Rozdział 4

16 1 3
                                    


 Gdyby nie fakt, że trwała woja, lub dobitniej – nie miała ona w sumie końca, bo Kombinat wciąż się ujawniał, Cayde rzekłby poetycko, że dolina, w której wylądował za sprawą Ducha, była piękna jak obraz namalowany przez Mistrza w swym fachu.

Powiedziałby tak, gdyby nie to, że musiał teraz siedzieć na zboczu, gdzie za sobą miał małą jaskinię i nieprzytomną dziewczynę opatuloną w jego szatę. Jego szatę!

- Sun – Exo rozprostował palce dłoni. - Gdyby coś się działo w promieniu kilometra, to od razu mnie informuj.

Duszek skinął – w jego mniemaniu – głową i zniknął.

Cayde oparł się wygodniej o twardy kamień za sobą i spojrzał na zieloną krainę. Strefa poza Wieżą zawsze go fascynowała. Tutaj zawsze potrafił znaleźć sobie jakiekolwiek zajęcie, niż uparcie słuchać jak Zavala go ochrzania, a Ikora poucza. Czuł się wtedy jak dziecko, za które zawsze go uważali.

- Żadnych wieści od Zavali, albo Ikory? - spytał od niechcenia, wzdychając.

Sun pojawił się przed jego twarzą, wolną kręcąc kolczastymi ramionami.

- Nie wykrywam także żadnych aktywności w okolicy. Co prawda Farma jest trochę dalej, ale wszystko pomału milknie. Naczelnik i Ikora też milczą.

- Czyli możemy się powoli zbierać?

Nagle jego uwagę przyciągnął cichy jęk. Cayde zwrócił się w stronę małej jaskini, gdzie leżała dziewczyna. Jej ciało powoli podnosiło się do góry.

- Proszę, proszę – Exo zagwizdał. - Śpiąca Królewna się obudziła.

*-*

Obudziłam się i wcale nie było to miłe. Głowa bolała mnie niemiłosiernie od uderzenia w jej tył, gdzie teraz zapewne jest sporych rozmiarów siniak. Aż bałam się dotykać tego miejsca, więc na chwilę obecną zostawiłam to w spokoju.

Rozejrzałam się niemrawo po okolicy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie była to Farma, którą znałam. Nigdzie też nie widziałam Hawthorne, albo Shaxx'a. Jedynie pola, łąki i skaliste zbocza. Było mi też nad wyraz ciepło.

- Jak się czujesz? - obok mnie pojawił się robot, przyklękając.

- Ujdzie, ale Hawthorne dostanie jak tylko ją zobaczę – burknęłam, ciaśniej owijając się przyjemnym materiałem.

- Nie przyzwyczajaj się za bardzo do mojej peleryny – Exo zaśmiał się krótko, a ja dopiero teraz dostrzegłam, że mężczyzna naprawdę nie ma na sobie swojego odzienia wierzchniego.

Przez długą chwilę nie odzywałam się, analizując czy ja naprawdę miałam na sobie jego pelerynę i czy na pewno jeszcze nie śpię. Być może moja głowa funduje mi jakieś dziwne obrazy przyszłości lub sytuacji, które na pewno nie mogłyby mieć miejsca.

- Hawthor chyba za mocno cię uderzyła.

- Też tak uważam – szybko zdjęłam z siebie odzienie i oddałam je właścicielowi. Spróbowałam też wstać, ale noga wciąż bolała niemiłosiernie i promieniowała w górę tępym bólem. 

- Może lepiej jeszcze nie wstawaj – polecił Exo i spojrzał na bandaż, który już zaczynał się barwić szkarłatnym kolorem.

- Boli jak cholera.

- Nie wątpię – mruknął Exo, wywołując Ducha. - Wezwij statek. Wracamy do Wieży.

- Chyba żartujesz?!

Echo || DestinyWhere stories live. Discover now