{Rozdział Dwudziesty Drugi}

1K 153 60
                                    

Drogi Juliuszu...

Wiem, że dawno nie pisałem. I wiem, że już nigdy nie napiszę. Ah, jak to pesymistycznie zabrzmiało... Nie zniechęcaj się jednak i doczytaj do końca, bo jesteś jedyną osobą, do której taki list trafi.

Nie wiem czy pamiętasz jeszcze tak żałosną, bezużyteczną, nikomu nie potrzebną osobę jaką jestem ja, jeśli jednak jakimś cudem moja obrzydliwa osoba jest godna by zaśmiecać twój piękny umysł... To przepraszam, jednakowoż jednak jestem zaszczycony. Nie zamierzam owijać w bawełnę i w tym liście będę z Tobą najzupełniej szczery. Ostatni raz gdy mieliśmy jakikolwiek kontakt, wydawałeś się być tak szczęśliwy i tak podekscytowany... Że nic nie mówiłem o sobie. Bo to, że odkąd wyjechałeś zacząłem mieć problemy psychiczne, popadłem w głęboką depresje, całkowicie zgubiłem sens egzystencji i zrozumiałem że cały ten czas cię kochałem, nie byłoby raczej niczym optymistycznym... Ta... To zaczęło się dokładnie po Twojej przeprowadzce.

I teraz nie widzę już zupełnie sensu mego życia. Nie widzę w nim szczęścia... Bo całe moje szczęście dawałeś mi Ty... Ale nie przejmuj się tym faktem. Twoje szczęście jest dużo ważniejsze.

W tym momencie listu powinieneś się już zapewne domyślić po co do Ciebie piszę. Tak, postanowiłem skończyć ten mój okropny teatr cierpienia i bólu. Nie myśl proszę, że byłem do tego skłonny od samego początku. Bo jednak bałem się i dalej się boję. Nie chciałem żeby to bolało, bo życie było wystarczającym bólem, a śmierć przyniesie mi ukojenie, więc przygotowałem sobie sznur... Z tego co czytałem powieszenie się to jeden z najmniej bolesnych i najszybszych sposób by skończyć swoje życie.

Proszę, nie płacz za mną. Proszę, nie bądź smutny z mojego powodu. Gdy będziesz czytał ten list, ja będę stał tuż obok ciebie. Moje ciało będzie tu, ale w lepszym świecie, ja będę trwał przy tobie. Ufam, że niedługo dołączysz do mnie, Julku. I razem będziemy w tym lepszym świecie, już na zawsze.

Twój (przynajmniej dla Ciebie) przyjaciel,

Ludwik Spitznagel."

Czarnooki po raz kolejny przeczytał list i po raz kolejny przy ostatnich słowach poczuł zimny powiew na karku i jakby zimną dłoń zaciskającą się na jego ramieniu. Wzdrygnął się. Słowacki nie wierzył nigdy w duchy i teraz nie bardzo miał ochotę zacząć, jednak to, że podczas czytania listu na prawdę czuł obecność Ludwika... a raczej jego duszy... nie ułatwiało mu zadania.

Po raz kolejny do oczu napłynęły mu łzy i po raz kolejny miał ochotę iść w ślady Spitznagela.

Tym razem jednak, wiedział że nie może tego zrobić. Nie mógł. Bo miał tu kogoś komu raczej nie śpieszno umierać.

Miał tu Adama.

Uczucie zimna zniknęło gdy tylko pomyślał o Mickiewiczu. Wzdrygnął się jeszcze raz, uśmiechnął i schował list do szafki obok łóżka, po czym przebrał białą koszulę i spodnie na czarny T-shirt i jeansy w tym samym kolorze.

Wychodząc z pokoju zatrzymał się jeszcze w drzwiach i spojrzał na łóżko, jakby spodziewał się tam zobaczyć swojego przyjaciela.

-Wybacz Ludwik. Mam jeszcze sporo do zrobienia zanim się spotkamy.

***
Taki oto rozdzialik wycięty z fabuły... To z okazji tego że: v1 niektórzy chcieli zobaczyć co było w liście Ludwiczka, v2 przekroczyliśmy 0,5 tys. gwiazdek!
Strasznie wam dziękuję i mam nadzieję, że wam się to dobrze czyta ^^

Ps. Przepraszam za tego Słowackiewicza, bo wiem że tu tylko ja to shipuje no ale no xD

Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/PoprawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz