(Zwariowane) rodzinne Święta Bożego Narodzenia na Baker Street 221b

12 2 0
                                    

Tegoroczne święta były pod znakiem polskich przysmaków na bożonarodzeniowym stole. Takie było zarządzenie gosposi, gdyż stwierdziła, że warto poznać kulturę innych narodów. A więc w półmiskach różnych wielkości stały: sałatka warzywna, pieczony karp, słodka kutia z makiem i miodem, aromatyczny piernik oraz makowiec z rodzynkami. Na gazie w kuchni gotował się krwistoczerwony barszcz z buraków i warzyw, a w dwóch osobnych wielkich, garnkach dwa rodzaje pierogów: z kapustą i grzybami oraz ruskie z serem.

Razem z panią Hudson uwijałyśmy się w kuchni, natomiast tato stał przy oknie, wypatrując Sherlocka i Mycrofta z rodzicami. Detektyw wyszedł jak zawsze z domu i nie powiadomił o której wróci, a brat geniusza mógł wpaść do mieszkania w każdej chwili. Słońce chyliło się ku zachodowi, ruch na ulicach malał. Władze miasta włączyły już latarnie uliczne. Po nakryciu do stołu i zaparzeniu herbaty podeszłam do ojca i stanęłam obok niego.

– Nie martw się. – powiedziałam, chcąc go jakoś podnieść na duchu. – Znasz go. Zawsze wraca, niczym bumerang.

Dr Watson westchnął cicho. W świetle kominka jego zmarszczki były bardziej widoczne, a wory pod oczami ciemniejsze. Wydawał się o wiele za starszy niż był w rzeczywistości.

– Wiem, Claire, że zawsze wraca. – odparł cicho. – Ale za każdym razem martwię się, że już nie wróci.

Przełknęłam ślinę. Musiałam mu przyznać rację – socjopata z Baker Street mieszał się często w dość niebezpieczne sytuacje, stając na drodze geniuszom zła. Zamknęłam oczy i oparłam czoło na ramieniu ojca. Wiedziałam, że Sherlock i tato wiele razem przeszli. Doktor był jedynym człowiekiem, na którego detektyw mówił „przyjaciel", a nie „arcywróg" jak w przypadku Mycrofta.

Nagle usłyszeliśmy dwa podniesione głosy na ulicy. Wyjrzeliśmy przez okno i zobaczyliśmy dwa pokolenia Holmesów – rodzice Sherlocka i Mycrofta trzymali się pod ramię i szli za dwójką swoich synów, którzy żywo ze sobą dyskutowali. Z tej odległości dostrzegłam, że przyjaciel taty miał rozciętą wargę i podbite oko, a w dłoni trzymał białą foliową torbę z jakimś pudełkiem. Mężczyzna obok mnie również zauważył ślady pobicia, sapnął gniewnie i ruszył do drzwi, by otworzyć gościom. Poszłam za nim, by nie poprawił detektywowi już i tak pobitej twarzy.

Tato otworzył drzwi tuż zanim Sherlock zadzwonił dzwonkiem.

– Przekażcie to pani Hudson. – rzekł brunet na przywitanie, wyciągając dłoń z paczką w foliowej torbie. Miał czerwone policzki i rozbiegany wzrok. Z bliższej odległości obrażenia nie wyglądały aż tak tragicznie.

– Co się stało? – zapytał tato poważnym tonem. Starał się przybrać spokojną postawę, ale widziałam, że to tylko pozory. Tak naprawdę cały się gotował w środku.

– Nic poważnego, John. – odparł sztywno detektyw i wyminął go.

Przyjrzałam się wujkowi. Mocno zacisnął zęby. Coś go trapiło w ostatnim czasie. Patrząc po minie taty, on też nie wiedział co się dzieje z przyjacielem. Za nim weszli starsi państwo. Potrząsnęłam lekko głową, po czym uśmiechnęłam się do nich uprzejmie. Pomogłam im zdjąć grube kurtki. Jako ostatni wszedł Mycroft Holmes – starszy brat Sherlocka i wpływowy polityk.

– Odpowiadając na twoje poprzednie pytanie. – powiedział cicho mężczyzna, ubrany w elegancki płaszcz. – Mój brat został napadnięty przy Cavendish Square Gardens przez jakiegoś zamaskowanego mężczyznę. Gdy próbowałem się dowiedzieć, czym się naraził, nie chciał powiedzieć.

Zagryzłam policzek od środka. Zazwyczaj wręcz chwalił się, komu podpadał. Uważał to za powód do dumy. Coś w jego zachowaniu się zmieniło. I to drastycznie. Ale co to było? Musiałam zaczekać z poszukiwaniem odpowiedzi. Zaprowadziłam wszystkich na górę do przyszykowanego już salonu. Podałam pani Hudson paczkę od Sherlocka.

– Już myślałam, że nie będzie uszek do barszczu. – powiedziała i zniknęła w kuchni, wyjąć pierogi i przelać zupę do ozdobnej wazy. Sprawdziłam tylko, czy goście trafili do salonu a następnie poszłam do pokoju ojca, bo pewnie tam opatruje Sherlocka. I nie myliłam się – gdy uchyliłam delikatnie drzwi zobaczyłam, jak mój tato oczyszcza rozcięcie Holmesa, który siedział na krześle.

– Powiesz w końcu co się dzieje? – zapytał ostro. – W ostatnim czasie zmieniłeś się. Jesteś bardziej nieobecny niż zazwyczaj.

– Wydaje ci się. – mruknął w odpowiedzi detektyw.

– Nawet Claire to zauważyła. – drążył dalej temat doktor. Czyli nie zauważyli, że uchyliłam drzwi.

Widziałam, jak Sherlock ciężko przełyka ślinę.

– To chodzi właśnie o was, John. – wyszeptał Sherlock. – Moriarty podobno wypuścił wici, by dowiedzieć się o was jak najwięcej. Przeze mnie ty i Claire jesteście w możliwym niebezpieczeństwie.

Zacisnęłam usta. Kto by pomyślał, że Sherlocka obchodzi w ogóle mój los? Czasem miałam wrażenie, że jestem dla niego swego rodzaju balastem. Uczył mnie, poświęcał mi uwagę. Ale nie z dobroci serca, a raczej dlatego, by mieć kogoś równego sobie. Byłam jego uczennicą, a on mistrzem.

– Claire, nie czaj się za drzwiami. – zawołał detektyw. – Wiem, że stoisz tam już od jakiegoś czasu.

Otworzyłam drzwi na oścież i weszłam do pokoju ze spuszczoną głową. Obaj wyglądali na zadręczonych. Uniosłam z trudem kąciki ust, by jakoś załagodzić napięcie między nami.

– Wujku, nie musisz się o mnie martwić. – zapewniłam go.

– Wiesz, że właśnie pokazałeś uczucia, Sherlock? – powiedział na głos moją myśl tato.

Brunet wywrócił oczami i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy krzyk pani Hudson z dołu. Wybiegliśmy wszyscy z pokoju i popędziliśmy do kuchni. Gdy wpadliśmy do pomieszczenia, pani Hudson siedziała na krześle obok państwa Holmesów, a Mycroft przyglądał się zawartości białego pudełka, które przyniósł detektyw.

– Czemu tu są świńskie uszy? – pytanie skierował do Sherlocka.

– Miały być uszka, prawda? – odpowiedział pytaniem brunet. – No to oto są uszka, Mycroft.

– Ale Sherlock, mi nie chodziło o prawdziwe uszy! – zaprotestowała pani Hudson. – Uszka w Polsce są z grzybami i dodaje się je do barszczu.

Spojrzeliśmy po sobie z ojcem. Święta w tej rodzinie nigdy nie będą należeć do normalnych.

– Wesołych Świąt, tato. – powiedziałam.

– Wesołych Świąt, skarbie. – odparł i oboje zaczęliśmy się śmiać cicho.

Jaka rodzina, takie święta.

Cześć 👋
Na wstępie chciałabym życzyć Wam pogodnych, radosnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia🎄 oraz Szczęśliwego Nowego Roku🎉 - oby był lepszy, niż mijający i obfitował w sukcesy w każdej dziedzinie życia 😁

Przepraszam, że nie ma dodatku świątecznego 😫😓 Jest to spowodowane chronicznym brakiem czasu i brakiem weny twórczej... 😩 Ale, mam nadzieję, że w najbliższych dniach się pojawi, bo prawie kończę, więc zobaczymy 😅
I jeszcze jedna informacja: może być tak, że na styczeń zamrożę opowiadanie, by skupić się na nauce do zbliżającej się sesji 🦉🤐😣 Trzymajcie za mnie kciuki 🤞
Do usłyszenia 😁

Don't understimate meWhere stories live. Discover now