Komentarze cudownie działają na sprawdzanie rozdziałów.
Dzień: 7 Grudnia
Louis starał się uspokoić Kaia, jego płacz roznosił się po domu od dobrej godziny, a on wypróbował już chyba wszystkich swoich sztuczek. Wiedział, że wizyta Harry'ego to zły pomysł, a teraz był to tego skutek. Odkąd obudził się ze wczorajszej drzemki, płakał.
Szatyn starał się odwrócić uwagę malca przez rysowanie, klocki, a nawet ciastka, jednak wszystko na marne.
Louis usiadł bezsilnie na kanapie z małym i dawał się mu po prostu zmęczyć. Jak na złość, zgubił też kartkę z numerem Harry'ego. Nie mógł do niego zadzwonić, a teraz jego dziecko cierpiało.
Ciężko zjadł też śniadanie. Miał nadzieję, że Harry poważnie potraktował sprawę z ich synem. Inaczej wiedział, że będzie ciężko. Chłopiec zamiast się uspokajać panikował coraz bardziej.
W końcu usłyszał dzwonek od drzwi i z płaczącym chłopcem w ramionach otworzył drzwi.
- Harry - odetchnął.
- Przeszkadzam? - spojrzał na nich.
- Nie. Kai, nie płacz. Tata przyszedł - mówił głośno.
- Tata? - błyszczące od płaczu oczy zwróciły się do Stylesa.
- Od wczoraj płakał, myślał że zostawiłeś go na zawsze - zmęczony Louis westchnął.
- Nigdzie się nie wybieram kolego - mruknął Styles, a Kai wyciągnął do niego ręce.
Louis bardzo niechętnie podał mu synka, teraz liczyło się jego dobro, a nie zranione serce.
Harry pewnie złapał chłopca i uśmiechnął się do niego. W końcu wszedł też prawidłowo do domu Louisa.
- Chcesz coś do picia? - szatyn zamknął za nimi drzwi.
- Herbata byłaby super, strasznie zimno na dworze - stwierdził brunet i odstawił swoją kopię na podłogę - Tylko zdejmę kurtkę - wyjaśnił.
- Tatuś - Kai przytulił się do jego nóg. Nie chciał więcej wypuszczać taty, tyle go nie widział, ale kochał, mama dużo mu o nim opowiadała.
Styles szybko odwiedził kurtkę, po czym zdjął buty i wziął malca z powrotem na ręce. Poszedł z nim do kuchni, gdzie Louis przygotowywał ciepły napój dla niego.
- Nadal słodzisz dwie? - spytał Tomlinson, kiedy ich zauważył. Na jego twarzy była wypisana ulga. Jego dziecko było już spokojne.
- Nic się w tym temacie nie zmieniło - potwierdził, siadając z synkiem na kolanach. Z uśmiechem przeczesał loczki chłopca, mały był naprawdę mocno podobny do niego. W pewnym momencie jego wzrok wylądował na lodówce, gdzie wisiały wszystkie zdjęcia usg. Z przed tych kilku lat.
- Dziękuję - wyrwał się z transu, kiedy kubek z parującą cieczą wylądował przed nim.
- Nie ma za co - uniósł kącik ust i sobie samemu nalał soku.
Harry zagadywał synka, starając się naprawdę z nim nawiązać kontakt. Cała sprawa z nim i Louisem ciążyła mu na sercu.
- Może przejdziemy do salonu? Kai ma tam zabawki - zaproponował młodszy, kiedy wziął brudne kubki do zlewu.
- Jasne - odstawił malca na podłogę, a ten od razu pobiegł do salonu.
Dorośli też pokierowali się do salonu, gdzie mały siedział już w klockach. Brunet usiadł na dywanie z nogami przyciągniętymi do klatki piersiowej, słuchał wskazówek syna i pomagał mu układać. Louis usiadł po drugiej stronie i co jakiś czas również coś dodawał do zabawy.
CZYTASZ
Be our santa/ larry
FanficLouisa zostawił partner w okresie świątecznym, go i ich nienarodzone dziecko. Trzy lata później wraca, chcąc to wszystko naprawić i być rodziną z Louisem i ich małym synem. Tylko, czy Tomlinson mu wybaczy? Współpraca z moją wspaniałą i jedyną: @Zial...