14. Niespodziewane spotkanie.

3.4K 260 43
                                    

Prosimy o dużo komentarzy, bo w tym rozdziale dużo się dzieje.

Dzień: 20 Grudnia

Louis z rana wyszedł z domu bez słowa, wziął ze sobą zaspanego synka, chcąc dać odpocząć choremu mężczyźnie. Kai był nad wyraz spokojny, jakby rozumiał, że powinien być grzeczny albo tak działały na niego nadchodzące święta.

Louis na szczęście nie musiał iść  daleko, urząd do którego się chciał  udać był blisko. Nawet nie musiał długo czekać w kolejce, mimo wszystko zdjął czapkę i rękawiczki synka, aby ten się nie zgrzał.

Prędko załatwił formalności i z uśmiechem ubrał ponownie synka. Wyszli z urzędu i zaszli do piekarni, przed powrotem do domu.

Kai niemal natychmiast dostał suchą bułkę,którą się zajął. Uwielbiał je, a Louis dobrze o tym wiedział. Szatyn też zadziałał i kupił kilka pączków z nutellą.

~~~~

Otworzył drzwi wejściowe i weszli do środka domu. Harry nie wstał jeszcze, dalej leżał na łóżku tylko po stronie szatyna i przytulony do jego poduszki. Właśnie tak go zastał Louis z Kaim, kiedy poszli zobaczyć co z nim.

- Tata lulu dalej? - spytał chłopiec.

- Nie synku, zwłaszcza jeśli usłyszy,  że  mam pączki z czekoladą na śniadanie  - powiedział dość głośno.

- Śniadanie - chrypnął Styles i uniósł głowę.

- Śniadanie wyjątkowo do łóżka - przyznał i usadził małego koło ojca.

- Rozpieszczasz - uśmiechnął się, odgarniając włosy z czoła.

- Tak, tak - uniósł kącik ust.

Harry usiadł poprawnie na łóżku, a Kai od razu rzucił się na tatę chcąc się przytulić. Louis uśmiechnął się czule i położył torbę przy Stylesie. Po chwili razem jedli śniadanie i nie obyło się bez brudnych od czekolady twarzy, ale na szczęście ich pościel nie ucierpiała.

- Tatuś, tatuś a mama zabrała mnie tam spisać dużo papierków! - mówił jak najęty, kiedy szatyn wytarł mu chusteczką buzię.

- Jakich papierów? - spojrzał na Tomlinsona pytająco.

- Byliśmy w urzędzie - odparł  szczęśliwy, oblizując swój palec.

- W sprawie...? - zachęcał do kontynuowania.

- Małego  i... Naszego ślubu - odparł i spojrzał na swoje uda.

- I co z datą? - miał nadzieję, że jednak udało się szatynowi złapać tę jak najszybszą.

- Albo kompletny początek stycznia, albo końcówka - odparł, a zmarszczki koło oczu były uroczo widoczne.

- To nie zaklepałeś daty? - uniósł brew i sam oczyścił swoje lepkie palce.

-Nie chciałem bez ciebie, ale mam numer do tej kobiety...

- Koniec stycznia? Zdążymy zarezerwować jeszcze jakąś restaurację - zaproponował.

Louis przystał na to i zostawił ich na chwilę samych, by poinformować urzędniczkę o wybranej dacie. Harry w tym czasie oddał się w wir zabawy z Kaim, łaskotał go i robił głupie miny. Choroba jakby wyparowała z niego, co było cudowne dla mężczyzny. Nie lubił  być chory. Szczególnie, że do świąt była dosłownie chwila i musiał być w pełni sił. Niedługo mieli jechać do jego rodziców, a wiedział że tylko on ma prawo jazdy.  Lou miał strach przed kółkiem.

Be our santa/ larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz