Dzień: 16 grudnia
Policzki szatyna były całe mokre. Wiedział, wiedział że to wszystko tak się skończy. Ponownie został zraniony, ponownie został sam z synkiem. Nigdzie nie było bruneta, zniknął tak samo szybko jak się pojawił.
Louis mógł to przewidzieć, ale tak bardzo wierzył mu. Jego serce bolało, nie potrafił tego kolejny raz znieść. Harry nie zostawił tylko szatyna, ale i ich synka. Kaiego, który nie zrozumie nagłego odejścia ojca, który tak bardzo zdążył pokochać swojego ojca.
Łzy nie chciały przestać płynąć, było coraz gorzej i gorzej, obraz był całkowicie zamazany.
Rękoma drapał swoje przedramiona. Chciał poczuć inny ból, mniej niszczący jego ciało.
Szatyn nagle poderwał się z urywanym oddechem, cisza wokół niego była przerażająca tak samo jak ciemność. Nie chciał by Kai go zobaczył w takim stanie. On nie mógł widzieć, jak się załamał. Dotknął swoich policzków, które rzeczywiście były całkowicie mokre od łez.
~~~
Louis z głośnym sapnięciem usiadł na łóżku. To był sen, to był tylko głupi sen. Harry nie zostawił go i śpi w pokoju obok. Sięgnął do lampki koło łóżka i zapalił ją, potrzebował widzieć wszystko. Potrzebował rzeczywistości.
Wstał na trzęsących się nogach i otworzył szafkę nocną, z której wyjął pierścionek. Tą wiele znaczącą ozdobę nałożył sobie na palec. Nie mógł zwlekać, nie mógł go ponownie stracić. Oglądał go z każdej strony, tak dobrze wyglądał na jego palcu. Czuł cholerny strach, który czasem potrafił paraliżować ciało Tomlinsona.
Nie chciał już trzymać Harry'ego w niepewności. Wziął głęboki wdech i przetarł dłońmi twarz, poprawił też włosy, nim wszedł z sypialni. Buło jeszcze późno, środek nicy. Jego organizm powoli się uspokajał. Gardło mężczyzny było suche jak wiór, potrzebował napić się. Nie był pewny, czy mógłby w tamtym momencie cokolwiek powiedzieć. Pokierował się więc do kuchni, gdzie niemal od razu odnalazł wzrokiem siedzącego bruneta. Nic nie mówiąc, sięgnął po szklankę i nalał sobie wody.
- Czemu nie śpisz? - odezwał się niski, zachrypnięty głos.
- Nie mogłem, a ty? - bawił się szklanką w dłoniach.
- Też, spałem może z godzinę... - westchnął, biorąc łyk herbaty. Wciąż przyglądał się uważnie młodszemu.
Mniejszy delikatne pokiwał głową, rozumiał to. Podszedł do zlewu i włożył do środka brudne już szkło. Nagle poczuł silnie ramiona wokół siebie, kiedy Styles podszedł od tyłu do Louisa i oparł ręce po jego bokach, jak tylko odstawił swój kubek.
Tomlinson naturalnie przyległ do jego ciała, zaciskając przy tym ręce na blacie. Przesunął swoją dłoń na tą należącą do Louisa i spojrzał w dół czując zimny metal na jego palcu. Nie mógł uwierzyć, w to co widział. Jego serce szybciej zabiło, a później napełniło się nadzieją.
Louis zagryzł dolną wargę, widząc jak ich dłonie były razem, przy sobie.
- Chyba jednak śpię... - pokręcił głową zielonooki.
- Nie robisz tego - szepnął, a jego oczy zabłyszczały.
- Loueh - uniósł jego dłoń i pocałował skórę nad pierścionkiem.
Mniejszy odetchnął i odwrócił się w jego ramionach. Musiał spojrzeć w oczy starszego mężczyzny, po prostu czuł taką potrzebę - Tak, dobrze widzisz.
- Wybaczasz mi... - szepnął i oparł swoje czoło o należące do Louisa. Nie wiedział, co tak nagle podziałało na Louisa, ale nie narzekał. Nie mógłby. To było spełnienie jego snów. Odzyskać swoją rodzinę po największym błędzie jego życia.
- Robię to, ale obiecaj, że nas nie zostawisz - nadzieja wydobywała się z tonu jego głosu. Nie chciał opowiadać starszemu o swoim koszmarze.
- Nigdy - powiedział z całą pewnością, jaką miał w sobie.
- Kocham cię Harry - zaszlochał z tych wszystkich emocji, które kumulowały się w jego ciele.
- Kocham cię Lou, tak bardzo, że aż boli - objął go mocniej. Potrzebował uczucia jego ciała przy sobie.
Louis delektował się tym wszystkim. Chciał ponownie swojego starego życia. Harry pocałował szatyna, obaj tego potrzebowali. Szczerego pocałunku, na przypieczętowanie tego wszystkiego. Delikatne muśnięcia im stanowczo wystarczały. To pokazywało, jak mimo wszystko chcą być delikatni i dbać o siebie.
- Chyba jednak czas spać, jest prawie trzecia Lou... - mruknął Harry, odsuwając się bardzo niechętnie, ale musieli pamiętać, że mają małe dziecko, które będzie potrzebowało od rana opieki.
-Ja... - zaciął się, nie chciał być sam tej nocy, bał się ponownego koszmaru - Mógłbyś dziś, ze mną?
- Naprawdę? - zielone oczy błysnęły.
- Nie pozwolę ci już od nas odejść - polecił gwałtownie głową.
- Nie odejdę Lou, nigdy - obiecał kolejny raz.
- Ale, ale masz swój dom. Zostawisz nas...- ponowne panikował. Czy ta noc tak na niego wpływała?
- Jestem w stanie przeprowadzić się tu, jeśli chcesz - przyznał. Sam o tym marzył, jednak nie chciał tego przyznać na głos. Przecież był silnym mężczyzną.
- Chcę, mały cię też nie puści - wtulił się w jego bok.
- Sprzedamy moje mieszkanie - stwierdził - Pieniądze przydadzą się na inne rzeczy.
-Na dużo rzeczy - mruknął ze sugestią w głosie, uspakajając się do końca - Chodźmy do sypialni.
Brunet chwycił dłoń Tomlinsona i razem poszli na górę, do odpowiedniej sypialni. To była duża, ale bardzo miła i oczekiwana przez ich dwójkę zmiana. Harry na początku czuł się nieswojo, kiedy usiadł na miękkim łóżku, przesiąkniętym wyraźnym zapachem Louisa.
Szatyn wyjął z szafy dla niego poduszkę i z uśmiechem położył się na drugiej stronie łóżka.
- Dziękuję - uśmiechnął się i ułożył na wygodnym materacu.
- Nie masz za co - zgasł lampkę i przedostał się na swoją stronę i wpełzł pod kołdrę.
Brunet dosłownie czuł, że Louis jest tak blisko niego. Dzielił ich dosłownie niecały metr.
- Dlaczego mnie nie przytulisz? - Harry usłyszał bardzo cichutki i delikatny głos Tomlinsona.
- Nie byłem pewny, czy będziesz chciał - przybliżył się do szatyna.
-Wybaczyłem ci - powtórzył.
- Nie mogę w to uwierzyć... - objął Louisa.
- A ja nie wierzę, że znowu cię mam. Tutaj - ufnie się wtulił do przyjemnie ciepłego ciała.
- Mój - odnalazł dłoń szatyna i opuszkami palców przejechał po pierścionku.
- Twój, tak jak ty mój - nie wiedział, co ta ozdoba teraz znaczyła. Wcześniej była zaręczynowa, ale czy po tym wszystkim było tak samo?
- Tylko twój- ziewnął i pocałował szyję szatyna, złożył tam kila pocałunków i przymknął oczy.
- Śpijmy... - zamknął oczy, na przyjemne uczucie, które dosłownie rozsadzało jego drobne ciało.
- Dobranoc - szepnął brunet.
-Dobranoc.
Kola💚💙💚
Jak wrażenia?

CZYTASZ
Be our santa/ larry
FanficLouisa zostawił partner w okresie świątecznym, go i ich nienarodzone dziecko. Trzy lata później wraca, chcąc to wszystko naprawić i być rodziną z Louisem i ich małym synem. Tylko, czy Tomlinson mu wybaczy? Współpraca z moją wspaniałą i jedyną: @Zial...