Na ciemnym horyzoncie, gdzie góry wyrastały co jedna to większa od drugiej, ujrzałam zarys niewielkich budowli o charakterystycznym kształcie. Zimne powietrze owinęło się wokół nas niczym szal, dziwny pisk rozległ się za naszymi plecami.
- Farma już nie daleko. To jedyne bezpieczne miejsce w tej okolicy – Exo łypnął na mnie z ukosa.
Jazda na Wróblu nie należała do strasznych, dopóki robot nie zaczął się w pewnym momencie popisywać. O mało nie spadłam z maszyny, ale koniec końców w odwecie pociągnęłam go za pelerynę, ściągając kaptur.
- Mam tam znajomą, Hawthorne. Pomoże ci.
- Mówiłam ci. Nie potrzebuję pomocy – mruknęłam, patrząc gdzieś w dal.
Doskonale potrafiłam dać sobie radę sama. Nie wtykałam nosa w nie swoje sprawy, nie sprawiałam nikomu kłopotów, a one omijały mnie szerokim łukiem, przez co wiodłam bardzo spokojne życie łowcy na obrzeżach Wieży.
Kiedy Exo zatrzymał maszynę, ta opadła nieznacznie, a my zsiedliśmy, żeby...
- Cholerka – prawie pisnęłam.
Szybko oparłam się o siedzenie Wróbla, bo moja noga odmówiła mi naraz posłuszeństwa. Podciągnęłam nogawkę spodni do góry, prawie tracąc oddech. Miejsce poniżej kolana, gdzie noga w dużej mierze składała się z mięśni, było spuchnięte i czerwona od krwi, która wciąż wydobywała się z rany.
- Boli jak cholera – syknęłam, podciągając się na rękach. Musiałam odciążyć nogę, jednak obecne położenie niewiele mi dało.
- Mój Duch nic tu nie zdziała – obok mnie zmaterializował się Exo, przyglądając się dokładnie ranie. - Zaniosę cię do Hawthorn'e, ona będzie wiedziała co robić.
I nim powiedziałam cokolwiek więcej, mężczyzna wziął mnie na ręce, zważając na gwałtowne ruchy, które wywoływały u mnie kolejne fale bólu.
- Sun – Exo zwrócił się do Ducha lecącego obok. - Znajdź Hawthorn'e i powiedz jej wszystko. Byle szybko, bo mi się dama w opałach wykrwawia.
Objęłam Exo za szyję, by mieć jakiekolwiek oparcie i nie narazić się na upadek. Facet był zbyt blisko, a to nie bardzo mi się podobało. Emanowała od niego jakaś dziwna aura.
- Jak nie przestaniesz mnie tak nazywać, to dama w opałach urwie ci ten sterczący róg.
- Oho, ktoś tu jest drażliwy – spojrzał na mnie, a ja w jednym momencie umilkłam.
Exo zaniósł mnie do jednego z domostw, gdzie czekaliśmy w milczeniu na Hawthorne. Duch mężczyzny wrócił oznajmiając nam, że kobieta poszukuje swojego kolegi medyka, który naraz jej zniknął, ale ona wiedziała gdzie go szukać, dlatego też niezręczna cisza, która panowała w salonie została przerwana chwilę potem.
- Echo!? - Hawthorne spojrzała na mnie ze zdziwieniem i lekko malującą się na jej twarzy złością. - Ty franco jedna! - podeszła do mnie łapiąc za ramiona i tuląc.
- To wy się znacie? - spytał zmieszany robot.
Obydwie zwróciliśmy się w jego stronę z lekkimi uśmieszkami. Exo trzymał na rękach w milczeniu kurę, która paciorkowym spojrzeniem zmierzyła nas od góry do dołu. Właśnie poczułam się jakbym w jakiejś dziedzinie miała konkurentkę.
- Echo to moja siostra – powiedziała kobieta, a jej wzrok zalśnił wesoło.
I w tym momencie stało się kilka rzeczy. Zdziwiony i chyba osłupiały z wrażenia Exo wypuścił z rąk kurę, która nie zadowolona z zaistniałej sytuacji zatrzepotała skrzydłami i opadła na ziemię, następnie do pokoju wbiegł zdyszany mężczyzna podający się za opiewanego na Farmie medyka, który miał zająć się moją raną.