{Rozdział Dwunasty}

1K 147 22
                                    

Juliusz zaprzestał pakowania się i teraz leżał na swoim łóżku wpatrując się w sufit. Myślami był w tym samym miejscu co ciało, ale kilka dni wstecz. I pluł sobie w brodę, że cokolwiek wypił. 

-A ja myślałam, że to Tadeusz się tu załamał -usłyszał cichy śmiech i przeniósł wzrok z sufitu na rudowłosą dziewczynę stojącą w drzwiach. Miała na sobie białą luźną sukienkę i jeansową kurtkę, a jej włosy były rozczochrane. Nie zdziwiło to Słowackiego, bo mimo późnej pory, dziewczyna zjawiła się jakieś piętnaście minut po wykonaniu połączenia.

-Co z nim? -spytał czarnooki siadając.

-Cóż... Wypłakał się, poprzeklinał trochę na to że nienawidzi Alexandrów i Aleksandrów, po czym zasnął.

-Przecież twój narzeczony ma na imię Józef...

-Józef na pierwsze, Aleksander na drugie. Czy... Mogłabym zostać do rana?

-Możesz nawet na zawsze. I uprzedzając twoje pytanie, w moim łóżku nie śpisz, a kazanie ci spać na kanapie jest niegościnne.

-Chyba wiem do czego zmierzasz... -dziewczyna zarumieniła się, a chłopak tylko lekko się uśmiechnął. Mimo tego, że widział jak Tadeusz zachowuje się przy Elizabeth, wiedział że w głębi serca dalej kocha on Ludwikę. I że ona ma dokładnie to samo.

-To na co czekasz? -spytał śmiejąc się lekko. Rudowłosa wyszła z jego pokoju zamykając drzwi, a chłopak zmarkotniał, spojrzał przelotnie na każdy mebel w pokoju, po czym ukrył twarz w dłoniach.

-Niech te cholerne szaro błękitne oczy znikną z mojego umysłu...

***

Dziewczyna najciszej jak umiała wślizgnęła się do pokoju. Światło księżyca padało przez niezasłonięte okno prosto na leżącego plecami do niej chłopaka.

-Nie staraj się mnie nie obudzić Juliusz, nie śpię -westchnął. -Śniło mi się, że na prawdę zadzwoniłeś po Ludwikę i...

-Cóż... Ciekawy sen... -uśmiechnęła się lekko. Tadeusz odwrócił się raptownie i popatrzył na rudowłosą ze zdziwieniem. Wyszeptał jej imię, na co dziewczynę przeszedł dreszcz.

-Przepraszam... -wyszeptał zaraz potem.

-Nic nie szkodzi... Nie dziwie się, że kontakt nam zanikł... On jest... Odstraszający... -mruknęła odwracając wzrok, a przed oczami stanęła jej scena bójki Kościuszki z jej ojcem.

-Delikatnie mówiąc. Jest okrop... -chłopak nagle przerwał. -Chyba że ty sama tego chcesz...

Rudowłosej natychmiast podskoczyło ciśnienie i zacisnęła pięści. Jak miała tego chcieć?! Jak miała chcieć poślubić zupełnie nieznajomego jej gościa?!
Przed wrzaśnięciem powstrzymała ją jedna rzecz.
W oczach Kościuszki ujrzała łzy.

-Tadeusz... -uklękła przy jego łóżku, a nerwy natychmiast jej opadły, gdy tylko spojrzała w jasno niebieskie oczy chłopaka. -Nie chciałam tego, n-na prawdę... I d-dalej nie ch...

Zanim zdążyła dokończyć, poczuła jego usta na swoich. Szybko jednak się odsunął, rzucając ciche "Przepraszam, nie powinienem, Józef". Dziewczyna zamrugała kilkukrotnie, po czym dotknęła delikatnie swoich ust nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie przed chwilą stało.

Nagle poczuła chęć powtórzenia tego tak silną, że nawet imię jej przymuszonego narzeczonego nie zrobiło na niej zbytniego wrażenia. Położyła rękę na jego policzku i zatopiła się w jego oczach.

-Ludwiko... -wyszeptał również patrząc jej w oczy, a po policzkach dalej ciekły mu łzy. Dziewczyna zamknęła oczy i delikatnie połączyła ich usta.
***
Adam ziewnął i spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę drugą trzydzieści sześć. Zamknął zeszyt, odłożył pióro wieczne, które ku swojemu zdziwieniu znalazł ostatnio w kieszeni spodni i uprzątnął biurko.

Od jakiegoś czasu wyjątkowo męczyła go pustka. I wcale nie chodzi tu o brak weny, lecz o brak wspomnień z jednej nocy. Zwykle by mu to nie przeszkadzało, po prostu stwierdziłby, że urwał mu się film i olał to, ale...

Juliusz omijał go szerszym łukiem niż zazwyczaj, czyli coś musiało się stać. A on jak na złość nie miał bladego pojęcia co.

Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/PoprawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz