrze, tak jak i małego.
- Co im powiedziałeś, wiesz... Nasze rozstanie - nie chciał tego nazwać ucieczką mężczyzny.
- Tak naprawdę rozmawiałem tylko z mamą, nie wiem co ona im powiedziała - wzruszył ramionami. Sam poczuł coś ciężkiego na piersi.
- Co powiedziałeś? - naciskał.
- To co wtedy myślałem i mówiłem ci jak to wyglądało... - westchnął.
Tomlinson tylko pokiwał głową i zaczął się bawić rąbkiem kurtki. Nastała między nimi trochę krępująca cisza, mimo wszystko nie było źle dopóki radio grało. Ciężkie tematy przeważnie miały takie skutki.
CZYTASZ
Be our santa/ larry
أدب الهواةLouisa zostawił partner w okresie świątecznym, go i ich nienarodzone dziecko. Trzy lata później wraca, chcąc to wszystko naprawić i być rodziną z Louisem i ich małym synem. Tylko, czy Tomlinson mu wybaczy? Współpraca z moją wspaniałą i jedyną: @Zial...