{Rozdział Trzeci}

1.1K 167 103
                                    

-Adam... To było okropne -stwierdził Chopin wchodząc do salonu gdzie siedzieli pozostali. Mickiewicz wzruszył ramionami i wziął łyka swojego drinka.

-Traktujesz go strasznie!

-Musi wiedzieć gdzie jego miejsce-prychnął chłopak.-I że jest za mną.

Fryderyk przewrócił oczami i usiadł w fotelu. Tadeusz westchnął cicho.

-Gdybym wiedział, że tak zareaguje, to bym wam tam nie pozwolił wejść...

-E tam, nic mu przecież nie będzie -machnął ręką Norwid.

-No właśnie-poparł czarnowłosego Adam. -Nigdy nic mu nie było, to teraz też mu nic nie będzie.

***

Następnego dnia, Kościuszko obudził się jak na niego dość późno, bo około dziewiątej trzydzieści. Bolała go głowa, ale nie było jakoś tragicznie. Zwlókł się z kanapy, na której najwyraźniej wczoraj zasnął i poszedł do kuchni.
Dopiero koło dziesiątej, zaczęło do niego docierać, że coś jest nie tak.

-Julek? -rzucił rozglądając się po kuchni. Słowackiego jednak nie było w tym pomieszczeniu. Niebieskooki zmarszczył brwi. Poeta nigdy, nawet w dzień wolny, nie wstawał później niż o ósmej, a o godzinie, którą teraz wskazywał zegarek, zwykle siedział właśnie w kuchni.

Tadeusz, lekko zaniepokojony, zaczął sprawdzać inne pokoje. Chłopaka jednak nigdzie nie było. Wreszcie, chcąc niechcąc, stanął przed drzwiami do jego pokoju i nieśmiało zapukał. Nie otrzymał odpowiedzi, więc pchnął lekko drzwi.

Czarnooki siedział przy biurku, pochylony, tyłem do Tadeusza. Miał na sobie te same ubrania co poprzedniego dnia, a jego włosy wyglądały, jakby poeta nigdy nie słyszał o czymś takim jak grzebień.

-Em... Julek?

Chłopak obrócił się i rzucił w stronę Kościuszki gruby zeszyt. Starszy złapał przedmiot, spojrzał na niego, a potem z jeszcze większym zdziwieniem na czarnookiego. Chłopak miał spuchnięte i podkrążone oczy, a jego twarz była trupio blada. Wyglądał, jakby nie zmrużył wczoraj oka.

-Proszę. Oto skończony "kryminał o malinach" -warknął przecierając skronie. Tadeusz otworzył zeszyt, w miejscu do którego Balladyna była napisana wczoraj i ze zdziwieniem przewertował resztę kartek. Słowacki zapisał ponad pół zeszytu.

- T-ty... S-spałeś w ogóle? -wyjąkał patrząc na młodszego.

-Nie -mruknął brunet i przetarł oczy, po czym wstał.

-Julek... Co ci jest...? -Kościuszko już na serio się zmartwił.

-NIC MI NIE JEST! -krzyknął poeta wściekle. -CZY NAPRAWDE JESTEŚ NA TYLE GŁUPI, ŻEBY JESZCZE MNIE O TO PYTAĆ?!! BYŁEŚ TU!!! -rzucił piórem w miejsce, gdzie wczoraj siedział Kościuszko rozmawiając z Norwidem.

-Julek... Chodzi o Mickiewicza?

-NIE KURWA, O ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA.

Tadeusz tym razem się wystraszył. Pierwszy raz słyszał, jak Juliusz przeklął, w dodatku z opuchniętych oczu poety zaczęły spływać łzy. Niebieskooki nie wiedział jak zareagować.

-Wyjdź -powiedział czarnooki i położył się na łóżku, wciskając twarz w poduszkę. -Wyjdź i zamknij drzwi.

***

Gdy Fryderyk po dłuższym czasie leżenia zwlekł się z łóżka i poszedł do kuchni, zastał w niej coś niespotykanego. Przy stole siedział Mickiewicz, ale nie wyglądał jakby dopiero się obudził. Chopin spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą dwanaście, a potem na swojego współlokatora. Adam był przebrany i uczesany, podpierając się na łokciu czytał książkę, a obok niego stał kubek z kawą.

-Mickiewicz ogarnięty przed dwunastą w weekend? Adama nam podmienili? -spytał zdziwiony. Niebieskooki oderwał się od książki.

-Jakoś... Nie mogłem spać. Po za tym dziwnie się czuje... -mruknął.

-Może masz wyrzuty sumienia, hm? -dobiegł z salonu głos Cypriana.

-W życiu! -odkrzyknął poeta.

-Bardziej prawdopodobne jest to, że znowu się w kimś "zakochał" -zaśmiał się Frycek.

-Która by to była w tym roku szkolnym? Czwarta? -również zaśmiał się Norwid.

-UH. PRZESTAŃCIE! To denerwujące! -warknął Adam.

-Zaproponowałbym ci przeproszenie Juliusza, ale wiem, że prędzej nasz nauczyciel polskiego nauczy się matematyki, niż ty się do niego odezwiesz. Znaczy odezwiesz normalnie -pianista usiadł na przeciwko bruneta. -A tak szczerze, to musisz przyznać, że ten kryminałek ci się wczoraj podobał.

-Co?! Nie! -wrzasnął Adam.

-Ta, wmawiaj sobie. Widziałem jak się uśmiechasz pod nosem, chociaż próbowałeś to ukryć -uśmiechnął się Norwid, opierając się o framugę drzwi do kuchni.

-No dobra! Podobała mi się Balladyna i chce się dowiedzieć jak się skończy! -chłopak nerwowym ruchem wstał od stołu.- Ale jak powiecie komukolwiek, to was zabije.

-Spokojna twoja głowa -Fryderyk zrobił minę anioła. Adam wziął kubek z kawą i książkę, po czym podreptał do swojego pokoju.

-To co, dzwonimy do Juliusza? -spytał Cyprian gdy tylko usłyszał, że drzwi za niebieskookim się zamknęły.

Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/PoprawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz