Rozdział 1

36 1 8
                                    


Czerwony Legion zdobył to czego chciał, ale nie miał tego czego pragnął. Moc Wędrowca wciąż pozostawała poza jego zasięgiem, a sam przywódca do granic możliwości pochłonięty przez rozgoryczenie i rządzę mordu, stawał się coraz bardziej agresywny, przez co wiele istot żywych w ostatnim czasie miało mało czasu na zastanowienie się nad swoim życiem.

Ognisko, które rozpaliłam, żeby w spokoju móc oporządzić królika, lśniło jasnym, pomarańczowo złotym płomieniem i dawało przyjemne ciepło, ogrzewając moje ciało w chłodną, letnią noc. Poza murami miasta było niebezpiecznie, więc nawet w głuchej, cichej nocy każdy musiał się mieć na baczności. Zło nie spało, a o tej porze wręcz buzowało i czyhało na każdego, kto głupi postanowił opuścić bezpieczną strefę.

Zerknęłam z nudą na królika, który wolno smażył się na piekielnym ogniu mojego ogniska. Byłam już tak głodna, że w każdej chwili mogłam go zjeść surowego, ale jak to mówili – cierpliwość popłaca, a ja chciałam miecz swoją własną, małą ucztę.

Zdjęłam ciemny kaptur płaszcza i poprawiłam luźno związane, ciemne włosy. Za niedługo powinnam je lekko ściąć, bo zaczynały utrudniać mi moją pracę. Albo zetnę się na łysko jak ta opiewana Strażniczka Ikora. Może nie wyglądało to za bardzo kobieco, ale jednak swoboda ruchów...

Nagle coś zaszeleściło w krzakach niedaleko, a ja w mgnieniu oka doskoczyłam do swojego łuku. W pośpiechu wzrokiem przeszukałam okolicę, wycofując się w cień. Nie mogłam zgasić ogniska, bo wróg dowiedziałby się o mojej pozycji czy w ogóle istnieniu, dlatego też bezszelestnie przemknęłam za stary, pordzewiały samochód za moimi plecami.

Wrak idealnie nadał się na kryjówkę, a do tego miałam czyste pole widzenia na to co dzieje się przede mną. Nie żebym się bała, bo w dziczy, poza miastem spędziłam zbyt wiele lat i czegoś się nauczyłam, ale ostatnimi czasy nic takiego się jeszcze nie zdarzyło.

Pierwsza zasada przetrwania w dziczy: nie daj się wykryć. Jeśli wróg cię zauważy, masz przesrane, a to daje nam odpowiedź na drugą zasadę, która brzmi: spierdalaj, jeśli cię wykryją, bo albo będą chcieli cię ograbić, a to najlepsze wyjście, bo przeżyjesz, albo pragną twojej śmierci, bo nie spodobał się im twój grymas niezadowolenia.

Z dwojga złego zawsze wybieraj ucieczkę, nawet gdy musisz poświęcić zapasy. Przecież zawsze możesz znaleźć nowe, choć włożysz w to wiele trudu, ale przynajmniej nauczysz się je zabezpieczać.

Kiedy przez dobrą chwilę nic się nie działo, już miałam opuszczać swoją kryjówkę, myśląc, że to jedynie jakieś dzikie zwierzę, ale gdy nagle moim oczom ukazała się kura...

- Pułkowniku! - rozległ się męski, dość mechaniczny głos.

Krzaki znów wydały z siebie szelest i zakołysały się, a z ich wnętrza wyłoniła się wysoka postać w pelerynie i kapturze. I to wszystko co zdołałam zauważyć, bo ciemność nie była mi dziś przyjacielem. Chociaż, kryła mnie, a to się wlicza do przyjacielskiej przysługi.

- Gdzie jesteś? Pułkowniku!

Kiedy kura wolnym krokiem przydreptała do ogniska, wyprostowała łeb i spojrzała wprost na mnie paciorkowym okiem. Jej wzrok mówił wszystko. Kura była wrogo nastawiona. Pierzasty drób nie chciał zostać zjedzony jak ten królik, który wisiał nad nią. Co to, to nie. Kura chciała żyć. Kura miała swój wolny wybieg.

- Tu jesteś Pułkowniku – mężczyzna widocznie zadowolony podszedł do ogniska, biorąc jadalny drób na ręce. Taki drób był dobry, smaczny i pożywny. - Mówiłem ci, żebyś się nie oddalał, przyjacielu... - Exo spojrzał na królika, a potem na kurę.

Echo || DestinyWhere stories live. Discover now