Dzień: 19 Grudnia
Louisa obudził kaszel po drugiej stronie łóżka, zmarszczył brwi i spojrzał sennie na swojego partnera. Harry był skulony, było mu wyraźnie zimno, co chwilę kaszlał mecząc się okropnie.
- Kochanie? - mniejszy mruknął, łapiąc rękę bruneta - Co się dzieje?
- Wszystko okej. - pociągnął nosem brunet - Nic większego.
- Przestań, jesteś wyraźnie chory. - burknął i usiał, rękę przyłożył do czoła mężczyzny - Masz wyraźnie wyższą temperaturę - kręcił na to wszystko nosem. Jeszcze choroby było im potrzeba przed świętami.
- To tylko kaszel Lou. Poleżę i przejdzie - westchnął, mimo wszystko nie był pewny swoich słów. Nie chciał tylko martwić Louisa, to nie było jego priorytetem.
-Nie rób z siebie małego dziecka, Styles - wstał z ich łóżka - Idę po termometr - poinformował bardziej surowym głosem.
Harry tylko mruknął coś pod nosem i więcej nie dyskutował z szatynem. Louis westchnął i sięgnął z fotela koc i nakrył nim mężczyznę, nim pocałował go krótko w wargi. Poszedł po termometr, który miał schowany w łazience. Po czym wrócił do Stylesa.
- Raz raz, pod pachę - nakazał, podając mu przedmiot i spojrzał na zegarek. Kai niedługo wstanie.
Brunet grzecznie przyjął przedmiot i cierpliwie czekał, aż nie wyda z siebie dźwięku oznaczającego, że można sprawdzić temperaturę.
- Masz szczęście, chorować przed świętami - pokręcił głową i usiadł blisko niego.
- Lekkie przeziębienie - poprawił Louisa.
- Zaraz zobaczymy...
W końcu Harry oddał termometr Tomlinsonowi, nie będąc w stanie samemu nic z niego odczytać.
-Trzydzieści osiem i sześć, no ładnie Harold - polecił głową i lepiej go przykrył.
- Chwila moment i przejdzie - powiedział w taki sposób, jakby sam w to nie wierzył.
- Idę po leki i zrobić śniadanie, spróbuj zasnąć na trochę - poprosił i odłożył urządzenie na stolik nocny.
- Dziękuję... - szepnął, mocniej przykrywając się kołdrą. Nienawidził być chorym, ale to jak Louis zawsze o niego dbał przy takich sytuacjach... Było po prostu wspaniałe i kochane.
Louis uśmiechnął się i wyszedł z sypialni i poszedł zobaczyć jak ma się Kai. Chłopiec zdążył się obudzić, siedział na dywanie mamrocząc do siebie.
- Dzień dobry mały piracie - zawołał dorosły i zagarnął małego, i ułożył go sobie na biodrze.
- Mama! - pisnął i uczepił się koszulki Louisa.
- Idziemy zrobić śniadanko? - pocałował go w czoło i ostrożnie wyszedł z pokoiku.
- Gdzie tata? - spytał od razu Kai.
- Chory w łóżeczku - powoli zszedł po schodach.
- Biedny tata - potarł piąstką oczy.
- Biedny - potwierdził i posadził chłopca na krześle w kuchni - Narysujesz coś dla taty? By się lepiej poczuł?
- Tak! - zgodził się chłopiec - Kletki?
Louis wszystko mu podał i zabrał się za robienie śniadania. Potrzebował czegoś lekkiego i jednocześnie pożywnego dla Stylesa, postawił na jajecznice. Gotowanie nie było dla niego problemem, więc po paru minutach wszystko było na trzech talerzach.

CZYTASZ
Be our santa/ larry
أدب الهواةLouisa zostawił partner w okresie świątecznym, go i ich nienarodzone dziecko. Trzy lata później wraca, chcąc to wszystko naprawić i być rodziną z Louisem i ich małym synem. Tylko, czy Tomlinson mu wybaczy? Współpraca z moją wspaniałą i jedyną: @Zial...